Część 21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział 27

Elle

Mijają kolejne tygodnie i Sandra już zdążyła się zadomowić w domu Rydera. Te pare dni okazały się dłuższe niż obiecywała. I nie widzę, żeby szukała pracy. Wchodzę do środka i wołam Rydera. Nikt mi nie odpowiada. Miał być w domu z Claire, mieliśmy razem iść na spacer. Idę do jego pokoju i otwieram drzwi. To co widzę jest jak pocisk w moim sercu. Cała trójka leży na łóżku. Ryder, Sandra i Claire między nimi. Mój chłopak ewidentnie śpi, tak samo jak jego córka. Natomiast Sandra musiała mnie usłyszeć bo odwraca się i patrzy na mnie. Uśmiecha się słodko i szepcze...

- Hej, mocno zasneli, może wrócisz później?Dzięki Elle- mówi i z powrotem odwraca się w ich stronę . Kładzie ręke na brzuszku Calaire i doskonale widzę jak styka się z ręką Rydera. Powinnam ich obudzić , powinnam krzyczeć, ale nie mogę. To za bardzo boli. Wycofuję się i wybiegam z domu. Wsiadam do samochodu i jadę nad wodę. Jest już zimno i plaża jest opustoszała. Siadam na piasku i chowam twarz w dłonie. Czuję jak łzy wzbierają się w moich oczach. Niby nic takiego nie zrobili a jednak czuję jakbym ich oboje traciła.

Ryder

Budzę się i kiedy widzę obok siebie Sandrę, szybko siadam. Patrzę na Claire , która nadal sobie smacznie śpi. Taaa tylko oboje się kładliśmy na małą drzemkę, zanim Elle przyjedzie.

- Co ty robisz Sandra?p pytam i delikatnie się uśmiecha.

- Przepraszam, tak smacznie spaliście. Usiadłam na chwilę i tak jakoś też zasnęłam.

- Która godzina?- nawet nie czekam na odpowiedź tylko zerkam na budzik.

-Elle już powinna tu być.

- Była Ryder ale zobaczyła, że śpicie i pojechała do domu.

-  Była tu?- wstaję szybko i łapię się za głowę. Ostatnio mało mieliśmy czasu dla siebie i wiem, że to moja wina. Potem przychodzi mi coś do głowy.

- Byłaś w moim łóżku kiedy Elle tu weszła?- spuszcza głowę na dół i już nie musi nic mówić.

- Js pierdole!- na chwilę zapominam się, że mała śpi ale na szczęście nie obudziła się.

- Zostań z Claire, muszę jechać do swojej dziewczyny- oznajmiam i wychodzę z pokoju. Sandra wybiega na korytarz i chwyta mnie za rękę bym się zatrzymał.

-Ryder poczekaj.

- Co?

- Wiem, że ostatnio nie układa ci się z Elle...to moja wina...ale może tak miało być?- patrzy na mnie i delikatnie się uśmiecha.

- O czym ty mówisz kobieto?

- Mamy dziecko, zobacz jak dobrze nam idzie...nie chciałbyś spróbować jeszcze raz?

- Nie.

- Nawet dla Claire?- kiedy to mówi patrzę na nią oniemiały. Czy ona mówi poważnie? Kocham Elle i to z nią chcę być.

- Naprawdę chcesz by Claire wychowywała się w rozbitej rodzinie? Nie miałeś ojca i wiesz jak to jest...po prostu przemyśl to Ryder. Tylko o to cię proszę. Dla Claire, dla naszej rodziny, którą możemy stworzyć na nowo.

Puszcza moją rękę a ja czuję się jakby ktoś mnie walnął pięścią w brzuch. Wychodzę z domu i siadam na mojego harleya. Zakładam kask i jadę do Elle. Po drodzę moje myśli krążą wokół tego co powiedziała Sandra, mam mętlik . Chcę być z Elle, ale chcę mieć Claire przy sobie. A jeśli Sandra mi ją odbierze gdy nie będę chciał spróbować drugi raz stworzyć z nią związek? Czy ja w ogóle mógłbym z nią znowu być?

Drzwi otwiera mi Trey.

- Czy jest Elle?

- Myślałem, że pojechała do ciebie?

- O kurwa- przeczesuję dłonią włosy.

- Co się stało?

- Chyba wszystko się sypie Prez i nie wiem co robić- patrzy na mnie poważnie, wychodzi zza progu , zamyka drzwi i pokazuje bym poszedł za nim do garażu. Otwiera mini lodówkę i rzyca mi puszkę piwa. Sam też dla siebie bierze.

- Mów synu.

I opowiadam jak ostatnio nie mamy z Elle dla siebie czasu. Jak pojawienie się Sandry wszystko skomplikowało. Jak boję się, że stracę córkę.

-Sandra chce spróbować jeszcze raz prawda?- pyta i widzę jak próbuje zachować spokój.

- Tak, tak mi dzisiaj powiedziała i szczerze mówiąc przeczuwałem to od jakiegoś czasu.

- Mówiłeś o tym Elle?

- Nie , nie chciałem jej martwić i chyba nie chciałem jej zawieźć. Już na samym początku mówiła mi, że Sandra będzie chciała mnie odzyskać a ja zapewniałem ją, że to nie prawda . Nie brałem tego na poważnie.

- A teraz? Bierzesz na poważnie?

- Kocham Elle ale co jeśli Sandra odbierze mi dziecko Trey?- przygląda mi się uważnie i mówi spokojnie.

- Kochałem matkę Elle jak nikogo wcześniej na świecie. Zrobiłbym wszystko dla tej kobiety. Ale kiedy pierwszy raz zobaczyłem Elle, kiedy pierwszy raz trzymałem ją na swoich ręcach...to niewyobrażalne co działo się z moim sercem. Nie sądziłem, że taka miłość istnieje. Oddałbym za nią życie bez zastanowienia. Należę do mojej córki od dnia jej narodzin. I dlatego rozumiem twój strach. Rozumiem, że musisz zrobić wszystko dla szczęścia swojego dziecka...ale pamiętaj, już raz kiedyś złamałeś serce Elle i jeśli znowu to zrobisz , to nie sądzę byś dostał trzecią szansę...

- Skąd ty wiesz, że kiedyś...

-Ryder, jest coś takiego jak szósty zmysł rodzicielski. Nigdy mi nic nie powiedziała ale wiem, że się w tobie podkochiwała lata temu i wiem, że wyjeżdżała stąd z miłosnym zawodem na koncie.

-Trey...ja...

- Spokojnie Ryder, nie mam ci tamtego za złe. Sam byłeś młody i widać było, że musiałeś się najpierw wyszumieć. Gdybyście wtedy spróbowali , prawdopodobnie nie przetrwałoby to długo. Ale teraz jest inaczej, oboje jesteście dorośli i tym razem będzie sto razy trudniej. Ryder, zrobisz jak uważasz...i coś czuję, że będę chciał cię zabić za to ...to wiesz, że kocham cię jak syna.

Słowa Treya sprawiają, że mam łzy w oczach. Jeśli mógłbym wybierać ojca to bez wątpienia byłby nim Trey.

- Poczekaj na Elle i z nią porozmawiaj szczerze, zostawię was samych- po tych słowach Prez wsiada na swój motocykl i odjeżdża. Po piętnastu minutach , na podjeździe pojawia się camaro. Elle wychodzi i kiedy mnie widzi, zwęża oczy i bez słowa idzie do domu. Szybko ruszam za nią i kiedy już oboje jesteśmy w środku zaczynam mówić...

-Elle to nie tak jak myślisz, my nie....

-Jezu Ryder wiem, że nie zrobiliście tego, tam była też Claire.

- Słonko.

- Jestem wściekła, że do tego dopuszczasz. Jestem wściekła, że ona nadal mieszka u ciebie- krzyczy i widzę jak łzy zaczynają pojawiać się w jej pięknych oczach.

- Proszę nie płacz.

- Czuję, że cię tracę Ryder. Czuję, że...na to pozwolisz...

--------------------------------------------------

Elle

Ryder nic nie odpowiada przez dłuższą chwilę. Pragnę by zaprzeczył, pragnę by zapewnił mnie, że nigdy nie wróci do Sandry. Spuszcza wzrok, siada na kanapie i zakrywa sobie twarz dłońmi.

-Elle to nie jest takie proste. Gdyby chodziło tylko o mnie, Sandry już dawno by tu nie było. Nawet bym na nią nie spojrzał. Ale jest ktoś jeszcze...

-Claire.

- Nigdy wcześniej nie byłem za nikogo odpowiedzialny, nigdy ode mnie nie zależało czyjeś życie, czyjeś szczęście...muszę zrobić wszystko by ją zatrzymać przy sobie, muszę przynajmniej spróbować...

- Więc wracasz do Sandry?

-Elle wiesz, że cię kocham...- mówi i patrzy na mnie błagalnie. Widzę , że ma łzy w oczach...podobnie jak ja.

- Nie o to pytałam Ryder...- mówię cichutko i nie moge już powstrzymać łez, powoli spywają po moich policzkach.

- Muszę to zrobić dla Claire, proszę słonko wybacz mi- teraz to on nie może powstrzymać łez. Moje serce pęka, nigdy tak cześniej się nie czułam. Wiem , że mnie kocha. Boli mnie to, że o mnie nie walczy. Nie walczy o nas...Biorę głęboki oddech. Ocieram łzy z policzków i mówię spokojnie.

- Wybaczam ci Ryder. Ze względu na Claire. Ale wcześniej myliłeś się...nie tylko jej życie i szczęście zależy od ciebie...Kocham cię ale w tej chwili...w tej chwili wolałabym abyś kilka miesięcy temu mnie nie pocałował...aby nigdy nie przyszło ci do głowy, że możemy być razem...

- Słonko...

- Nie mów już tak do mnie.

Ryder patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami i widzę w nich ból. To samo może dostrzec w moich. Rozumiem, dlaczego to robi. Na prawdę. Ale to nie znaczy, że mniej boli. Odwracam się i wychodzę z domu. Jak na autopilocie wsiadam do samochodu i jadę przed siebie. To koniec. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro