Część 27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział 33

Kilka dni później

Ryder

- Proszę mamo , zrób to- mówię do niej błagalnie gdy wyciera kurze z kredensu.

- Nie będę się wtrącać- mówi nawet na mnie nie patrząc.

- Błagam cię plisss mamuś- gdybym mógł to złączyłbym ręce jak do modlitwy , ale trzymam akurat moją kartę przetargową, niezawodną Claire. Każde twarde serce dla niej zmięknie.

- Wiesz, że nie pochwalałam tego co zrobiłeś Elle. Co ja mówię! Wkurzyłeś mnie na maksa, więc teraz mnie o nic nie proś Ryder.

- Wiem, że nawaliłem. Masz rację. Jestem głąbem numer jeden...

- To prawda, jesteś.

- Dzięki mamo, kochana jak zawsze.

- Nie ma za co, kocham cię synuś i zawsze powiem ci prawdę- uśmiecha się do mnie kuźwa serdecznie.

- Mamo...babciu Claire pomóż- wyciągam bliżej małą w stronę mojej mamy, by ta już przestała być taka uparta.

- Wykorzystujesz własnie dziecko, jak ci nie wstyd!

- I mówi to osoba, która w salonie by dostać zniżkę opowiadała swojej fryzjerce jak to niby o niej wspominałem. I na dodatek pokazywałaś jej moje zdjęcie na harleyu...

- Nic o tym nie wiem, coś ci się pomyliło- mama robi minę niewiniątka.

- Tak? To dlaczego Mary ciągle mnie zaczepiała i niezbyt subtelnie dawała mi znać, że pasujemy do siebie. Podobno to były twoje słowa! Przez ciebie prześladowała mnie kobieta  piętnaście lat starsza ode mnie! Gdzie wtedy był twój wstyd mamusiu?- uśmiecham się do niej szyderczo, mam cię pani Scott.

- W zniżce na trwałą- mówi cichutko, ale nawet nie umie ukryć , że chichocze.

- Mamo... wiem, że nie zasługuję na kolejną szansę od Elle...ale nie mogę wyrzucić ją z mojej głowy i serca. Muszę ją odzyskać. Proszę zrób to dla mnie.

Mama patrzy na mnie uważnie i widzę, że mięknie jej serce. Kładzie dłoń na moim policzku i delikatnie pociera. Zawsze tak robiła, gdy chciała mnie pocieszyć w dzieciństwie.

- Dobrze, pomogę ci, ale jeśli nie będzie chciała ze mną rozmawiać...to nic nie poradzę. Ja też bym chciała by Elle tu była. Ze względu na ciebie , ale też i ze względu na Claire.- Daje najpierw buziaka małej a potem mnie. Zabiera mi córkę i siada z nią na kanapie. Patrzę na nie z uśmiechem i wdzięcznością. Mama patrzy na mnie zaskoczonym wzrokiem i nagle wypala...

- Na co czekasz? Dokończ odkurzanie...ja nie mogę, trzymam dziecko.

- Bo mi ją zabrałaś.

- A ty masz chyba u mnie dług wdzięczności...a wiesz...lodówkę też by trzeba było umyć- puszcza mi oczko a ja nie mogę powiedzieć, że jestem zachwycony obrotem sprawy. Po męsku, czyli mało optymistycznie, łapię za ścierkę i zaczynam odkurzać. W myślach ciągle powtarzam sobie "Robisz to dla Elle, robisz to dla Elle...i dlatego, że masz podstępną matkę".

-----------------------------------------

Elle

- Co za niespodzianka- na widok pani Scott i Claire cała promienieję. Zdecydowanie poprawiły mi humor. Biorę małą na ręce i obsypuję całusami po jej ślicznej buźce. Siadamy na kanapie i kładę Claire na swoich kolanch. Zaczynam ją łaskotać i cała chichocze.

- Jak ja tęskniłam kruszynko moja.

- Ona za tobą też tęskniła, to widać- w podziękowaniu za te słowa , uśmiecham się do mamy Rydera. Claire cały czas patrzy na mnie i szeroko się uśmiecha. Moje serce mięknie.

- Wiem, że Ryder był u ciebie słonko- mój humor lekko przygasa.

- Tsk, niepotrzebnie przyjechał.

- Na pewno? Byliście razem bardzo szczęśliwi skarbie.

- Byliśmy, czas przeszły- mówię twardo i w tej samej chwili zdaje sobie sprawę, że to nie jest wina pani Scott, dlatego mówię...

- Przepraszam, nie chcę robić pani przykrości.

- Wiem słonko. I masz rację, mój syn to głupek.- patrzę na nią ze zdziwniem i dalej kontynuuje...

- Nie patrz tak na mnie, przecież to prawda! Gdy przyznał co zrobił, miałam ochotę go sprać na kwaśne jabłko. Wierz mi, że przez ten cały czas, gdy była ta Sandra, Ryder nie miał przyjemności zjedzenia jego ulubionych potraw...- mówi z uniesioną głową i po prostu nie mogę się nie zaśmiać.

- Musiał cierpieć- żartuję.

- Nawet nie wiesz jak bardzo. Powiedzmy , że często testowaliśmy kuchnię bezmięsną, czasem nawet wegańską...-teraz już nie mogę się opanować i zaczynam głośno się śmiać. Dlatego ją kocham , jest niemożliwa.

-Ryder bez mięsa? Nie płakał czasem?- pytam i ocieram łzy z kącika oczu.

- Raz gdy położyłam przed nim sałatkę z samych liści i ogórka to drżała mu dolna warga. Jak był małym chłopcem, zwiastowało to wybuchem płaczu ...- teraz już obie śmiejemy się. Na chwilę zapominam jak bardzo jestem na niego zła.

- Między nim a Sandrą do niczego nie doszło Elle. Może ich nie śledziłam, ale znam swojego syna. Nie chciał jej w żaden sposób.

- Proszę, nie chcę...

- Daj mi skończyć. Sama wiesz jaki był spięty kiedy się pojawiła ta lafirynda. A kiedy rozstaliście się...on był załamany. Uśmiechał się tylko do Claire, ale ten uśmiech nie sięgał jego oczu. Z nich można było wyczytać wszystko. Ból i tęsknotę. Serce mnie bolało, gdy na niego patrzyłam. Teraz kiedy jej nie ma...-szybko jej przerywam...

- Teraz znowu możemy być razem? Bo jej już nie ma? A gdyby była? Co wtedy by było ze mną?- pani Scott patrzy na mnie smutno i chyba rozumie co czuję.

- Jesteś zawiedziona, bo z ciebie zrezygnował...

- Tak. Już kiedyś mnie skrzywdził, zrobił to drugi raz i to o wiele bardziej...ja...

- Kochasz go , ale mu nie ufasz- kończy za mnie pani Scott i mogę tylko pokiwać głową na zgodę.

- Przemyśl to Elle, tylko o to cię proszę. Gdybym mogła to zrobiłabym wszystko by cię przekonać byś do niego wróciła, bo wiem jak dobrze wam było ze sobą...Jedyne co moge jeszcze dodać to to, że Ryder na prawdę cię kocha, jestem tego pewna jak niczego innego na świecie...

---------------------------

Ryder

Mama i Claire wchodzą do domu, więc szybko do nich podchodzę.

- I jak było? Opowiadaj!- mama podaje mi Claire i ciężko wzdycha gdy ściąga swoje buty...

- O Chryste, starzeję się- masując sobie plecy, omija mnie i idzie do kuchni. Bezczelnie mnie ignoruje i wstawia wodę w czajniku.

- Mamo powiedz coś, nie trzymaj mnie w niepewności!- stoję tuż za nią i zaczynam się denerwować. Mama patrzy na mnie i potem na lodówkę. Robi tak kilka razy i już wiem o co chodzi...

- Tak, umyłem!

- Dziękuję ci kochanie- odwraca się do mnie plecami a ja zaraz wpadnę w furię.

- Co powiedziała Elle?

- Oj synu, masz...jak to mówi młodzież...masz przejebane.

- Mamo! Nie wyrażaj się tak przy Claire- mama na moje słowa zaczyna się rechotać.

- I kto to mówi, cały czas cię karciłam za rzucanie mięsem na prawo i lewo.

- Ok, masz rację. A teraz proszę cię mamuś, opowiedz wszystko. Chwaliłaś mnie prawda? Byłaś w "team Ryder" ?

- W czym?

- Nieważne, co mówiła?- czekam z niecierpliwością . Widzę , że mama przestała się ze mną droczyć, bo jej mina stała się smutna.

- Kochanie ona ci nie ufa i nie możesz mieć jej to za złe...

- Wiem mamo, ale zrobię wszystko by to naprawić.

- Możesz dalej jeść sałatki.

- Co? Sałatki?- pytam zaskoczony? O czym ona mówi?

- No tak. Kiedy jej opowiadałam jak męczyłam cię zieleniną to płakała ze śmiechu, chyba nawet przez chwilę zapomniała, że nie chce o tobie rozmawiać...

Słowa mamy sprawiają, że w moim sercu pojawia się nadzieja. Jeśli sałatki sprawiają, że Elle uśmiecha się, to do cholery zjem tego tonę!!! Mogę jeść bezsmakowe listki do końca życia. Cichutko mam nadzieję, że nie będę musiał tego robić...ale jeśli jednak będę musiał, to niech tak będzie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro