Część 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział 9

Elle

Przez kilka dni unikałam Rydera jak mogłam. Kiedy pani Scott prosiła mnie bym chwilę popilnowała Claire, oczywiście nie odmówiłam, ale starałam się wyjść zanim Ryder wróci do domu. Nawet tata zaczyna dopytywać, dlaczego nie przychodzę do siedziby klubu. W piątkowy wieczór zadzwonił do mnie Danny i kategorycznie kazał mi przyjechać i zagrać z nim w Call of Duty. Zagroził, że jeśli tego nie zrobię to przyjedzie sam i porwie mnie w stylu jaskiniowca. Wierzę mu na słowo. I tak oto siedzę na kanapie przed wielkim telewizorem i próbuję zabić jak najwięcej ludzi Dannego.

- Cholera, zpomniałem jaka dobra jesteś w tej grze. Nie potrzebnie cię namawiałem. Mogłem poprosić Knoxa o partyjkę.

Patrzę na Knoxa , który siedzi przy stołku w kuchni i popija browara. Kiedy słyszy Dannego , odwraca się do nas i ...warczy? Przyjemniaczego. To spoko koleś, jeśli potrzebowałabym pomocy, na pewno by mi jej udzielił. Jest po prostu taki poważny i niedostępny. Ciężki charakter. Szczerze mówiąc, gdybym zobaczyła go grającego z Dannym w playke , to chyba bym dostała zawału. To jest nie do wyobrażenia. Moje "knoxowe" przemyślenia przerywa mój wojenny przeciwnik...

- Przychodzisz jutro na imprezę w klubie?

- Nie wiem, chyba nie.

- Dlaczego? Co jest z tobą nie tak...przecież będzie muza, piwko i...

- Laseczki? -przerywam mu szybko z uniesionymi brwiami.

- No tak, pewnie, że będą, to nie rodzinny grill tylko balanga- szczerzy się jak małe dziecko w Boże Narodzenie.

- A co mi po laseczkach? Wiem , że się kumplujemy ale hello jestem dziewczyną!

- Oj tam, faceci też będą.

- Taaa, na pewno MC Storme pozwolą mi na podryw- śmieję się ironicznie.

- A ja ci pozwalam...oczywiście jeśli go zaakceptujemy- oznajmia baaardzo poważnie.

- Facet powinien spodobać się mnie a nie wam czubku!

Patrzy na mnie z wyrzutem i łapie się dramatycznie za serce.

- Jesteś okropna siostra, od dzisiaj nie mówię do ciebie słonko.

- Oki- wzruszam ramionami i udaję, że mnie to nie rusza.

- Wredna małpa.

- Świr.

Nagle nasze przekomarzania przerywa niski głos Knoxa...

-Elle przyjdź na imprezę bo ten dziwny człowiek nie da nam wszystkim spokoju!

Wybucham śmiechem a Danny patrzy groźnie na Knoxa. Po czym cichutko do mnie mówi

- To ja jestem dziwnym człowiekiem?

- Słyszałem jełopie- krzyczy Knox.

Danny przewraca oczami i znowu skupia się na grze.

- Dobra, wpadnę na chwilę.

- Noooo w końcu dobrze mówisz słonko- pochyla się i daje mi buziaka w policzek.

- Hahaha jesteś taki łatwy- mówię uśmiechnięta.

- To prawda, nie ma co zaprzeczać. Możesz to powtórzyć swojej koleżance kiedy ją tutaj zabierzesz.

-  Więc o to chodziło? O Jane? A ja już myślałam, że chcesz kumpeli na imprezie...

- Oczywiście, że chcę byś tu była. Ale raźniej ci będzie z maleńką- mówi z krzywym uśmieszkiem.

- Daj sobie z nią spokój, to twarda sztuka. I dała jasno do zrozumienia, że nie ulega twojemu czarowi.

- Nawet nie zacząłem, maleńka będzie moja. Zobaczysz , zakocha się we mnie bez pamięci.

- Może jeśli straci pamięć a ty zaczniesz grzecznie do niej się odzywać, to faktycznie cię polubi.

- Polubi? Będzie usychać z miłości do mnie, a ja ją podleję.

Znowu parskam śmiechem. On jest niemożliwy.

- Dobra, zapytam czy chce przyjść ok?

- Dzięki słonko. Będziesz matką chrzestną naszego pierwszego z pięciorga dzieci.

- Oszalałeś ? Pięciorga? Chcesz zajechać biedną dziewczynę?- pytam zszokowana.

- A co tam, tam na dole żołnierze tatusia czekają na atak- sugestywnie patrzy na swoje krocze.

Dalej się śmieję i słyszę jak Knox mruczy pod nosem "Chryste..."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro