Część 34

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział 40

Elle

W końcu nadszedł ten dzień. Dzisiaj pozbędę się tego cholernego gipsu. Ta złamana ręka wszystko pokrzyżowała. Kiedy chciałam poszukać w necie mieszkania i pracy, Ryder widząc to , wydarł mi siłą laptopa i zabrał do swojego domu. Nakrzyczał na mnie, że nigdzie nie wyjeżdżam i mam w końcu się z tym pogodzić. Prawdę mówiąc, już od jakiegoś czasu nie mam ochoty na wyprowadzkę. Tak bardzo bym za wszystkimi tęskniła. Ale nadal nie wiem co zrobić z Ryderem. Wszędzie go pełno. Kiedy jest w pracy, zasypuje mnie smsami i wydzwania. Taaak, teraz mu odpisuję, ale kiedy zaczyna świntuszyć, odwzajemniam się grobową ciszą. Jakby to powiedzieć, coraz częściej muszę milczeć. Po pracy przyjeżdża z Claire i razem spędzamy czas. Przy niej jako tako się zachowuje. Mała kilka razy nazwała mnie" mamą" i to sprawia, że jestem wniebowzięta. Ryder również do niej mówi "mama to" ..."mama tamto". Nie mam serca by go poprawić. Nawet chyba nie chcę. Mój opór wobec niego lekko osłabł. To chyba przez jego pocałunki, które kradnie za każdym razem, gdy nie jestem czujna. Nie całuje już mnie namiętnie tak jak wtedy w samochodzie. Daje mi tylko słodkie buziaki. Powinnam być zadowolona, że nie pogłębia naszej relacji prawda? Przecież o to mi chodziło! Więc dlaczego jestem taka sfrustrowana. Czy on już nie chce? A może ja go pocałuję i sprawdzę poziom jego zainteresowania? Co ja wygaduję, muszę przestać!!!

- To jak ? Ściągamy to cholerstwo?- pyta mnie Martin. Oczywiście Ryder jest obok.

- Tak, proszę cię ładnie- robię do niego błagalną minkę i słyszę...warczenie za sobą. Czy on jest pieprzonym wilkiem , że ciągle warczy? Hmmm kilka paranormalnych książek czytałam i były sexi...zmiennokształtny, który odnajduje swoją partnerkę życiową i jest zaborczy wobec niej...czy ja już zwariowałam? Ostatnio ciągle myślę o seksie! Czas przyznać się, że jestem napalona. Ale nie ma co się dziwić. Ryder nie tylko do mnie przyjeżdża. On bezczelnie, w celu drzemki , kładzie się na moim łóżku tylko w dżinsach i z gołym, pięknie umięśnionym torsem. Mam wtedy ochotę przejechać po nim swoim językiem. Potem rozpiąć jego pasek, następnie rozporek i ....

- Już się robi Elle- moje myśli przerywa głos Martina. Zaczyna ostrożnie przecinać gips i po chwili moja ręka znowu jest wolna. Powoli ją poruszam i stwierdzam, że oprócz małego zdrętwienia, wszystko jest ok.

- Co za ulga-mówię z wdzięcznością.

- Do usług - mruga do mnie i...znowu warczenie. Cicho wilczku! Martin nie wygląda na zastraszonego Ryderem i cóż...to ciekawa odmiana. Mój kolega jest bardzo przystojnym mężczyzną. Wysoki i postawny z ciemnobrązowymi włosami. Ma przyjemny uśmiech i na pewno nie jedna pielęgniarka, bądź pacjentka, w nim się podkochuje. Zdecydowanie ma w sobie to coś. To coś co mnie... nie interesuje. To coś co mnie interesuje nadal wydaje zwierzęce pomruki za mną. Ehhh serce nie sługa jak sądzę...

- Dzięki Martin, masz u mnie kawę- mówię to po przyjacielsku, nawet nie staram się już drażnić Rydera, ale ten na pewno da mi wykład, jak tylko stąd wyjdziemy. Już się przyzwyczaiłam.

- Pewnie, z przyjemnością- odpowiada , a Ryder przesuwa się do przodu i wpycha się między nami. Prostuje się , a raczej pręży jak paw przed Martinem i...podaje mu rękę. Martin odwzajemnia uścisk.

- Dziękuję doktorze za opiekę nad moją Elle. Od teraz będę ją pilnować jak oka w głowie i nic już sobie nie złamie. Choćbym musiał chodzić za nią jak cień w dzień i w nocy...

Co on wygaduje? Martin dziwnie patrzy na niego i wcale mu się nie dziwię. Wariat, po prostu zaborczy wariat...

Ryder

Kiedy już zajeżdżamy pod jej dom, wyskakuje szybko z samochodu i pędzi do Treya, który majstruje coś w garażu. Idę powoli za nią i słyszę jak mówi...

- Zobacz tatku, jestem już wolna!

- W końcu Elle, już zaczynałaś się robić marudna. A , że ja nie umiem tak gotować jak ty, to chyba nawet schudłem. Nie podoba mi się to.- Trey mówi to z powagą i chce mi się śmiać.

- Muszę zadzwonić do Jane, powiem jej, że już jestem dysponowana na babski wieczór!- świergocze a ja zamieram...

- Jaki babski wieczór?- pytam groźnie. Elle odwraca się do mnie i z poważną miną mówi...

- Normalny. Już dawno nie byłyśmy się zabawić i teraz mogę!!!!- na potwierdzenie swoich słów zaczyna wymachiwać swoją co do niedawna złamaną ręką.

- Zabawić w sensie "usiądziemy u jednej z dziewczyn i wypijemy kilka drinków przy muzyce" ?

- W sensie "pojedziemy na imprezę i wypijemy dużo drinków przy głośnej muzyce"- mówi z uśmiechem na twarzy, a we mnie po raz kolejny dzisiaj gotuje się krw w żyłach.

- Nic z tego- stwierdzam stanowczo.

- Nie zabronisz mi!

- Zrobię to, mogę nawet zamknąć cię w domu!

- Nie możesz, to mój dom!

- Zamknę cię w moim domu słonko!

- Przetrzymywanie jest karalne!

- Gówno mnie to obchodzi! Nie idziesz na imprezę!

Trey chyba ma dosyć naszych krzyków, bo mówi głośno tak byśmy usłyszeli...

- Dosyć dzieciaki!

Patrzymy na siebie wrogo i po chwili Elle odzywa się...

- On zaczął.

- Na litość boską, co za gówniarze jedne!- mówi wzburzony Trey, potem dalej ciągnie...

- Skoro takie dzieciaki z was... to ty Elle marsz do domu i ty tak samo Ryder!

Elle posłusznie idzie w stronę swojego domu i mam zamiar zrobić to samo. Depczę jej po piętach, ale zatrzymuje mnie głos Prezesa...

- Ty do swojego Ryder!

Odwracam się do niego i ze wściekłą miną kiwam mu głową na zgodę. Jestem cały wzburzony. Uśmiechnięta szyderczo twarz Elle wcale mi nie pomaga. Kiedy przechodzę obok niej, szczypię ją w pośladek . Podskakuje i piszczy. Chce pięścią uderzyć mnie w ramię, ale w porę się uchylam i wytykam jej język. Idę do samochodu , ale w oddali słyszę jak Trey mówi...

- Dom wariatów.

Jeśli Elle myśli, że puszczę ją na imprezę, gdzie będzie piła i tańczyła wśród innych facetów, to chyba jest szalona. Nic z tego. Może zapomnieć o babskim wieczorze!!! Już ja ją przypilnuję...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro