Część 39

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział 45

Elle

Wczorajsza niedziela była fantastyczna. I nie mówię tylko o wielkorotnym seksie. Późnym po południem pani Scott i Claire wróciły. Znowu poczułam się jak w domu. Ale po niedzieli, zawsze zjawia się poniedziałek i czas wracać do pracy. Kiedy rano wchodzę do dyżurki, Jane szybko do mnie dołącza i na dzień dobry pyta...

- I jak? Mocno ci się oberwało?

- Nooo, mocno dostałam. Ryder lekko się zirytował moim podstępem...

- A Danny wpadł w furię. Kiedy już się uspokoił i uroczyście oświadczył, że mi przebacza , nastąpiło najgorsze. Cały czas się o mnie niby przypadkiem ocierał , dotykał i dawał słodkie buziaki...

- I to było najgorsze?- pytam zdziwiona.

- Tak! Bo to wszystko co dostałam. Sukinsyn nakręcał mnie całą noc i całą niedzielę i nie było seksu. Powiedział, że ...uwaga teraz...nakłada na mnie szlaban na bzykanko- Jane mówi to tak poważnie i z wściekłością bijącą z jej oczu, że nie mam innego wyjścia jak wybuchnąć śmiechem.

- I z czego się śmiejesz krowo! Czy ty to rozumiesz? On! Danny! Daje mi szlaban! Ten , który odkąd mnie poznał przyczepił się jak rzep psiego ogona, daje mi szlaban!

- Zaraz rozboli mnie brzuch- śmieję się dalej.

- Na dwa tygodnie! - piszczy i nie sądziłam, że mogę śmiać się jeszcze bardziej. A jednak.

- Zrywam z nim. To już postanowione.

-Jane , kochasz go i nie zerwiesz z nim.

- A żebyś wiedziała, że to zrobię. Pacan w niedzielę chodził tylko w slipkach i prężył się przede mną jak jakiś striptizer! Gdy szykował kolację, tańczył przy garach. Nawet ja tak dobrze nie umiem kręcić tyłkiem. A ma wspaniały tyłek Elle. Rozumiesz teraz? Cały dzień śliniłam się jak idiotka i na koniec błagałam, by mnie przeleciał. Kiedy się nie zgodził...upadłam na samo dno...poprosiłam go, żeby chociaż pokazał mi swój sprzęt!

Nie mogę już wytrzymać, klękam i trzymam się za brzuch. Łzy lecą mi po policzkach i przez następne minuty nie mogę się uspokoić. W końcu wstaję i staram się ogarnąć.

- Dziękuję za współczucie Elle.

- Spoczko.

- A jak Ryder?

- Kiedy już sobie pokrzyczał, wyznał mi miłość w najpiękniejszy sposób jaki mogłabym sobie wymarzyć i szybko przeszedł do konkretów. Nie chcę cię wkurzać Jane, ale miałam całą noc i większość niedzieli zajebisty seks. Doszłam tyle razy, że przestałam liczyć- patrzę na koleżankę i widzę jej zrezygnowanie.

- Nienawidzę was- mówi spokojnie i wychodzi z dyżurki. Oj zabawnie zaczął się ten dzień. Jednak fajnie wrócić do pracy.

Po pracy, jadę do domu przebrać się i szybko jadę do siedziby. Oprócz taty nikogo nie ma, więc szybko zabieram się do roboty. Półtora godziny później wyciągam z piekarnika pięknie pachnący jabłecznik. Stawiam blachę na podkładce, by ciasto mogło ostygnąć. Po chwili wchodzi Ryder.

- Cześć słonko.

- Hej- odpowiadam i kiedy podchodzi do mnie, wyciągam swoje usteczka, by mógł dać mi buziaka. Uśmiecha się do mnie czule i zaczyna...wąchać powietrze.

- Czuję jabłka.

- Bo zrobiłam jabłecznik, właśnie wyciągnęłam z piekarnika- Ryder robi wielkie oczy i zaczyna pocierać dłonie.

- Ale mam smaka.

- To nie dla ciebie i nawet nie podchodź do blachy!- patrzy na mnie zszokowany.

- Jak to? Nie zrobiłaś go dla swojego chłopaka?

- Jesteś nim znowu dopiero od wczoraj- mruży na mnie oczy i pyta...

- Więc dla kogo to ciasto?

- Dla Knoxa, na przeprosiny.

- Przecież mnie też wrobiłaś! Też powinienem dostać!

- Nie!

- Chociaż kawałek!

- Nie, to dla Knoxa, musi mi wybaczyć, a to jest jego ulubione ciasto.

- A jak mnie będziesz przepraszać co?- pyta Ryder zirytowany.

- Myślę, że wczoraj wiele razy cię przeprosiłam...a zwłaszcza pod prysznicem, gdy uklękłam- zabawnie poruszam brwiami i zaczyna się śmiać.

- Niech Knox bierze ciasto, ja mam lodziki.

Uderzam go piąstką w ramię i bezczelny nawet nie cofa swoich słów, tylko dalej się śmieje. Pół godziny poźniej, Knox wchodzi do siedziby. Dostrzega mnie, ale nie wita się ze mną. To boli. Szybko zabieram paterę z pokrojonym jabłecznikiem i podchodzę do niego.

-Knox, wybacz mi. Nie powinnam cię oszukiwać. Bardzo mi teraz głupio. Proszę , rozmawiaj ze mną. Albo mów do mnie monosylabami, ale po prostu ...nie gniewaj się już na mnie. Zrobiłam ten jabłecznik tylko dla ciebie- patrzy poważnie na mnie , potem patrzy na ciasto (równie poważnie), sięga po kawałek i wkłąda całość do buzi. Żuje powoli , potem zabiera ode mnie całą paterę i siada na kanpie. Po zjedzeniu pierwszego kawałku, sięga od razu po drugi. Czekam, aż coś powie a tu nic...

- Więc jak? Wybaczasz mi Knox?

- Taaak słonko.

I to wszystko, taki jest włanśnie Knox. Lekko podskakuję ze szczęścia i czuję wielką ulgę w sercu. Wybaczył mi, znów jesteśmy kumplami. Znów będziemy rozmawiać...a raczej ja do niego będę głownie mówić. Kiedy już odwracam się, by podejść do Rydera, który nam się przygląda z uśmiechem, zatrzymuje mnie głos Knoxa...

- Więc wróciliście do siebie?

- Tak- odpowiada głośno Ryder.

- Nie ciebie pytałem, według twoich opowieści wróciliście do siebie już dawno temu.

Zerkam na Rydera i ręce mi opadają. Typowe. Zatem to na moją odpowiedź czeka...

- Tak, znowu jesteśmy razem.

- Więc wybaczyłaś cymbałowi?

- Tak - oznajmiam i słyszę jak za mną marudzi Ryder, ale w tym momencie nie zwracam na niego większej uwagi. Mam ten dziwny intymny moment z moim przyjacielem. Wiem, że martwi się o mnie i chce się upewnić, że wiem co robię.

- Jestem szczęśliwa Knox- tylko kiwa mi głową na zgodę i wraca do zjadania ciasta. Podchodzę do Rydera i ma minkę zbitego pieska, więc daję mu buziaka na pocieszenie. . Ryder oplata mnie swoimi ramionami i przytulam się do jego piersi.

- Oooooo jaki słodki obrazek - krzyczy Danny, nawet nie słyszałam jak wchodzi do siedziby. Odwracamy się do niego i patrzymy jak otępiały stoi przy Knoxie.

- Masz jabłecznik?

- No...

- Daj trochę.

- Nie! To moje!

- Zjesz to wszystko sam?

- Tak! Elle zobiła to tylko dla mnie!

- No weź człowieku się podziel- jęczy Danny jak mały chłopiec.

- Nie dzielę się.

Jeszcze przez chwilę razem z Ryderem słuchamy, jak Danny spiera się z Knoxem o ciasto. Zabawny widok. Po chwili Ryder łapie za mój podbródek i zmusza bym na niego spojrzała.

- Więc jesteś szczęśliwa?- pyta poważnie.

- Tak Ryder, jestem szczęśliwa- potem mnie całuje delikatnie i opiera swoje czoło o moje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro