Zima(Cattails)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Opowiadanie na podstawie gry Cattails

Rozdział 1- Polowanie

-Niech to! Znów mi zwierzyna uciekła!-narzekała Moon, chybiąc w złapaniu czarnego królika. Po chwili, szara kotka z jaśniejszymi, srebrnymi pręgami i jasno-zielonymi oczami, wstała a jej ciało drżało z zimna, spowodowane obecną porą roku- zimą. Nagle usłyszała z tyłu znajomy głos.

-Nie martw się. Na pewno ci się uda za drugim razem. Ponadto radziłbym ci nie krzyczeć na całe gardło-powiedział kocur, który do niej podszedł. Był to pręgowany kot o niebieskich oczach- Scout, który był odpowiedzialny za zaopatrzenie żywieniowe Leśnej koloni, do której on i Moon należeli. 

Moon spojrzała w stronę znajomego- Taa, oby-odparła, ignorując drugą część wypowiedzi i przewracając oczami po czym skierowała swój wzrok w stronę gdzie pobiegła jej zwierzyna. Na szczęście nie była zbyt daleko, więc kocica zaczęła się skradać w jej kierunku. Tymczasem Scout się tylko uśmiechnął i wrócił do polowania w swoim kierunku, gdyż większa liczba zdobyczy była wymagana o tej porze roku i o takiej liczbie kotów jaką miała ich kolonia. Po chwili Moon skoczyła na trawożerce i tym razem udało jej się do złapać i ustawić w swoim ekwipunku. Tak, koty mają ekwipunki, w których trzymają zwierzynę oraz różne inne przedmioty jak np. zioła. Po chwili Moon rozejrzała się po okolicy- nie było już zwierzyny a z krzaków zniknęły wcześniej zebrane zioła- Nie ma już co szukać-pomyślała kotka po czym spojrzała w kierunku drugiego kota. Scout w tym czasie zdołał upolować mysz i też nie znajdując już nic, zawrócił na miejsce startowe. Gdy napotkał Moon, od razu wiedział, że też już jego towarzyszka nic nie może znaleźć- Wracamy?-zaproponował, zdając sobie sprawę, że długie spędzanie czasu poza obozem w zimę nie służy zbyt dobrze zdrowiu, tym bardziej jeśli by napotkali koty z obcej kolonii.

-Oczywiście. Pewnie nasze koty przymierają głodem-powiedziała po czym wstała i skierowała się do obozu, uważnie patrząc czy Scout idzie za nią, gdyż wolała być ostrożna. Jednak przez całą drogę nic się nie stało- jedynymi odskoczniami były zbieranie dodatkowych ziół i mroźniejsze podmuchy wiatru. W końcu towarzysze dotarli do obozu. Był to teren otoczony krzakowym murem, w którego środku były jaskinie, w których spali członkowie kolonii. Po chwili Scout i Moon ujrzeli kota, który pilnował wejścia do obozu- Sarge. Brązowy, pręgowany kocur o zielonych oczach, widząc swoich towarzyszy, wracających z polowania, uśmiechnął się i wstał-Witajcie z powrotem-zawołał

-Witaj Sarge!-odparli chórem Moon i Sout, wchodząc do obozu. Gdy już nim byli, poczuli jakby ulgę- byli w bezpiecznym miejscu, gdzie było cieplej niż na terytorium. Nagle do bohaterów podszedł przywódca kolonii- Mayor. Kremowo-biały, starszy kocur o lazurowych oczach spoglądnął na przybyszy z naturalnym, lekkim uśmiechem.

-Witajcie z powrotem-powiedział-Jak poszło wam na polowaniu?-spytał. W tej chwili Moon chciała się odezwać, gdy nagle jej towarzysz powiedział pierwszy-Nie za dobrze, ale mamy wystarczająco by wyżywić kolonię.

-No co on sobie myśli? By mówić, że w zimę mamy wystarczająco jedzenia.-pomyślała na słowa Scout'a kotka o srebrnych pręgach.

-To dobrze-mruknął przywódca kolonii po czym obrócił się na pieńcie i skierował się do kolonijnego lekarza- Doc'a, nie odzywając się ani słowem, gdyż pożegnania nie były jego specjalnością. Po chwili strażnik postanowił ponaglić dwóch łowców:

-Ej, nie stójcie tak. Macie kociaki do wykarmienia

-Oh, bym zapomniał. Oczywiście, już idziemy!-odparł po czym zwrócił się do Moon-Chodź-machnął ogonem i zamiast skierować się bezpośrednio do składzika, gdzie przetrzymywano zdobycze, zioła i inne przedmioty, skierował się bezpośrednio do jaskini kotki z kociakami.

-W porządku, po co pośpiech. Jak Missy poburczy w brzuchu to zrozumie, że staranie się o kociaki pod koniec jesieni nie było najmądrzejszym pomysłem-powiedział po czym pognała za Scout'em. Kotka nie przepadała zbytnio za wspomnianą wcześniej kotką, gdyż myślała, że jest nie wiadomo kim a sprawę pogorszył fakt, że zaszła w ciążę z Lyrus'em i urodziła cztery kocięta, z którymi musi ciągle przebywać co wykluczało ją z obowiązków. Dlatego Moon jak i reszta kotów musiało ciężej pracować, ponieważ zanim kociaki podrosną i nauczą się sprawnie polować, minie sporo czasu. 

-Nie bądź na nią taka zła-odparł Scout, gdy z kumpelą weszli do jaskini i zostali przywitani przez ciche miauknięcie

-Witajcie moi mili-szepnął Lyrus. Był to niebieski kocur z białym brzuchem, pyskiem, łapami i końcówką ogona. Miał też szaro-żółte oczy które lekko zaświeciły, gdy przechodził ciemnym korytarzem jaskini do wejścia by przywitać nowoprzybyłych-Jak tam było na polowaniu?-spytał, wyglądając na chudego.

-Tak jak zwykle w zimę, szału nie ma-odparła od razu Moon nim Scout zdążył coś powiedzieć i od razu podała co upolowała- czarnego królika.

-Ej, nie było tak źle, w końcu ktoś się czymś naje-wtrącił pręgowany kocur i położył swoją wiewiórkę koło łap Lyrusa na co on, uszczęśliwiony, wręcz podskoczył, ale się opanował, zdając sobie sprawę, że nie powinien budzić swoich kociaków-Dziękuję wam, możecie iść jeśli chcecie.-szepnął po czym zabrał obie zdobycze przez okrągłe miejsce, gdzie spali on i Missy aż do bardziej prostokątnego miejsca, jednak o zaokrąglonych rogach, gdzie były cztery posłania zrobione z trawy i liści, a na których leżały, smacznie śpiąc cztery małe kuleczki. Pomiędzy nimi przechadzała się różowawo-biała kotka o oczach koloru jasnego indigo. Gdy matka zobaczyła swojego partnera, ucieszyła się w głębi serca i podeszła do niego, wyglądając na bardzo wychudzoną, gdyż ostatnio poświęcała masę energii na wykarmienie kociąt, więc świeża zdobycz była dla niej jak niebo w gębie.

-To dla ciebie-mruknął Lyrus, dając jej czarnego królika a sam biorąc wiewiórkę. W końcu on też miał trochę ograniczony czas do polowania, ponieważ też opiekował się kociakami. W międzyczasie Moon zdążyła już wyjść i skierować się do składzika nim Scout nawet się zorientował. Był zdezorientowany gdy stał przez długi czas w miejscu, nie słysząc głosu kotki obok aż wreszcie wyszedł z jaskini i zobaczył szukaną kotkę przy Ember- rudą, pręgowaną kotkę z zielonymi oczami, która pilnowała przechowywanie niezbędnych rzeczy. Kiedy zdecydował się do niej podejść, wnet odłożył resztę zdobyczy i ziół jakie miał czyli mysz i ptaka oraz kilka gorzkników-C-cześć Ember-rzucił krótko

-O, cześć Scout-odpowiedziała-Włśnie miałam rozmawiać z Moon na temat festiwalu zimowego -dodała

-To będzie on niedługo?-niedowierzał kocur, który przeszedł do pozycji siedzącej.

-Tak, niestety. Pewnie koty z innych kolonii będą ostrzyc na nas zęby i pazury, gdyż pewnie sami sobie nie radzą-stwierdziła srebrna kotka, siedząc koło Scout'a.

-Nie myśl, że oni to takie niedorajdy, nieumiejące polować-powiedział, wyrównując oddech i liżąc swoją łapę.

-Zgadzam się z Moon-powiedziała co zaskoczyło pręgasa, gdyż nigdy nie widział Amber, która zgadzała się z  Moon- Ich terytoria na pewno są tak żyzne teraz jak nasze. Dlatego będziemy musieli się przygotować-dodała, gdy nagle usłyszała dźwięk lekarza

-Ember, chodź tutaj!-zawołał błękitno-szary kocur o zielonych oczach.

-O, widać, że nie będę mogła z wami pogadać a tak się fajnie zapowiadało-powiedziała z lekkim posępkiem po czym skierowała się w stronę dźwięku. Scout tymczasem wpadł na pomysł zaoferowania swej koleżance ciekawej oferty

-Chciałabyś pójść ze mną na spacer?-spytał, stając na przeciw niej.

-Sorra, ale od razu ci mówię, że nie zamierzam być twoją partnerką. Za żadne skarby!-syknęła kotka i odwróciła się na pięcie, kierując się do swojej jaskini-Emm, przepraszam, nie sądziłem, że tak zareagujesz-dodał z mimowolnym śmiechem jakby śmiał się z własnych porażek. Po chwili jednak pojawiło się w jego głowie pytanie gdy spojrzał w lekko zachmurzone, zimowe niebo: co teraz mam zrobić?

Rozdział 2-Festival


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro