3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Proszę uważa... - zaczęłam spokojnie, gdy wysoki mężczyzna warknął głośno.

- Uważaj, jak łazisz!- warknął w tym samym czasie, przez co mały blondyn schował się za mnie.

- To Pan na nas wpadł, mając nos w swoim telefonie. Proszę patrzeć na przed siebie, bo kiedyś może się to źle skończyć. – odpowiedziałam, chłodno.

- Wiesz kim ja jestem? - spytał, patrząc na mnie z pogardą. Przejrzałam się jego twarzy. No nie wierzę...

- Nie mam pojęcia i szczerze mało mnie to obchodzi. – skłamałam gładko, podnosząc rower. – Proszę uważać następnym razem.

Złapałam Rin'a za rękę i szybko wyminęłam zszokowanego mężczyznę. Nie odwracając się za siebie, dotarliśmy w końcu na miejsce.

Studio fotograficzne mieściło się w sześciopiętrowej kamienicy i zajmowało trzy pierwsze piętra. Było jednym z pięciu najlepszych w mieście i właściciel doskonale o tym wiedział. Pomieszczenia były wykonane w rustykalnym stylu, a na ścianach można było zobaczyć największe osiągnięcia fotografów pracujących w tym miejscu. Przywitałam się uprzejmie z młodą recepcjonistką, która zawsze daje komiczne babeczki Rin'owi. Jej rodzice prowadzą cukiernię na bardzo wysokim poziomie, a ich wyroby są naprawdę przepyszne mimo niecodziennego wyglądu. W tej chwili blondynek pochłaniał ciastko w kształcie zielonego gluta z Hotelu Transylwanii.

Zostałam również poinformowała, że Michael kończy sesję i będzie wolny za dwadzieścia minut. W związku z tym postanowiłam poczekać w jego gabinecie, który znajdował się już w dużym pokoju z wielkim oknem, które pokazywało najpiękniejszą część miasta. Leżał na trzecim piętrze i już z niego można zobaczyć jak miasto tętni życiem. Usiadłam na skórzanej kanapie, a Rin nie mogąc usiedzieć w miejscu, jeździł rowerem po pomieszczeniu. Nogi najwyraźniej przestały go już boleć i całe szczęście, że znajdowało się tu mało ważnych rzeczy.

Po trzydziestu minutach czekania drzwi się otworzyły, a do środka wszedł nie kto inny jak Michael. Niestety nie był sam. Tym razem przy jego boku nie było zarumienionego praktykanta, tylko młoda, wyglądająca na dwadzieścia lat kobieta. Prawdopodobnie jego nowa asystentka, którą chciał zatrudnić jakiś czas temu. Jak widać, udało mu się. Uśmiechnęłam się delikatnie, a dziewczyna spojrzała na mnie spod łba. Oho, czyby ktoś tu niedoinformowany i uważał mnie za zagrożenie? Zachciało mi się śmiać.

- Pan Michael, nie ma teraz czasu na nieproszonych gości. – powiedziała chłodno, a gdyby wzrok mógł zabijać pewnie leżałabym martwa. Jak dobrze, że jednak tak nie jest.

- Wujek Mi! - mały chłopiec rzucił się na wysokiego mężczyznę, który rzekomo nie miał teraz czasu na nieproszonych gości. A uśmiech nadal nie chciał mi zejść z twarzy, w związku z tym rozwaliłam się jeszcze bardziej na kanapie, jakby tu było moje miejsce.

- Tiffany możesz już odejść. – powiedział, wysoki czarnowłosy mężczyzna, skupiając całą swoją uwagę na Rin'ie.

- A-ale...! - jęknęła, nadal zabijając mnie wzrokiem.

- Już. - powiedział stanowczo Mike. Kobieta wyszła, a czarnowłosy wraz z blondynem opadli obok mnie. - Powiedz mi, kobieto, czemu jest coraz mniej facetów, którzy chcą u mnie pracować? - westchnął głośno.

- Bo wszyscy się Ciebie boją. Albo wiedzą, że stracą swoją cnotę w kiblu, pracując tu. - ostatnie słowa powiedziałam bardzo cicho, aby mój pierworodny tego nie usłyszał.

- Patrz! Patrz, na mój rower! To Bat mobil! - krzyknął Rin, zeskakując z kolan faceta. Mike nie był mu dłużny i również szybko poszedł do nowego nabytku, również się z niego ciesząc jak małe dziecko. Dwa małe ciołki. Moje ciołki. Zapominając o mężczyźnie z moich koszmarów, patrzyłam na uśmiechniętą twarz mojego syn.

Michael'a poznałam cztery lata temu. Właśnie dostałam propozycje nowej pracy, a on zaczynał swoją pracę jako profesjonalny fotograf dla jakiegoś magazynu. Naprawdę świetnie nam się rozmawiało i mieliśmy dużo wspólnych zainteresowań. Kilka dni później zadzwonił do mnie, umawiając się na kolejne spotkanie. Ale dopiero przy czwartej wizycie w księgarni, dowiedział się, że mam syna. Przy okazji, ja dowiedziałam się, że Mike gra w innej drużynie... Albo w tej samej co ja. W każdym razie, też lubi facetów. Nie przeszkadzało mi to, co przyjął z dużą ulgą. Gdy poznał Rin'a, od razu się go pokochał. Zaczął kupować mu tonami różne zabawki i ubranka z Batmanem. To właśnie przez niego mały blondyn ma fioła na punkcie komiksów o super bohaterach.

Razem spędziliśmy jeszcze dwie godziny, a Mike wywołał nasz zdjęcia... przy okazji robiąc sobie kilka selfie z Rin'em przy rowerze, które też znalazło się w nowym albumie. Czarnowłosy podrzucił nas swoim samochodem do kawiarni, w której kiedyś pracowałam. Prawie tydzień nie było nas Pani Smith. Ostatnio często tam przesiadała, bo Chris miał małe problemy z nowymi pracownikami. A jeśli jej tam nie było, zawsze to okazja by zjeść przepyszne jedzenie.

Na całe szczęście, kobita była obecna w kawiarni. Razem zjedliśmy wczesny opad, a Rin opowiadał swojej przyszywanej babci o rowerze. Rozmowa trwała dobre kilkanaście minut, gdy chłopiec stwierdził, że idzie poważnie porozmawiać z Barrym o jego deserze, w którym zdecydowanie było za mało bitej śmietany.

- Tylko nie bądź dla niego surowy, Rin. – powiedziałam, starając się nie śmiać na głos.

- Mamo. Wujek musi wiedzieć, że bita śmietana to podstawa każdego deseru i nigdy nie jest jej za dużo. – odpowiedział poważnie, po czym odszedł. Długo nie wytrzymałam i zaczęłam wraz z straszą kobietą zaczęłam chichotać.

- Coś Cię trapi, moje dziecko? – zapytała z troską, Pani Smith.

- To nic poważnego. – odparłam, niedbale machając ręką. Mam nadzieję, dodając w myślach.

- Widzę, że coś się dzieje. Co zaprząta Twoje myśli?

Spojrzałam na nią. Zawsze mogłam jej wszystko powiedzieć i to ona pomagała mi w ciężkich chwilach.

- Spotkałam Go dziś. – powiedziałam szeptem, wzdychając.

- A więc jest tu. – stwierdziła babunia, a ja przytaknęłam. – Poznał Cię?

- Nie sądzę. – pokręciłam głową. – Wymieniłam z nim trzy zdania.

- Na razie się nie ma co martwić. – powiedziała. – Nie przejmuj się nim. Może jest tylko przejazdem.

- Możliwe. – powiedziała, wzruszając ramionami. Nie powinnam się nim przejmować, ale niestety te spotkanie przywołało wiele niechcianych wspomnień. Dopóki mam Rin'a wszystko będzie w porządku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro