4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Matt pov.

Wczorajszy dzień nie należał do najlepszych. Zresztą, nie należał nawet do tych dobrych. Był po porostu fatalny. Od samego rana zaczęły się pojawiać problemy z projektem, który realizowałem. Spotkania z inwestorami zostały odwołane, a działkę, którą aktualnie zarządzam zalało przez złe doprowadzenie kanalizacji.

Scott się na mnie obraził, bo nie chciałam przyjechać do niego na obiad. Pewnie przy okazji jego żona się na mnie wkurzy, że denerwuje jej męża. Przyjaciel z dzieciństwa czy nie, mógł zrozumieć, że nie mam czasu przy tak dużym projekcie.

Następnie dziewczyna, z którą się od dwóch miesięcy spotykałem odwołała nasze spotkanie, używając miesiączki jako wymówki. Podobno tak strasznie bolał ją brzuch, że nie dała rady wyjść z łóżka. To bym jeszcze zrozumiał, poważnie. Ale pół godziny później spotkałem ją z innym kolesiem w jednej z popularnych restauracji, gdzie poszedłem tam na samotny lunch. A to, że dodatkowo była moją sekretarką, dość nieudolną przy okazji to ją zwolniłem. Raczej nie powinienem zatrudniać na te stanowisko pięknych kobiet tylko te wykształcone z pożądanymi kwalifikacjami.

Gdy już porządnie wkurzony i nadal głodny wyszedłem z tego lokaju, zadzwonił telefon, że spotkanie z jutrzejszego dnia zostało przełożone na dziś, więc musiałem się spieszyć. I to wtedy wpadłem na babę z dzieckiem, a jej przeklęty rower spadł mi na stopę. To chyba przelało czarę i się na niej wyżyłem. Mimo, że byłem pod wrażeniem jej spokojnego podejścia, wkurzyłem się jeszcze bardziej gdy tak po prostu odwróciła i odeszła. Nawet nie przeprosiła!

Teraz siedziałem w swoim biurze, stukając palcami o blat biurka. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Nie potrafiłem się na niczym skupić. Patrzyłem na stos dokumentów, które musiałem przejrzeć w najbliższym czasie. Błądziłem myślami po ostatniej kłótni ze Scott'em, gdy zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. O wilku mowa.

- Czego?

- Nie takim tonem. - powiedział Scott, po drugiej stronie.

- No to szybko mów czego chcesz. – mruknąłem, patrząc na stertę dokumentów do przejrzenia.

- Spotkałem dzisiaj kogoś ciekawego.

- Weź nie pierdol, tylko przejdź do rzeczy. - moja cierpliwość się powoli kończyła, a ja nie potrzebowałem dodatkowej gry w zgadywanki.

- Oho... dobra. To wpisz sobie w Internet "****"* i wybierz magazyn numer 78, strona 49 i wyobraź sobie tą Panią w blond włosach. - rozłączył się.

No co za... Eh, szkoda słów. Nie mniej jednak zrobiłem to co mówił. Po jakimś czasie znalazłem odpowiednią stronie i przeglądałem się pięknej brunetce. Była bardzo w moim typie, a jej delikatna uroda naprawdę mnie zachwyciła. Dopiero po kilku zdjęciach dalej, zdałem sobie sprawę kto to jest. Mia, młodsza siostra Scott'a, z którą umawiałem się w czasach liceum. Zniknęła na sześć lat i wcale jej się nie dziwiłem. Westchnąłem, przecierając dłonią twarz. Czy będzie chciała mnie widzieć. Nie sądzę. Ale zawsze warto spróbować.

Wyszukałem w Internecie adres jej agencji i zostawiając za sobą stos papierów, które jeszcze parę chwil temu były na pierwszym miejscu moich obowiązków.

***

Stałem właśnie w recepcji, próbując wydobyć informacje o Mii. Nic. Nawet mój urok osobisty nie działał na recepcjonistkę. Była bardzo zawzięta. I gdy już miałem się poddać, usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi windy. Moja nadzieja wzrosła dwukrotnie, gdy zobaczyłem kto wychodzi z małego ustrojstwa. Piękna brunetka, niosąca na rękach małego blondwłosego chłopca. Na jej twarzy błąkał się delikaty uśmiech, gdy słuchała co mówi do niej dziecko. Mimowolnie również się uśmiechnęłam i zrobiłem krok w jej stronę. To jej syn najpierw mnie zauważył, przez co kobieta także spojrzała w moją stronę.

- Mia. - powiedziałem z uśmiechem, robiąc kolejne kroki w jej stronę. Jej oczy rozszerzyły się w szoku i zrobiła dwa kroki w tył. Nie wiem czego oczekiwałem, ale ten widok mnie zabolał.

- O, dzień dobry Panie Matthew. – odezwał się przyjazny głos za mną. – Wydaje mi się, czy byliśmy umówieni dopiero za tydzień?

- Ee... - zająkałem się. – Tak, tak. Jak najbardziej. Dziś mam trochę ważniejsze sprawy do załatwienia. – kątem oka zauważyłem, jak brunetka pośpiesznie idzie w stronę drzwi. – Przepraszam, porozmawiany później.

- Mia! Proszę zaczekaj. – zawołałem za nią. – Możemy porozmawiać?

- Nie mamy o czym. – powiedziała, patrząc na mnie obojętnie. Tak, zdecydowanie się zmieniła.

- Wydaje mi się, że mamy. – spojrzałem na nią wymownie. – Nie widzieliśmy się tyle czasu.

- Tak i dałabym dużo by nie widzieć Cię przez całe swoje życie. – A teraz żegnam.

Odwróciła się na pięcie i ruszyła w drogę, przenosząc chłopca na drugie biodro. Patrzyłem na nich przez chwilę, gdy blondynek spojrzał w moją stronę. Uśmiechnęłam się delikatnie, na co ten wystawił do mnie język. Zaskoczony uniosłem brew. Nagle przypomniałem sobie ostatnią rozmowę z Mią przez telefon.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro