3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Jak na czternastolatkę zadziwiająco dobrze strzelasz z broni -
Nie odzywałam się. Nie wiedziałam jak to wytłumaczyć. Po prostu lubiłam chodzić na strzelnicę. W sztukach walki też nie byłam najgorsza. Jedyny problem to taki że broń miałam nielegalnie. Ale cóż najmłodsi z pewnie moich braci, bo teraz gdy tak myślę to ta piątka mężczyzn musiała być moimi braćmi, nie wyglądali na pełnoletnich. Podniosłam wzrok na Vincenta. Nadal się we mnie wpatrywał, oczekując mojej reakcji.
- Kto cię uczył strzelać? - powiedział, gdy zauważył że na niego patrzę.
- Sama się nauczyłam. Lubię chodzić na strzelnicę - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Powiedz mi, jakim sposobem zdobyłaś broń w wieku czternastu lat? - To już było trochę bardziej wymagające pytanie. Prawda jest taka, że znalazłam ją w domu i ją po prostu wzięłam. Ale przecież nie mogę tak odpowiedzieć.
- Zapomniałam odłożyć ją jak byłam na strzelnicy no i... miałam ją ze sobą - Tak wiem jestem mistrzynią kłamania (wyczujcie ten sarkazm).
- Lilian, pierwszą rzeczą jaką nauczysz się ode mnie, jest to że nie toleruję kłamstwa - Skinęłam głową. Oczywiście że wykrył że kłamię. To było do przewidzenia.
- A więc zadam jeszcze raz pytanie: jakim sposobem zdobyłaś broń? - Yhm, nie odpuści. Cóż powiem prawdę bo nie widzi mi się żeby w pierwszym dniu pobytu u braci dostawać kazanie.
- Znalazłam ją w domu i po prostu wzięłam - spuściłam wzrok. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Do sali wbiegła Hailie z drugim najstarszym bratem. Jak dobrze pamiętam, miał na imię Will. Hailie podbiegła do mnie i mnie przytuliła.
- Lily! Jak dobrze że nic ci nie jest! - przytuliłam ją. Moją kochaną siostrzyczkę.
- Uważaj bo jeszcze ją udusisz - powiedział Will, na co obie się zaśmiałyśmy. Hailie usiadła obok mnie na łóżku.
- Popilnujesz je chwilę? Muszę gdzieś zadzwonić - powiedział Vincent wstając. Will skinął głową. Nie rozumiałam czemu niby trzeba nas pilnować. Will usiadł na miejscu Vince'a.
- Tak w ogóle jestem Will - powiedział do mnie.
- Ja jestem Lilian - powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Tak nawiasem mówiąc, masz dobrego cela - matko, czyli wszyscy bracia już wiedzą o moim "wyczynie". Przewróciłam oczami. Po chwili wrócił Vince.
- Dostałaś wypis ze szpitala. Jedziemy do domu - powiedział do mnie. Powoli wstałam. Kulałam lekko na nogę w którą dostałam kulą. Brzuch mnie nadal trochę bolał, ale czułam się dobrze. Will spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem.
- Dasz radę dojść? - skinęłam głową. To miłe że się o mnie troszczył. Naprawdę był przeciwieństwem swojego brata Vincenta. Doszliśmy do auta. Ja z Hailie usiadłyśmy z tyłu, a Will z Vincentem z przodu. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy do Willi. Wysiadłam z auta i zakręciło mi się w głowie. Miałam mroczki przed oczami. Zemdlałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro