🎶24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wychodząc z toalety usłyszał, jak Kyungri z kimś rozmawia. Nieraz się zdarzało, że podczas ich romantycznej randki do jego dziewczyny nagle dzwoniła przyjaciółeczka, więc w ogóle się nie dziwił. Chociaż wkurwiało go to bardzo. Jednak nieco się zaskoczył, kiedy w momencie, kiedy wszedł do salonu, zobaczył blondynkę z jego telefonem w dłoni, uśmiechającej się w taki sposób, że Jeon o mało nie zrobił w gacie.

-Coś się stało? - ledwo z siebie wydusił, bojąc się powiedzieć choćby złego słowa. Nie to, że bał się kobiety, ale te różowe szpony mogły z łatwością wydłubać mu oczy, a jedno już wystarczająco spierdalało.

-Coś się stało? Ah, nic takiego. Wiesz, tylko twoja blondyna cię potrzebuje - parsknęła śmiechem, rzucając komórką na sofę, z której zaraz zabrała swoją torebkę, najpierw odrywając z niej kudłatą zawieszkę, które kupili razem na ich miesięcznicę. -Z nami koniec, Jeon.

-Poczekaj, Kyungri, wytłumacz mi na spokojnie o co chodzi. Jaka blondyna? Jaki koniec, o czym ty mówisz? - szybko znalazł się przy niej i chwycił jej dłonie w nadgarstkach, uniemożliwiając zaatakowanie jego twarzy (ale wcale się tego nie bał. Wcale).

-Zapytaj tej, z którą mnie zdradzasz. Ja wychodzę - szarpnęła się, wyrywając dłonie z jego uścisku, a w następnej sekundzie Jungkook poczuł piekący ból na policzku. Był tak oszołomiony, że nie potrafił już nic z siebie wydusić. Jedynie patrzył, jak dziewczyna opuszcza jego dom, aż nazbyt kręcąc przy tym biodrami, jakby chciała pokazać ile właśnie stracił.

Nie miał pojęcia co się właśnie stało, ale wiedział jedną rzecz. Jest tylko jedna osoba, która nazywa się jego blondyną.

Nawet nie miał zamiaru oddzwaniać do chłopaka. Nie obchodził go teraz kompletnie, ani to, że ponoć go potrzebował. Zniszczył mu związek, a tym samym i plany na jutrzejszego sylwestra.

I wszystkie pieniądze za wynajęcie najlepszego pokoju w hotelu poszły się pieprzyć.

Tym razem nie miał zamiaru puścić mu tego płazem, ale nie chciał też iść do jego domu. Kiedy tylko wrócą do szkoły, będzie miał z nim do porozmawiania i raczej nie będzie to przyjemna dyskusja, albo zwykłe dogryzanie.

ʬʬʬ

Dni mijały. Przez resztę przerwy świątecznej Jungkook myślał o tym, o czym zamierzał porozmawiać z Taehyungiem. Nie, o tym, co zamierzał mu kulturalnie zakomunikować.

Jednak młodszy nie zjawił się w szkole w poniedziałek.

Myślał wtedy, że to nic takiego, że może po prostu odsypia jeszcze sylwestra, albo urodziny, bo w końcu wypadają w podobnych terminach.

Ale we wtorek również go nie było.

To nie tak, że Jeon zaczął się martwić. W końcu mimo nienajlepszych ocen, Taehyung nigdy nie opuścił żadnego dnia. Ba, nawet się nie spóźnił.

Kiedy każdego poranka budził się z nadzieją, że w końcu będzie mógł odbyć z nim rozmowę, jego plany były niszczone przez kolejne nieobecności blondyna.

Cały tydzień.

Czekał na niego dokładnie tydzień, co wieczór dodając kolejne argumenty do przygotowanego w głowie przemówienia. A chęć nagadania mu, jak jeszcze nigdy, dalej pozostawała jednakowo silna.

Jednak coś się w nim złamało, kiedy w piątek do szkoły przysedł Jimin z podbitym okiem. Nie miał pojęcia, co mu się stało, ale gdzieś w środku zaczął kłębić się ten dziwny rodzaj niepokoju.

I sam nie wiedział czy to przez to, czy przez chęć jak najszybszego nagadania młodszemu, ale zerwał się z trzech ostatnich lekcji, biegnąc co sił w nogach do domu Kima.

Sam nie wiedział kiedy cała droga minęła, a on dobijał się z całych sił do drzwi. Serce biło mu jak oszalałe, co zwalał przede wszystkim na wysiłek.

Ale każdy wie, że to przez strach o jego chłopca.

W końcu usłyszał, jak po drugiej stronie ktoś otwiera kilka zamków, aż w końcu grube drewno się przed nim uchyliło, a zza niego wysunęła się blada twarz, której na początku nie poznał.

Podkrążone oczy, w których nie było żadnego wyrazu, spierzchnięte, ale pełne wargi, zapadnięte policzki, posklejane włosy, porozrzucane na wszystkie strony... w kolorze jasnego blondu.

-Troszkę się spóźniłeś, kicajko.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro