🎶37

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Chanle, Yuna, Wonwoo... Czy są wszyscy? - pan Choi chodził już od dobrych kilku minut po autobusie i sprawdzał, czy każda osoba jest obecna i zajmuje swoje miejsce.

Ich klasa była bardzo... Podzielona. Z przodu oczywiście siedział Chenle z Yuną, bo nie ukrywajmy, że byli klasowymi kujonami. Sanha jak zwykle doczepił się Yeri, ale ta jakby chciała się od niego oderwać, bo co chwilę uciekała na inne siedzenia. Jednak młody rudzielec był jak jaskiniowiec - niezłomny w osiąganiu celów. Chanmin i Seolhyun, i jeszcze kilka osób siedzących razem na przodzie.

Szczerze mówiąc sam Taehyung nie znał części z nich.

A on sam razem z Jungkookiem zajmowali miejsce na przedostatnim siedzeniu, bo na tym dużym, poczwórnym siedzieli Jaebum, Yugyeom, Mingyu i Wonwoo.

Jechali małym autokarem, wręcz idealny dla ich małej klasy, która po dokładnym przeliczeniu liczyła 16 uczniów, a nie kilku, jak na czacie klasowym. Pewnie dlatego blondyn nie zna ich imion.

-Taehyungie, zapiąłeś pas? - z błądzenia wzrokiem po drzewach, uśmiechających się do niego zza okna oderwał go głos szatyna i jego duża dłoń, gładząca ramię mniejszego.

-To jest autokar, tu nie ma pasów - rozejrzał się jeszcze po swoim siedzeniu, ale faktycznie nie widział dookoła żadnego zapięcia bezpieczeństwa. Głupiutki Jungkookie.

- Nie ma? W takim razie ja muszę Cię trzymać - na ustach wyższego od razu zarysował się psotny uśmiech, a jego ramiona znalazły się na pasie blondyna, przytulając go mocno do swojego boku.

Policzki Kima od razu pokrył rozkoszny róż, który rozczulił Jungkooka do granic możliwości. I nie ważne było, że praktycznie każdy mógł ich zobaczyć.

ʬʬʬ

-Jungkookie, kiedy będziemy... - majaczył młodszy, którego powieki z każdą chwilą stawały się coraz cięższe. Tak bardzo chciał spać, ale za nic w świecie nie potrafił zasnąć w telepiącym się autobusie z krzyczącymi nastolatkami dookoła.

A szatyn już nie wiedział co poradzić. Oczywiście nie miał dość swojego chłopca i jego marudzeń, po prostu nie mógł patrzeć jak się męczy. Taehyung nigdy nie znosił dobrze podróży, dlatego już wcześniej zadbał o wlanie w niego syropków dla dzieci, pomagających przy chorobie lokomocyjnej.

I nagle doznał olśnienia.

Wyciągnął z plecaka swój telefon i słuchawki, trochę zajęło, zanim rozplątał te piekielne kabelki, ale kiedy już w końcu mi się udało, podał jedną z nich mniejszemu.

-Proszę, oprzyj się na mnie i włóż do uszka - rozkazał miekkim głosem, uśmiechając się do niego delikatnie, a Kim po prostu nie potrafił nie wykonać jego poleceń. Dlatego już po kilku minutach blond czupryna spoczywała na ramieniu siedzącego obok chłopaka, a w uszach obu były małe słuchaweczki.

Jeon odblokował telefon i od razu wszedł w otwarzacz muzyki, wybierając jego ulubiony utwór.

Wraz z pierwszymi nutami piosenki i Jungkook zaczął śpiewać cicho razem z artystą, prosto do wolnego uszka jego maleństwa. Głosy zlewały się w głowie Taehyunga we wspólną całość, która brzmiała piękniej, niż jakakolwiek piosenka, jaką słyszał.

What if, what if we run away

What if, what if we left today

What if, we say goodbye to safe and sound

What if, what if we're hard to find

What if, what if we lost our minds
What if, we looked and fall behind and then never found

And when the lights start flashing like a photobooth

And the stars exploding

We'll be fireproof

My youth, my youth is yours

Trippin' on skies, sippin' waterfalls
My youth, my youth is yours
Runaway now and forevermore
My youth, my youth is yours
A truth so loud you can't ignore
My youth, my youth, my youth
My youth is yours

Nim szatyn się obejrzał, młodszy zasnął ukojony do snu piosenką w wykonaniu swojego ukochanego. Uśmiechnął się pod nosem, pochylając odrobinę, aby na lekko rozchylonych ustach blondyna złożyć ledwo wyczuwalny i krótki pocałunek.

Ich pierwszy, choć niekoniecznie świadomy z obu stron.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro