10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Czyli jednak podsłuchiwałaś – skrzywił się.

Maria popatrzyła na niego ostrożnie, po czym opuściła głowę i skuliła się na kanapie.

– Nie wiesz, że nie ładnie nie odpowiadać? Wkurwia mnie to! – ryknął.

– P-przepraszam – wydukała cicho.

– Naucz się mówić głośniej, bo jeszcze raz dostaniesz!

– Przepraszam – powtórzyła, lecz głośniej i pewniej, a z jej oczu wypływało coraz więcej łez.

Maria nie była wstanie zapanować nad emocjami. Strach, złość i bezradność wypełniły jej ciało, paraliżując je. Chciała zamknąć oczy, lecz bała się poruszyć. Zaczynała mieć coraz większą ochotę na skrzywdzenie siebie, zanim zrobi to oprawca.

– Podsłuchujesz, udajesz, mówisz za cicho... Jesteś niegrzeczna, Mario – rzekł porywacz z nieprzyjemnym uśmiechem na ustach. – Prawie było mi cię żal... No ale cóż, poznałaś moje imię, a to nie wróży dla ciebie nic dobrego – zagroził, po czym znów zaczął wystukiwać czyjś numer w telefonie. Sygnał był bardzo krótki.

– Czego? – warknął mężczyzna w słuchawce.

– Obudziła się.

– No widzisz, Kajetan... jak chcesz, to potrafisz – zadrwił.

Porywacz zacisnął powieki i dygnął głową w jedną stronę. Maria wyczuła, że jest tylko pachołkiem faceta, do którego dzwoni.

– Co mam z nią zrobić? – zapytał, ignorując zaczepkę i utwierdzając Marię w jej przekonaniu.

– Odprowadź do jej nowego pokoju, a niby co innego? – zirytował się ten drugi.

– Kiedy przyjedziesz? Nie mam czasu jej tu tyle pilnować, no i... zna moje imię – przyznał się niechętnie.

– Czy ty kurwa nie potrafisz załatwić jednej rzeczy porządnie? Ile ona z tobą jest? Kilkanaście godzin? A ty już zdążyłeś spierdolić tak proste zadanie – wybuchnął.

– Jeszcze jedno słowo, a twoja niunia będzie żarła piach w twoim pięknym ogrodzie – zagroził porywacz, po czym splunął głośno na dywan.

– Będę za kilka godzin – odparł ten drugi. – Odprowadź ją do pokoju i postaraj się niczego nie zjebać. Jak coś jej się stanie do mojego przyjazdu, twój brat nigdy nie wyjdzie z pudła – zaszantażował. – No i posprzątaj tę melę – rozłączył się.

Oprawca przymknął oczy i przełknął ślinę. Maria obawiała się, co może zrobić ze złości na tego drugiego, lecz poczuła się bezpieczniej, gdy usłyszała, że nic nie może się jej stać jeszcze przez najbliższe kilka godzin. Daje jej to czas na ułożenie jakiegokolwiek planu, w którym mogłaby wykorzystać trzymane w ręku szkło. Bała się jednak, że Kajetan zauważy je, zanim dotrą do pokoju.

– Zbieraj się – rozkazał, podchodząc do kobiety.

Maria chcąc zapewnić sobie maksymalne szanse na przeżycie, bardzo szybko spełniła rozkaz porywacza i natychmiast stanęła przed nim, chowając ręce za siebie. Mężczyzna złapał głęboki oddech i ciesząc się z posłuszeństwa Marii wskazał jej kierunek drogi. Gdy dotarli na miejsce wepchnął ją do środka na tyle mocno, że Maria upadła, a szkło wbiło się w jej rękę. Wiedziała jednak, że nie może pokazać emocji, więc dopóki drzwi nie zamknęły się, pozostawała w bezruchu.

– On nie będzie dla ciebie taki miły, jak ja – rzucił na odchodne.

Maria zawyła z bólu, lecz wiedziała, że każdy jej ruch jest rejestrowany przez kamerę, do której jest zwrócona tyłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro