Dziewczyna z kawiarni

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co teraz zrobimy? – zapytał Martin.

- Nie mam pojęcia – odpowiedziałam szczerze. – Nie mamy żadnego punktu zaczepienia. Nic. Jesteśmy w czarnej dziurze.

- Trzeba myśleć pozytywnie – rzekł Adam.

- Tu nie ma żadnych pozytywów! – uniosłam trochę głos.

- Przepraszam – znowu zapadła cisza.

Wstałam i oznajmiłam, że idę się przejść. Patryk chciał iść ze mną, ale wybiłam mu ten pomysł z głowy. Aktualnie mój wypożyczony samochód był dowodem w spawie, więc wybrałam się na mały spacer. Chodziłam bez celu. Dzisiaj pogoda nie dopisywała. Zbierały się czarne chmury. Nie uszłam dwudziestu metrów i poczułam pierwszą kroplę na czole. Po chwili zaczął padać deszcze. Weszłam do pierwszego budynku, jaki miałam na drodze. Akurat trafiłam do kawiarni. Poprosiłam o herbatę i usiadłam przy stoliku. Po pięciu minutach kelnerka przyniosła mi gorący napój i mimochodem spojrzała na moją broń.

- Jestem w pracy – wytłumaczyłam.

- Czy mogę o coś zapytać?

- Jasne – odparłam i upiłam łyk herbaty.

- Pani prowadzi sprawę śmierci Jennifer?

- Tak. Ja i mój kolega. Znałaś Jennifer?

- Tak. Chodziłyśmy do tej samej klasy.

- Usiądź proszę.

- Nie mogę, jestem w pracy.

- Wytłumaczę to twojemu szefowi. Siadaj – dziewczyna zajęła miejsce naprzeciwko mnie. – Jak się nazywasz?

- Carolina Montevest.

- Jak dobrze znałaś Jennifer?

- Tylko chodziłyśmy razem do klasy. Nie przyjaźniłyśmy się, jeżeli o to pani pyta. Odzywałyśmy się do siebie czasami, ale tak jak koleżanki z klasy. Gdy usłyszałam, że zaginęła, to pomyślałam, że może za bardzo poimprezowała i leży gdzieś, ale teraz dowiedziałam się, że nie żyje. Biedna.

- Jennifer dużo imprezowała? – zapytałam.

- Może nie tyle co dużo imprezowała, ale jak szła się zabawić, to bawiła się na całego. Kiedyś podobno po jednej imprezie przyjaciółki znalazły ją u jakiegoś faceta w domu – ściszyła głos.

- Wiesz jak się nazywa ten facet?

- Nie, niestety nie. Słyszałam tak w klasie, ale nie wiem nawet czy to jest prawda.

- Nie wiesz też, gdzie ją znalazły? Pytam o adres, albo przybliżone miejsce.

- Przykro mi, ale nie.

- Dziękuję, że mi to powiedziałaś.

- Niech pani znajdzie jej zabójcę.

- Zrobię wszystko, żeby go znaleźć i zaprowadzić przed sąd – powiedziałam i dziewczyna wróciła do pracy.

Na dworze ciągle padał deszcz. Skończyłam pić herbatę i wtedy zadzwonił telefon.

- Gdzie jesteś? – zapytał Patryk.

- Jakieś dziesięć minut d posterunku. Niedługo wrócę.

- Przyjadę po ciebie. Strasznie pada.

- Nie trzeba. Poczekam, aż deszcze trochę zelżeje i przyjdę – rozłączyłam się.

Ta kelnerka trochę namieszała mi w głowie. Przyjaciółki Jennifer nawet nie wspomniały, że tak imprezowała. Może zabił ją ten facet, u którego kiedyś ją znalazły. Muszę koniecznie dowiedzieć się kim on jest i gdzie mieszka.

Wypiłam jeszcze jedna herbatę i zjadłam ciastko. Deszcz nadal padał, ale już nie tak mocno, więc zapłaciłam i wyszłam. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę posterunku. Gdy wchodziłam do środka, zatrzymał mnie młody chłopak. Powiedział mi, że mam już zastępczy samochód. Szybko. Wzięłam kluczyki i poszłam na górę. Weszłam do gabinetu.

- Mam dla was dwie wiadomości. Dobra i złą – zakomunikowałam.

- Laura. Jesteś cała mokra – zauważył Patryk. – Nie możesz tak chodzić, bo się przeziębisz.

- Jest okej. Słuchajcie, byłam w kawiarni...

- Takiej to dobrze – skomentował Martin.

- Cicho bądź i słuchaj mnie. Byłam w kawiarni – podjęłam przerwany wątek – Kelnerka, która przyniosła mi herbatę, chodziła z Jennifer do klasy. Słyszała, że Jennifer może nie imprezowała często, ale za to jak się bawiła, to na całego. Kiedyś przyjaciółki znalazły ją w domu jakiegoś mężczyzny. Dobra wiadomość to taka, że prawdopodobnie ten mężczyzna zamordował Jennifer.

- A zła to ta, że nie wiemy, gdzie mieszka i jak się nazywa? – zapytał Patryk.

- Otóż to – przytaknęłam.

- No to musimy to ustalić – powiedział Adam.

- Tak. Musimy dowiedzieć się też, czemu Sara i Melania nic o tym nie wspomniały.

- My się tym zajmiemy – oznajmił Mateusz.

- Niech podadzą wam rysopis tego mężczyzny – oddałam.

- Jasne. Niedługo będziemy z powrotem – odparł i wyszli w trójkę.

- Musisz jechać się przebrać. Nie będziesz tak pracować – powiedział Patryk, gdy zostaliśmy sami.

- Nic mi nie będzie. Myślisz, że nigdy tak nie pracowałam. Daj spokój, w Polsce...

- Nie wiem, co było w Polsce, ale tutaj jestem twoim szefem i będziesz mnie słuchać. Albo pojedziesz sama, albo cię zawiozę.

- Okej. Sama pojadę. Dostałam auto zastępcze – pokazałam mu kluczyki. – Daj klucze do domu – schowałam je i wyszłam.

Pojechałam do domu i przebrałam się. Na dworze się rozpogadzało, więc założyłam czarne spodnie, adidasy i szarą bluzkę z krótkim rękawkiem. Spojrzałam na zegarek w kuchni. Wskazywał 14:56. Postanowiłam zrobić sobie kawę. Wstawiłam wodę i czekałam, aż się zagotuje. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Czyżby Patryk postanowił mnie skontrolować? Poszłam na korytarz, ale nikogo nie było.

- Patryk! – zawołałam, bo pomyślałam, że może poszedł na górę.

Woda zaczęła się gotować. Wróciłam do kuchni i zalałam kawę. Odstawiłam kubek na szafkę i poszłam na piętro.

- Patryk!

Znowu odpowiedziała mi cisza. Stałam na schodach, gdy usłyszałam dźwięk. Wystraszyłam się, a to był tylko mój telefon. Dzwonił Patryk. Dziwne. Odebrałam.

- Przebrałaś się już? – zapytał.

- Tak. Gdzie ty jesteś?

- Na posterunku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro