SMS

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Otworzyłam wiadomość.

                        „ Jedna osoba z głowy. Spróbuj mnie znaleźć".

Przeczytałam kilka razy tą wiadomość. Czy właśnie porywacz i jednocześnie zabójca wysłał mi smsa? Wstałam i pobiegłam do informatyka.

- Czy możesz ustalić numer skąd to wysłano? – zapytałam pokazując wiadomość.

Informatykiem był młody koło dwudziestodwuletni chłopak o ciemnej karnacji i brązowych włosach przed uszy. Ubrany był w koszulę z krótkim rękawem i dżinsy. Chwile porobił coś z moim telefonem i oddał mi go.

- I?

- Telefon jednorazowy. Nie do namierzenia.

Wyszłam z pokoju informatyka i poszłam do biura. Na krzesełku siedział Patryk.

- Gdzie byłaś?

Pokazałam mu telefon. Przeczytał wiadomość.

- Kiedy to dostałaś? – zapytał.

- Jakieś pięć minut temu. Byłam u informatyka. Telefon nie do namierzenia. On wie, że jestem zaangażowana w sprawę zaginięcia Jennifer i śmierci Mike'a. Musi nas obserwować.

- Ale kto to jest? – zapytał bezradnie inspektor i oddał mi telefon.

- Nie mam pojęcia. Czy ktoś sprawdził tego barmana?

- Chyba nie.

- No to na co czekamy? – sprawdziłam adres chłopaka i pojechaliśmy. Mieszkał w Filadelfii.

Podróż trochę nam zajęła. Gdy znaleźliśmy się pod jego domem, zapukaliśmy do drzwi. Otworzył nam młody chłopak, dwudziestodwuletni blondyn. Miał koło metra osiemdziesięciu. Wyglądałam przy nim jak kurdupel, no ale cóż.

- Inspektor Laura Pucha i inspektor Patryk Montelli – przedstawiliśmy się. – Stanley Wosch? – chłopak skinął głową.

Weszliśmy do środka. Usiedliśmy w salonie.

- Jesteśmy tu w sprawie zaginięcia Jennifer Samson. Zniknęła w czasie imprezy, na której byłeś barmanem. Zauważyłeś coś dziwnego?

- Nie. Cały czas robiłem drinki, bo co chwilę podchodzili ludzie i chcieli więcej. Nie miałem czasu nawet zapalić – wytłumaczył.

- Na pewno nic nie widziałeś?

- Nie. Przykro mi, ale nie pomogę.

- Jak coś ci się przypomni to zadzwoń do mnie – podałam mu numer.

Wyszliśmy z domu. Na darmo przyjechaliśmy, aż do Filadelfii. Z powrotem ja prowadziłam. W końcu dojechaliśmy na posterunek. Cały zespół zebrał się w biurze. Opadłam na kanapę.

- I co teraz? – zapytał Adam.

- Może trzeba pogadać z szefem Mike'a – zaproponował Patryk.

- Posterunkowi już z nim rozmawiali – przypomniałam mu.

- Faktycznie – usiadł na krześle i spojrzał za okno. – Pójdę sprawdzić, co z naszą figurką – wstał i wyszedł zamykając drzwi. Mężczyźni spojrzeli na mnie.

- Co?

- Mieliśmy nadzieję, że pomożesz nam odnaleźć Jennifer – przyznał Martin.

- Pomogę – odparłam zmęczona. – Niedługo ją znajdziemy – obiecałam. – Płetwonurkowie nic nie znaleźli? – zmieniłam temat.

- Zero – odpowiedział Mateusz szczerze smutny.

- Gdzie ona może być? – zapytałam sama siebie. Do pokoju wszedł inspektor.

- Na figurce były tylko odciski Jennifer. Nikogo innego, czyli była w tym domku...

- A jak była w tym domku to musiała uciekać przed kimś i potrzebowała się ukryć – dokończyłam za niego. Byłam bardzo zmęczona. Prawie trzydziestostopniowa temperatura za oknem nie pomagała.

- Dobrze się czujesz? – zagadnął mnie Martin.

- Jestem zmęczona – odparłam.

- Chodź, odwiozę cię do hotelu. Prześpisz się trochę.

- Nie. Dam radę.

- Jedź do hotelu – poparł Patryka Adam.

W końcu uległam i pojechałam z kolegą. Zaprowadził mnie do pokoju. Odpięłam pas z kaburą, a Patryk schował go do szuflady. Zamówił mi gorącą herbatę i kazał się położyć, po czym wyszedł. Wypiłam napój i usnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro