Groźby

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Już z daleka zobaczyłam wybite szyby. Wyrwałam się na przód i podbiegłam do auta. Otworzyłam drzwi od strony pasażera i zajrzałam do schowka. Nie było kluczy do pokoju hotelowego. 

- Kto to zrobił? – usłyszałam.

- Nie wiem. Kamery nic nie zarejestrowały. Nie obejmują tego obszaru.

- Nie ma ich! – wychyliłam się z samochodu.

- Czego nie ma? – zapytał Patryk.

- Kluczy do pokoju.

- Jedziemy do hotelu – pobiegliśmy do jego auta. W ciągu chwili byliśmy pod hotelem.

Wbiegłam po schodach na drugie piętro. Otworzyłam drzwi i wpadłam do środka. W pokoju panował totalny bałagan. Wszystkie moje rzeczy leżały porozrzucane po całym pomieszczeniu. Dobrze, że broń miałam przy sobie. Patryk wszedł za mną do pokoju.

- Założę się, że był tu morderca Jennifer.

- Czego szukał?

- Niczego. Chce mnie nastraszyć – podzieliłam się swoimi przypuszczeniami.

Poszłam do łazienki. Od razu spojrzałam na lustro. Przyjrzałam się. Widniał tam czerwony napis, napisany krwią. Prawdopodobnie Jennifer.

                                    „Już niedługo ty też będziesz martwa".

Inspektor zobaczył napis i wystraszył się.

- On ci grozi. Na to nie pozwolę – oświadczył. – Nie będziesz mieszkać już w hotelu.

- Nie mów, że odsuwasz mnie od sprawy.

- Nie. Nic podobnego. Zamieszkasz u mnie.

- U ciebie? – zapytałam z niedowierzaniem.

- Tak. Musimy traktować te groźby poważnie. Ten mężczyzna jest nie zrównoważony psychicznie. Może spełnić swoje obietnice. Nie będziemy ryzykować. Zamieszkasz u mnie. To jest rozkaz szefa.

- No dobrze – zgodziłam się. – Spakuję swoje rzeczy.

- Zaraz ktoś przyjedzie. Zbiorą odciski palców.

- I tak oboje wiemy, że nic nie znajdą – wyszłam do pokoju. Spakowałam swoje rzeczy i wyszliśmy z hotelu.

Koledzy Patryka zbadali wszystko, ale nic nie znaleźli. Pokój został zamknięty, a klucz przekazano na posterunek.

Pojechaliśmy do domu Patryka. Był mniejszy od mojego, ale równie ładnie urządzony. Ma styl, jeżeli urządzał go sam, pomyślałam. Mężczyzna pokazał mi pokój na piętrze. Naprzeciwko znajdowała się łazienka, a po lewej stronie pokój gospodarza. Podziękowałam mu i zaniosłam walizkę do pomieszczenia. Pokój pomalowany był na jasne kolory. Wypakowałam swoje rzeczy i zeszłam na dół. Postanowiliśmy jechać na posterunek.

W biurze zastaliśmy chłopaków z zespołu. Mateusz i Martin poinformowali rodziców o śmierci ich córki, i obiecali znaleźć mordercę.

Zadzwonił mój telefon. To tylko Marcin. Wyszłam na korytarz i odebrałam. U nas była jedenasta, więc u niego coś koło osiemnastej.

- Cześć – usłyszałam.

- Cześć – odparłam.

- Jak sprawa tej zaginionej dziewczyny? – zapytał.

- Znaleźliśmy ją dzisiaj w nocy. Martwą.

- Kurczę. To wszystko komplikuje. Macie podejrzanego?

- Chodzi o to, że wszyscy mają niepodważalne alibi, a więcej podejrzanych nie ma. Oprócz tej dziewczyny zginął jeszcze jej chłopak.

- Kiepsko. Jak zginęła...

- Jennifer – podpowiedziałam.

- Właśnie, Jennifer?

- Została poćwiartowana na kawałki – mówiąc to miałam łzy w oczach.

- Co?! – mężczyzna krzyknął do słuchawki.

- To, co słyszałeś. Ten morderca jest nieobliczalny. Zabija, jak mu się podoba, i kto mu się podoba. Teraz najwidoczniej ja mu wpadłam w oko.

- O czym ty mówisz? – zapytał.

Opowiedziałam mu wszystko. O SMS-ach , o napisie na lustrze.

- W tej chwili wracaj do Polski. Jako twój partner każę wracać ci do Polski. Nie zostaniesz tam ani chwili dłużej. Nie będziesz ryzykować.

- Marcin, wszystko jest w porządku. Nie bój się o mnie. Nic mi nie grozi. Mam tu zapewnioną ochronę – skłamałam, żeby go uspokoić.

- Kłamiesz. Znam cię nie od dziś – przejrzał mnie.

- No dobra, kłamię. Nie martw się. Patryk zareagował podobnie. Od dzisiaj jest moim osobistym ochoniarzem. Powiedział, że nie odstąpi mnie na krok, więc się nie martw. Wszystko będzie dobrze. Jak tylko znajdziemy zabójcę, wracam do Polski.

- Dobrze. Tylko proszę, uważaj na siebie.

- Jasne – odparłam i pożegnaliśmy się.

Wróciłam do pomieszczenia i usiadłam na kanapie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro