Informacje

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

7 lipiec 2016

Otworzyłam oczy i wyjęłam rękę spod kołdry. Znalazłam telefon i wyłączyłam budzik. Równa siódma. Wstałam powoli z łóżka. Wyjrzałam za okno. Słońce wschodziło dopiero, więc wybrałam dzisiaj dżinsy i bluzkę z krótkim rękawem. Adidasy dopełniały stroju. Związałam swoje brązowe włosy w kitkę i zapięłam pas na biodrach. Telefon schowałam do kieszeni, a lampkę na ultrafiolet i podręczny zestaw do odcisków palców włożyłam do torebki razem z tabletem i zeszłam na śniadanie. Zjadłam tosty i ruszyłam na komendę. Dojechałam w kilka minut. Torebkę zostawiłam w samochodzie i poszłam do budynku. Wcześniej nie przyglądałam się wnętrzu. Ściany były białe, a sofy brązowe. Skierowałam się na piętro. Na ścianach wisiały portrety poległych funkcjonariuszy. Było ich sporo przez te pięć lat. Przyglądałam się każdemu z osobna. Wszyscy byli mężczyznami. Większość nie skończyła czterdziestu pięciu lat. 

- Laura? – odwróciłam się. W drzwiach swojego biura stał Patryk.

- Cześć, przepraszam, ale się zapatrzyłam – wskazałam palcem na zdjęcia.

- Zespół już czeka. Chcą cię poznać – powiedział z uśmiechem.

Poszłam za nim do pomieszczenia. W środku czekało już trzech mężczyzn. Gdy przekroczyłam próg, przerwali rozmowę, którą prowadzili. Uśmiechnęłam się tylko.

- Chłopaki, to jest inspektor Laura Pucha z Polski – przedstawił mnie. – A to jest podinspektor Adam Zonk – podałam mu rękę. Miał nie więcej niż trzydzieści pięć lat. Brunet o pociągłej twarzy z pełnymi ustami i wyraźnie zarysowanym podbródkiem. – To jest inspektor Martin Kowal – podałam mu rękę. Był najmłodszy z nich. Mógł mieć tyle lat, co ja. Czarne włosy miał modnie zaczesane do góry, co idealnie pasowało do jego twarzy. – I na koniec inspektor Mateusz Żonkil – jemu również podałam rękę. Miał na oko trzydzieści parę lat i kasztanowe, krótko obcięte włosy. Twarz miał bardziej kwadratową oraz małe usta. Wszyscy byli umięśnieni i mieli idealną sylwetkę. – Będziemy razem pracować nad sprawą tej zaginionej dziewczyny. Mam już te dokumenty – zwrócił się do mnie i podał mi papiery.

Otworzyłam teczkę. Zobaczyłam zdjęcie młodej dziewczyny. Miała długie czarne włosy i ładną, dziewczęcą twarz. Przeczytałam informacje na dole. Jennifer Samson, lat siedemnaście. Ostatni raz widziana dwudziestego czerwca 2016 roku w domu przed wyjściem na imprezę. Ubrana była w krótkie czarne spodenki, zieloną bluzkę i białe trampki. Znaki szczególne: pieprzyk na lewym ramieniu i blizna na lewym kolanie. Brak chłopaka. Przyjaciółki Sara Newark i Melania Overwark.

Obok nazwisk podane były adresy obydwóch dziewczyn. Zdziwił mnie tylko brak chłopaka, ponieważ to była piękna nastolatka. Założyłabym się, że mnóstwo chłopaków chciałoby się z nią umówić. Spojrzałam dalej. Niekarana. Otrzymała promocję do drugiej klasy w Stuyvesant High School. Należy też do szkolnej drużyny pływackiej.

Przeczytałam resztę informacji i zamknęłam teczkę. Spojrzałam na zespół.

- Przepytaliście jej przyjaciółki? – zapytałam, na co Patryk skinął głową. – Rodziców też? – dostałam taką sama odpowiedź. – Przeszukaliście jej pokój? – Adam potwierdził. – Chciałabym zobaczyć jej pokój – oświadczyłam kategorycznie odkładając teczkę na biurko obok.

- Dobrze. Adres jest w dokumentach, ale nie znasz Nowego Jorku, więc pojedzie z tobą Adam – skinął na mężczyznę. Ten wstał i podszedł do mnie.

- Jasne. Chodź.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro