Nie żyje

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Na dnie worka leżała ludzka ręka. Przemogłam się i spojrzałam do kolejnych worków. W każdym były odcięte części ciała: lewa noga, prawa noga, ręka, stopy, palce. To był przerażający widok. Stanęłam na palcach i spojrzałam na półkę. W słoikach były uszy, oczy, nos, usta, narządy wewnętrzne. W rogu szafy stał wielki wór. Bałam się zobaczyć, co tam jest, ale otworzyłam go. 

- Patryk!! – wydarłam się i zasłoniłam ręką usta.

Mężczyzna w ciągu kilku sekund był przy mnie. Podążył za moim wzrokiem i zajrzał do worka. Szybko się odsunął i wyjął telefon.

- Mateusz, dzwoń do chłopaków. Zawiadomcie koronera, karetkę i kilku ludzi. Przyjedźcie do Wharton State Forest.

Patryk podszedł do mnie i przytulił mnie. Jak żyję nie widziałam czegoś takiego. W ostatnim worku leżała głowa Jennifer Samson, bez nosa, uszu i bez oczu.

Nagle zaczęłam płakać. Patryk wyprowadził mnie z domku. Usiedliśmy na dworze, na schodkach. Wtuliłam się w jego ramię i płakałam. W swojej pracy nie widziałam jeszcze, żeby ktoś zrobił taką krzywdę innemu człowiekowi, tym bardziej nastolatce. Nie wiem, ile czasu minęło. Zobaczyłam światła latarek. Do domku zbliżali się ludzie z posterunku. Wszyscy zostali postawieni na nogi. Wstałam i otarłam łzy. Było widać, że płakałam, ale teraz się tym nie przejmowałam. Patryk poszedł z kilkoma ludźmi do domku. Podbiegli do mnie Mateusz, Martin i Adam. Ostatni podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Chciałam płakać, ale nie miałam już czym. Smutek przyszedł i odszedł. Teraz zastąpiła go determinacja i złość.

- Laura? – Adam odsunął mnie trochę.

- Znajdę tego, kto ją zabił w tak brutalny sposób. Obiecuję wam to – powiedziałam z wściekłością w oczach.

- My też chcemy go znaleźć – zapewnił mnie Mateusz. – Koroner zbada ciało i ...

- Koroner nie zbada ciała! Tam nie ma ciała w całości!

Chłopaki wiedzieli tylko, że znaleźliśmy ciało Jennifer. Nie wiedzieli w jakim stanie.

- Ten szaleniec ją poćwiartował i poukładał poszczególne części ciała w workach i słoikach!

- Co? – nie mógł uwierzyć Martin.

- Myślisz, że płakałabym, gdybym zobaczyła zwykłe zwłoki?! Widziałam już tyle martwych osób, że nie robi to na mnie już wrażenia, ale tutaj... - zmiękłam.

- Już dobrze. Znajdziemy go.

- Już ja się postaram o karę śmierci dla mordercy – powiedziałam zła.

Odwróciła się w stronę domku. Wyszedł z niego Patryk, a za nim reszta. Nieśli worki i słoiki. Nie mogłam na to patrzeć. Jednak nie byłam taka twarda. Usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Otworzyłam wiadomość.

                                     „Znalazłaś ciało, teraz znajdź mnie"

Rozejrzałam się wokół. Było ciemno. Zabrałam Adamowi latarkę i poświeciłam wkoło. Może morderca tu jest. Schowałam telefon i poszłam w las.

- Laura!

Chłopaki pobiegli za mną z latarkami w rękach.

- Gdzie ty idziesz?

- On musi tu być. Rozdzielcie się i szukajcie kogokolwiek. Mężczyzna, kobieta – rozkazałam.

Koledzy posłuchali mnie i każdy z nas poszedł w inną stronę. Zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go szybko. To był Patryk.

- Gdzie ty jesteś?! – był zły. Było dobrze po czwartej, a ja zniknęłam.

- Zaraz wracam. Daj mi pół godziny – rzuciłam i rozłączyłam się.

Wróciłam do domku po pół godzinie. Nikogo nie znalazłam. Widocznie uciekł, gdy zobaczył światła. Chłopaki już czekali z Patrykiem i wypatrywali mnie.

- Znaleźliście kogoś? – zapytałam. Pokręcili głowami.

- Kogo wy szukaliście? - spytał zdenerwowany inspektor.

- Mordercy – odparłam i pokazałam mu telefon.

- Kiedy to dostałaś? – spojrzał mi w oczy.

- Gdy wynoszono kawałki ciała Jennifer. Musiał tu być.

- Damy to informatykowi...

- Który i tak nic nie ustali – wpadłam mu w słowo. Wracajmy już. Nie chcę być tu dłużej, niż to konieczne.

- Jasne – oddał mi telefon i poszliśmy do samochodu.

Mężczyzna usiadł za kółkiem. Jechaliśmy w milczeniu przez połowę drogi.

- Musimy powiadomić rodziców Jennifer o jej śmierci.

- O nie – spojrzałam na niego. – Ja im tego nie powiem. To jest niewdzięczne zadanie. Bliscy ofiary oskarżają cię, że nie zapobiegłeś tragedii. Jak zapytają, jak zginęła ich córka, nie chcę im powiedzieć, że została poćwiartowana na kawałki – odwróciłam wzrok i wpatrywałam się w okno przez resztę drogi.

Podjechaliśmy pod hotel. Zapomniałam, że jechaliśmy moim samochodem.

- Odwiozę cię do domu – odparłam.

- Nie trzeba. Przejdę się. Pomyślę – uśmiechnął się słabo.

Zaparkował auto na parkingu i odprowadził mnie pod drzwi. Pożegnaliśmy się i mężczyzna zszedł na dół. Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Położyłam się na łóżku, ale nie mogłam zasnąć. Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w sufit. Kto mógł zabić Jennifer i Mike'a? To pytanie mnie dręczyło. Wiedziałam, że to ta sama osoba, ale nie miałam pojęcia kto. Wszyscy mają alibi. Sięgnęłam po telefon. Było po siódmej. Zeszłam do restauracji. Nie mogłam nic przełknąć, więc wypiłam tylko mocną kawę, która postawiła mnie na nogi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro