Ratujmy ją
Pojechałem do pobliskiej restauracji. Zamówiłem lasagne, sałatkę grecką, owoce morza i wino. Poprosiłem, żeby zapakowali mi dania na wynos. Poczekałem dłużej niż przypuszczałem. Gdy dojeżdżałem do domu, spostrzegłem, że nie było mnie ponad czterdzieści minut. Zabrałem jedzenie i wszedłem do mieszkania.
- Laura! – zawołałem, ale nie usłyszałem odzewu.
Telewizor grał w salonie, ale nikogo nie było. Poszedłem do kuchni zanieść kolacje. Położyłem reklamówki na stole. Spojrzałem na kuchenkę, a później na podłogę. Na ziemi leżał rozbity kubek, wokół którego była ciemna plama. Laura musiała robić kakao lub kawę. Ominąłem ją i przeszedłem dalej. Przykucnąłem. Znalazłem inną plamę. To była krew. Krew Laury.
- Laura! – pobiegłem na piętro. Przeszukałem wszystkie pomieszczenia, ale nigdzie jej nie było.
Wyjąłem komórkę i zadzwoniłem do Mateusza.
- Co jest? – usłyszałem.
- Laura zniknęła. Ktoś ją porwał.
- Jak to porwał? Kto?
- Ten sam mężczyzna, który zamordował Jennifer.
- Zbiorę chłopaków i zaraz u ciebie będziemy – rozłączył się.
Czekałem na nich z niecierpliwością. Bałem się o kobietę. Ten psychopata może jej zrobić wszystko.
Po parunastu minutach chłopaki przyjechali pod mój dom. Wezwali dodatkowo dwa patrole.
- Mogą się przydać – wyjaśnił Martin.
- Gdzie mógł ją zabrać?
- Nie mam pojęcia – odparłem.
- Ma przy sobie telefon? – zapytał Adam.
- Chyba tak – odparłem. – Nie widziałem go nigdzie w domu. Nie zwróciłem uwagi.
- Dzwonię do informatyka. Podasz mi jej numer telefonu. Może ją zlokalizuje.
- Dzwoń.
Podałem numer telefonu Laury. Trochę zajęło, zanim informatyk policyjny zdołał ustalić miejsce przebywania kobiety.
- Jedziemy – włączyłem GPS-a i ruszyliśmy na ratunek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro