Stany Zjednoczone

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po chwili byliśmy już na ziemi. Za oknem świeciło słońce. Zapomniałam, że tu jest wcześniej niż u nas. Wyszliśmy wszyscy z samolotu. Odebrałam swój bagaż i skierowałam się do wyjścia. Włączyłam telefon i po chwili usłyszałam dzwonek. Odebrałam. To był Patryk. Miałam iść przed budynek, gdzie stało czarne porsche z tego roku. Wyszłam na zewnątrz i od razu ujrzałam to auto. Opierał się o niego młody mężczyzna. Prawdopodobnie Patryk. Miał nie więcej niż trzydzieści lat. Mógł mieć koło metra osiemdziesięciu i przy mnie wyglądał, jak wielkolud, bo ja miałam zaledwie metr sześćdziesiąt pięć. Czarne włosy były krótko ścięte, a na brodzie widać było trzydniowy zarost, co tylko dodawało mu atrakcyjności. Twarz miał pociągłą, którą zdobił wielki uśmiech z rzędem białych zębów. 

Podeszłam do niego i wyciągnęłam rękę, którą uścisnął.

- Laura – uśmiechnęłam się.

- Patryk – odparł i odwzajemnił uśmiech. -Daj walizkę, pewnie jest ciężka – podałam mu ją. Włożył ją do bagażnika. – Z powodu tej broni miałaś problemy? – zapytał wskazując na moją kaburę. Skinęłam głową. Mężczyzna też miał kaburę przypięta w pasie. – Smith&Wesson 4,5 mm – pochwalił się. Ja miałam Glocka 17 kaliber 9 mm. – Wsiadaj – wskazał mi miejsce obok kierowcy.

Wsiadłam do porsche i Patryk ruszył spod lotniska. Zapytała o godzinę, to powiedział, że jest po czternastej. Poinformował mnie też, że to auto jest jego prywatne. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy pod hotel Marlton. Inspektor wziął moją walizkę i weszliśmy do środka. Dostałam klucz do pokoju hotelowego, który znajdował się na drugim piętrze. Otworzyła drzwi i weszłam do pomieszczenia. Był to pokój z łazienką i balkonem. Podobał mi się. Mężczyzna postawił walizkę na ziemi.

- Na dole jest restauracja i bar całonocny, jak coś. Na parterze jest tez basen i siłownia, jakbyś chciała. Pokój masz wynajęty na czas nieokreślony. Oczywiście wszelkie koszty pokrywa nasza komenda. Jak zejdziesz do recepcji i powiesz swoje nazwisko, dostaniesz auto, które dla ciebie wynająłem. Czymś musisz jeździć. Masz w samochodzie nawigację GPS i wbitą lokalizację komendy, więc dojedziesz bez problemu. Mam nadzieję, że spodoba ci się auto, które wybrałem. Ja już muszę wracać do pracy. Dzisiaj możesz odpocząć, a zabierzemy się do pracy dopiero jutro, jak chcesz – powiedział mi wszystko, co powinnam wiedzieć.

Pożegnaliśmy się i inspektor wyszedł. Rozpakowałam i ułożyłam rzeczy w szafie. Zajęło mi to kilka minut. Zadzwoniłam do siostry i do Marcina, żeby się nie martwili. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero za pięć piętnasta. Postanowiłam jednak pojechać na komendę. Zamknęłam pokój i zeszłam schodami na parter. Oddałam klucz w recepcji i poprosiłam o kluczyki do wynajętego samochodu. Dobrze że znałam angielski, bo byłoby ciężko. Dostałam kluczyki i portier zaprowadził mnie do podziemnego garażu. Chodziliśmy między autami. Wszystkie mi się podobały. Chłopak zatrzymał się przed czarną mazdą najnowszego rocznika. Oniemiałam. Była piękna. Podziękowałam i wsiadłam do samochodu. Włączyłam GPS i wyjechałam.

Droga zajęła mi dziesięć minut, pomimo że komenda znajdowała się niecałe trochę ponad kilometr od hotelu, ale były korki. Zaparkowałam na parkingu, zamknęłam auto i weszłam do wielkiego budynku. W środku była recepcja. Poprosiłam kobietę, żeby pokazała mi, gdzie jest biuro Patryka Montelli. Recepcjonistka zobaczyła u mnie broń, więc musiałam się wylegitymować i wyjaśnić, że przyleciałam z Polski, żeby pomóc w śledztwie. Skierowano mnie na pierwsze piętro. Zapukałam do pierwszych drzwi po prawej stronie. Usłyszałam „proszę", więc weszłam. Pomieszczenie było bardzo duże, a w środku stały cztery biurka, sofa, ksero, drukarka i komputery. Biuro wyglądało raczej jak pokój informatyków, a nie policjantów.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro