Zgadzam się

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Ja się zgadzam. Pomogę wam. Mogę lecieć jutro. Dzisiaj jestem jeszcze w pracy.

- Dobrze. Zarezerwuję ci lot z Warszawy. Samolot masz jutro o czternastej twojego czasu. W Nowym Jorku przyjadę po ciebie na lotnisko.

- Dobrze. A więc jesteśmy umówieni – powiedziałam i rozłączyłam się.

- Kto to był? – chciał wiedzieć Marcin, więc opowiedziałam mu wszystko. – Zostawiasz mnie? – zapytał zaskoczony.

- Na ten czas przydzielą ci kogoś innego komisarzu. Wrócę, jak tylko ta dziewczyna się odnajdzie. Tylko mam do ciebie prośbę.

- Jaką?

- Ktoś musi zawieźć mnie do Warszawy. Nie chce zostawiać tam auta. Pojechalibyśmy moim samochodem.

- Zawiozę cię. Poproszę o wolne na jutro.

- Dzięki wielkie – uśmiechnęłam się i poszłam do pani komendant. Ona już o wszystkim wiedziała. Zgodziła się na mój wyjazd. Na ten czas będę dostawać pieniądze co tydzień na konto już w dolarach amerykańskich. Zostałam poinformowana również, że hotel i transport opłaca policji w Nowym Jorku.

- Tak. Postaram się im pomóc i wrócić, jak najszybciej.

- Nie musisz się spieszyć. Ważne, żeby ta zaginiona dziewczyna się odnalazła. Życzę ci powodzenia. Chyba ktoś musi zawieźć cię na lotnisko i wydaje mi się, że poprosiłaś Marcina, więc powiedz mu, że ma jutro wolne i już nie musi do mnie przychodzić.

- Tak. Dziękuję pani komendant. Do widzenia.

Poinformowałam o tej dobrej wiadomości partnera. Cieszył się, że nie musi iść do przełożonej. Skończyliśmy pracę. Komendantka pozwoliła mi zabrać broń i kajdanki do domu, żebym jutro nie musiała wracać na komendę. Wyszliśmy z budynku. Poszłam do samochodu i zatrzymałam się przy drzwiach. Spojrzałam na partnera.

- Może cię podwieźć do domu? – spytałam z uśmiechem.

- No przydałoby się – przejechał ręką po włosach i uśmiechnął się. W tej chwili wyglądał na dziesięć lat młodszego. Był bardzo przystojny i czarujący. 

Wsiadł do auta i pojechaliśmy. Jeszcze staliśmy na każdych światłach, przez które jechaliśmy. Zamiast kilkunastu minut, jechaliśmy pół godziny. Stanęłam przed domem Marcina.

- Przyjadę jutro tu koło... - zastanowiłam się – koło dziesiątej. Proszę cię, nie zaśpij. Zadzwonię do ciebie rano. Pa. Do jutra.

Odjechałam z podjazdu i ruszyłam do domu. Po kilkunastu minutach siedziałam już w salonie i piłam sok. Włączyłam telewizor i zadzwoniłam do siostry.

- Cześć Ania. Mam do ciebie prośbę. Może chciałabyś zamieszkać u mnie na jakiś czas z chłopakiem. Muszę wyjechać i ktoś musi zająć się domem. Nie wiem, kiedy wrócę.

- Gdzie ty jedziesz? – usłyszałam.

- Jadę do Nowego Jorku w sprawie służbowej. Ktoś poprosił mnie o pomoc, więc się zgodziłam, a teraz proszę cię, żebyś zajęła się moim domem – powiedziałam. Usłyszałam, że Ania cieszy się, że może tu pomieszkać przez jakiś czas. Słyszałam w jej głosie, że też chciałaby polecieć do Stanów Zjednoczonych. Ustaliłyśmy, że przyjedzie jutro rano, a ja dam jej klucze. Pożegnałam się i rozłączyłam.

Poszłam na górę do swojej sypialni. Wyjęłam dużą walizkę i położyłam ją na łóżku. Otworzyłam szafę i wybrałam kilka bluzek z krótkim, dwie bluzy, kurtkę, kilka par spodenek, kilka długich spodni dżinsowych, spodnie dresowe, bieliznę, pidżamę, trampki, adidasy, kosmetyczkę, okulary przeciwsłoneczne, tablet, lampkę na ultrafiolet, przenośny zestaw do odcisków palców, notes i jeszcze parę innych potrzebnych rzeczy. Zamknęłam walizkę i postawiłam obok szafy. Broń i kajdanki schowałam do komody, a telefon zostawiłam na łóżku. Poszłam się wykąpać. Umyłam włosy i zawinęłam je w ręcznik. Ubrałam się i zeszłam na dół. Wyłączyła telewizor w salonie, wzięłam sok i chipsy, i poszłam do sypialni. Tam włączyłam sobie telewizor i usiadłam na łóżku. Zjadłam chipsy, wypiłam cały sok jabłkowy, wysuszyłam i rozczesałam włosy, i już miałam się kłaść, gdy usłyszałam, że przyszedł mi sms. Spojrzałam na wyświetlacz i otworzyłam wiadomość. Patryk napisał, żebym się nie spóźniła. Nie zamierzam. Odłożyłam telefon i poszłam spać.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro