Rozdział 34

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jeff

Wyszedłem z pokoju i skierowałem się w stronę pomieszczenia, należącego do Emy. Zapukałem kilka razy.

-Proszę- usłyszałem jej anielski głos. Uśmiechnąłem się pod nosem i wszedłem do środka. Moje nozdrza uderzył mocny, różany zapach. Na lawendowym krześle biurowym siedziała właścicielka czekoladowej burzy włosów. W tej chwili rysowała coś na bloku kartek. Gdy wszedłem od razu je schowała pod pokaźnym zbiorem książek.

-Cześć, co tam chowasz?- zagaiłem. Dziewczyna lekko się zarumieniła i odwróciła wzrok.

-N... nic- odpowiedziała zmieszanym tonem. Podszedłem bliżej, na co ona od razu zareagowała. Wstała i szybko wrzuciła kartki do jednej z bezdennych szuflad w biurku. Uśmiechnąłem się chytro i jedną ręką przyciągnąłem się do siebie. Emy zapłonęła czerwienią.

-C... co robisz?- spytała niepewnie patrząc w moje oczy.

-Odwracam twoją uwagę- mówię jednocześnie szybkim ruchem odsuwam szufladę i chwytam kartki.

-Zostaw to!- krzyknęła, gdy podbiegłem z uniesioną ręką do drzwi.

-Chcesz? To sobie weź- wybiegłem na korytarz.  Emy pognała za mną. W ostatniej chwili wpadłem do mojego pokoju i zamknąłem drzwi na klucz. Dziewczyna waliła rękoma w drzwi.

-Oddaj to! Masz w tej chwili stąd wyjść i zwrócić moje rysunki!- krzyczała za drzwiami. Zaśmiałem się.

-Za późno!

Ta prychnęła i poszła do swojego pokoju. Spojrzałem na kartki. Zamurowało mnie. Ona narysowała... mnie!

(WSZYSTKIE ZDJĘCIA ZOSTAŁY ZNALEZIONE NA GOOGLE GRAFIKA XD)

Przypatrywałem się idealnie nakreślonym liniom. Nawet Helen nie narysowałby tego lepiej. Z uśmiechem patrzyłem na moje portrety. Wyszedłem i wróciłem do pokoju dziewczyny. Uchyliłem drzwi i rozejrzałem się. Emy leżała pod kołdrą na łóżku. Zamknąłem drzwi i usiadłem na krańcu łóżka.

-Okropnie mi wyszły- stwierdziła.

-Nieprawda- odpowiedziałem. Dziewczyna odskoczyła i wychyliła twarz z różowej pierzyny.

-Na... naprawdę tak myślisz?- spytała. Spojrzałem głęboko w jej błękitne oczy. (Już niedługo będzie tylko jedno... to znaczy patrzcie ciastko!)

(Zacne czyż nie?)

-Nawet najlepszy malarz nie uchwycił by mnie lepiej niż ty-uśmiechnąłem się. Dziewczyna rzuciła mi się na szyję.

-Dziękuję. Myślałam, że inaczej zareagujesz- szepnęła mi na ucho. Wtuliłem się w nią mocniej.

-Nie ma za co. Pięknie rysujesz- odpowiedziałem i pocałowałem ją w policzek. Znów zaczerwieniła się i wstała. Podeszła do biurka. Stał na nim wazonik z czerwonymi różami. Powąchałem je i zamknąłem oczy. Tak pięknie pachniały. Objąłem Emy od tyłu.

-Kocham cię- szepnęła.

-Ja ciebie też-odpowiedziałem z uśmiechem.

Boziu jak ja przepisywałam ten rozdział myślałam, że zwariuję. Izka ćwiczy obok mnie rolę i wygląda przy tym komicznie xD Postaram się dziś wstawić jeszcze jeden rozdział. A jeśli będę zajęta dostaniecie go jutro :3 No dobra ja idę ogarnąć Izkę. Do zoba... może xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro