Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Emy

Zabrałyśmy się za sprzątanie. Sally zbierała ze stołu talerze i inne rzeczy, ja zmywałam, a Slendy umyte przeze mnie naczynia odstawiał do szafek. Było to nawet przyjemne, taka praca zespołowa. W pewnym momencie usłyszeliśmy krzyki Jeffa.
- Pójdę zobaczyć o co chodzi- powiedział wysoki. Razem z Sally musiałyśmy sobie jakoś poradzić. Na nasze nieszczęście szafki były bardzo wysoko, nawet jak dla nas. Wzięłam krzesło i wspiełam się na blat, by odłożyć talerze na ich miejsce. Chowając je zachaczyłam bluzką o coś i chcąc wrócić na ziemię, te spadły na mnie.
- Sally, uciekaj! -zdążyłam krzyknąć spadając z krzesełka. Leżałam obolała na podłodze. Potłuczone talerze przebiły mi skórę w kilku miejscach nawet tak, że rozcieły mi policzek. Poczułam że coś dzieję się z moją ręką. Próbowałam wstać ale nie mogłam. Jęknełam cicho z bólu. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyłam przed straceniem przytomności, był wystraszony Jeff.

Jeff

Patrzyłem na nią z przerażeniem. Wyglądała tragicznie. Gdy straciła przytomność, zabrałem ją na ręce, i kazałem Sally biec po Slendermana. Poszedłem z nią do pokoju. Położyłem delikatnie ranną na łóżku, po czym pobiegłem po apteczkę. Pierwszy raz o kogoś się tak martwiłem. Opatrzyłem jej ranę na policzku.
Była niewielka, ale głęboka. Po kilku sekundach do pokoju wpadł Slender z Sally.
- Zajmę się nią, Jeff- powiedział. Poszedłem na dół posprzątać pozostałości po talerzach. Poczułem na chwilę dziwne uczucie. Czyżbym ją... nie. Napewno?,zapytałam sam siebie.

Sally

Gdy wybiegłam z kuchni, wiedziałam że coś będzie nie tak. Odwrociłam się. Zobaczyłam Emy leżącą na podłodze. Pojedyńcze łza spłynęła mi po policzku. Z góry przybiegł Jeff, który zabrał ją i kazał mi iść po Slendy'ego. Ile sił w nogach popędziłam na dwór w poszukiwaniu przyjaciela. Zobaczyłam to rozmawiającego z Benem, Maskym i L.J.
- Slender! Slender!- krzyczalam. Gdy do niego dobiegłam, przytuliłam się najmocniej jak potrafiłam.
- Co się stało?- zapytał.
- E... Emy... coś na nią spadło!- odpowiedziałam niemogąc opanować głosu.
- Spokojnie, już idziemy- w kilka sekund teleportowaliśmy się do domu.
- Jeff poszedł z nią do pokoju!- przekierowałam go. Weszliśmy do jego pokoju. Emy leżała na łóżku.
- Zajmę się nią- powiedział do Jeffa który wyglądał na bardzo zmartwionego. Podeszłam do niej i złapałam ją za rękę.
- Wyjdzie z tego? - spytałam
- Tak, ma tylko kilka zadrapań i skręconą kostkę. Będzie musiała zostać tu na dłużej- powiedział. Nie będzie mogła się ze mną bawić. Ciężko jest żyć wśród samych chłopaków. Tylko z nią mogłam swobodnie porozmawiać, pobiegać i się pośmiać. Wcześniej bawił się ze mną Slender( przymusowo xD). Chcę żeby wyzdrowiała. Szybko.

Czy Emy wyzdrowieje?
Co stanie się dalej?
Tego dowiecie się w następnym rozdziale😄

Sorki że tak późno, ale były problemy techniczne.
Papa miszcze😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro