IX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Spędzam z Liu prawie każdy dzień. Bardzo lubię jego towarzystwo. Czuję się przy nim bezpiecznie. Czy ja się zakochałam?

Szłam pogrążona w swoich własnych myślach. Jest ciemno, pada śnieg a mój oddech unosi się w kłębkach pary. Nie przepadam za zimą, aczkolwiek lubię, gdy jak wracam do domu, jest ciemno. Nikt się wtedy nie pałęta.

Jestem w połowie drogi do domu. Zastanawiałam się co u mojego przyjaciela, miał do załatwienia jakieś ważne sprawy na mieście.

Usłyszałam krzyk dochodzący z ciemnej uliczki. Ciekawość wzięła górę i zaprowadziła mnie tam. Widziałam martwe ciało i szkarłatny odcień śniegu. Cofnęłam się. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na sprawcę. Stał i przyglądał mi się. Nie musiałam widzieć jego twarzy, żeby wiedzieć kto to jest. Wystarczyły tylko zielone, błyszczące oczy. Zakryłam usta dłonią, by nie krzyczeć po czym biegiem ruszyłam w stronę domu. Czułam łzy spływające po moich policzkach.

Wpadłam do środka i od razu zamknęłam drzwi na klucz. Jim miał rację, nie powinnam była mu ufać. Jaka ja byłam głupia!

Nie czekałam długo. Zaczął się dobijać do drzwi.

-Sharon! Wpuść mnie, słyszysz!? Wpuść mnie albo sam wejdę!

Byłam zbyt przerażona, żeby wykonać jakikolwiek ruch.

Wyważył drzwi.

-Odejdź! Zostaw mnie w spokoju! - krzyczałam płacząc.

-Uspokój się, nie zrobię ci krzywdy - szedł powoli w moją stronę a ja coraz bardziej się cofałam.

-Nie! Kłamiesz! Odejdź abo wezwę policję!

-Przestań, Sharon - był coraz bliżej.

Chciałam uciec ale on przygwoździł mnie do ściany.

-Pomocy! - krzyczałam najgłośniej jak potrafiłam starając się uwolnić.

-Nie krzycz.

Zignorowałam go i nadal krzyczałam.

Poczułam jak chłopak wpija się w moje usta. Mimo to, nadal nie zwolnił uścisku.

-Nie krzycz już, proszę. Nie skrzywdzę cię. Kocham cię.

Do oczu znów napłynęły łzy. Nie mogłam mu już ufać ale odpowiedziałam:

-Ja ciebie też.

Znów poczułam jego ciepłe usta. Przysunął się jeszcze bardziej. Oddawałam każdy z pocałunków. Liu przeniósł ręce na moje biodra a ja owinęłam swoje wokół jego karku, wplatając palce we włosy.

Nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się w moim pokoju.

***

Wciąż mam przed oczami jej przerażoną minę, gdy zobaczyła mnie wtedy w tym zaułku. K*rwa - tylko to wtedy przyszło mi na myśl.

Biegłem za nią aż do jej domu. Chciałem jej to wszystko jakoś wyjaśnić. Musiałem wyważyć drzwi, żeby dostać się do środka. Była konpletnie przerażona i to była moja wina.

Kiedy przygwoździłem ją do ściany i popatrzyłem w jej zapłakane oczy... Coś we mnie chyba pękło.

Krzyczała. Tak strasznie krzyczała. Pocałowałem ją. Jest taka słodka...

Powiedziałem, że ją kocham. Nie wiem na ile jest to prawdą.

Popatrzyłem na nią. Spała teraz wtulona w moją klatkę piersiową. Pogładziłem ją po włosach i uśmiechnąłem się do siebie. Jeszcze mocniej ją przytuliłem i sam zasnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro