X

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się nie wiem kiedy, ale czułam się już lepiej. Nie licząc tego, że codziennie czuję się koszmarnie.

-Co zrobiłeś? - Spojrzałam na ducha.

-Pozbyłem się zagrożenia. - Nie pytałam jakiego, bo chyba nie chciałam wiedzieć. - Jak się czujesz? - Trochę zdziwił mnie fakt, że o to zapytał.

-Jest... Dobrze - skłamałam. Nie jest dobrze. I nie będzie. A to wszystko twoja wina. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że mnie obroniłeś, stawia cię w trochę lepszym świetle. - Dlaczego to właśnie mnie wybrałeś?

-Miałem powód.

-Jaki? Chcę wiedzieć. Muszę.

-Skoro tak, to ci powiem. Może wreszcie zrozumiesz, że to nie ja jestem tu potworem.

-Potworem? - Nienawidzę go,  ale nigdy nie pomyślałam o nim jak o potworze. Dla mnie zawsze był, jest i będzie po prostu podłym skurwysynem.

-Ty nim jesteś Veronico. Najgorszym z możliwych. - Patrzył na mnie wyniośle i z pogardą; tak jak ludzie czesto patrzą na tych "gorszych" od siebie.

-Dlaczego?

-Opowiem ci pewną historię. - Stwierdził. - Dawno temu, był sobie sklep z zabawkami. I jego właściciel. Nazwijmy go Zabawkarz.

Sklep z zabawkami? Zabawkarz? Coś mi to mówi, gdzieś już chyba to słyszałam.

-Ów Zabawkarz tworzył piękne lalki, które później sprzedawał. Oczywiście niektóre były zbyt piękne by pokazać je innym, więc trzymał je dla siebie w swojej pracowni.

Lalki... Żywe lalki - myślałam. Widziałam je naprawdę czy były tylko snem?

-Mieszkał wraz ze swoimi przyjaciółmi. Lalkarzem, Clownem i Błaznem.

Zabawkarz, Lalkarz, Clown i Błazen? Czekaj... Chyba nie mówisz o nich.

-Prowadzili spokojne życie. Zajmowali się własnymi sprawami, tym co sprawiało im radość. Lecz pewnego dnia, do ich azylu zawitała pewna dziewczyna. Niech będzie panna V.

To ja. Już wiem do czego zmierzasz - spuściłam wzrok.

-Panna V była łowczynią, zabójcą takich jak oni. Z początku nikt z nich o tym nie wiedział, pozwolili więc zbliżyć jej się do siebie, zaprzyjaźnili się z nią. Jednak ta okazała się być potworem gorszym od nich.

Jak możesz mówić to z takim spokojem?

-Pewnego dnia, gdy jednego z nich nie było w domu, zaatakowała. Odesłała demony tam skąd przyszły. Kiedy Lalkarz wrócił do domu nie zastał już nikogo, kto był mu bliski. Poprzysiągł więc zemstę, że odnajdzie pannę V i zgotuje jej los gorszy, niż ona jego przyjaciołom. Koniec.

Siedziałam przez dłuższą chwilę w milczeniu analizując to, co mi powiedział.

-To o mnie prawda? Ja jestem panną V, ty Lalkarzem, a Zabawkarz, Clown i Błazen to twoi przyjaciele, których zabiłam.

-Jak się z tym czujesz? Wyobraź sobie, że ja też cierpię. Już od bardzo dawna. Właśnie przez ciebie.

-Jestem potworem w twoich oczach prawda? - Spojrzałam na swoje blade ręce. - Przepraszam - wyszeptałam.

-Twoje przeprosiny są nic nie warte. To nie sprawi, że wrócą.

-Nie miałam pojęcia, że demony też mają uczucia.

-Nie są może tak rozwinięte co u ludzi, bo czujemy ledwie skrajne emocje. Mogę cię albo nienawidzić całym sobą albo kochać, ewentualnie tolerować.

-Nienawidzisz mnie. Ale zasłużyłam na to.

-Chcę żebyś czuła ten sam ból co ja. Ale ja nie zabiłem twoich przyjaciół.

To już zabolało. Nie wiedziałam, że tak bardzo go skrzywdziłam. Nagle jakoś było mi żal Marionetkarza. Współczułam mu i byłam na siebie wściekła, że dopuściłam się tak okropnego czynu. Do tej pory nigdy nie czułam aż tyle negatywnych emocji.

-Przepraszam - powiedziałam raz jeszcze. - M-możesz zrobić ze mną co chcesz.

-Walcz. Nie poddawaj mi się tak łatwo nawet teraz. Ale pamiętaj o tym co zrobiłaś.

Będę pamiętać. Do końca życia. To będzie mnie prześladować. Ale zasłużyłam na to.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro