XII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie mogłam otworzyć oczu ani nawet wykonać najmniejszego ruchu. Byłam unieruchomiona, ale nie wiem w jaki sposób, nie czułam żebym była związana ani nic z tych rzeczy. Znowu chcą mi coś zrobić? Tym razem nie dam im się tak łatwo.

Używając całych swoich sił, które posiadam, podniosłam się. Minęła dłuższa chwila, nim zorientowałam się gdzie jestem - w swoim pokoju. Kręci mi się w głowie. Usłyszałam kroki.

-Córeczko! - Mama rzuciła mi się na szyję tuląc mocno do siebie.

-Hej - wychrypiałam.

-Bałam się, że już nigdy się nie obudzisz - miała łzy w oczach.

-Już - odkaszlnęłam - dobrze mamo - usmiechnęłam się. - Jak długo spałam?

-Ponad rok.

-Co? Tak długo?

-Zalgo wprowadził cię w stan hibernacji, żebyś wyzdrowiała. Powiedział, że to będzie najlepsze wyjście.

-Zalgo...? Gdzie on jest? - Mama wzruszyła ramionami. No jasne, zrobił swoje i zniknął. A ja nawet mu nie podziękowałam. Już kij z moimi uczuciami, on jest demonem, dla niego uczucia się nie liczą.

-Musisz się teraz pilnować. Jeszcze przez jakiś czas zostaniesz w domu, a potem wrócisz do szkoły.

-I będę musiała nadrobić ponad rok nauki - westchnęłam.

-To nie twoja wina skarbie - posłała mi ciepły uśmiech. - No już, pewnie coś byś zjadła, co?

-Umieram z głodu - zaśmiałam się.

Time skip...

Moje życie toczy się dalej. Wróciłam do szkoły, zaliczyłam poprzedni rok i teraz, no cóż, uczę się dalej.

Weszłam do domu i pierwsze co poczułam to zapach siarki. Bardzo ostry, źle mi się kojarzący zapach.

-Cześć Raven - przede mną stał Zalgo z uśmiechem na ustach.

-Hej. Co tutaj robisz?

-Jak to co? Przyszedłem po ciebie.

-Źle to brzmi. Co masz na myśli?

-Zabieram cię ze sobą. Do Piekła.

-Co? Ja nigdzie nie idę mam dość tamtego miejsca.

-Jesteś Panią Piekieł skarbie - o mało mi oczy z orbit nie wyszły, gdy to usłyszałam.

-Co proszę?

-To co słyszysz. Myślałaś, że co? Po tym wszystkim cię tak zostawię? Nie ma mowy. Namieszałaś mi w głowie to teraz to napraw.

Przez chwilę stałam i po prostu gapiłam się na niego jak idiotka, po czym zaśmiałam się.

-Niech ci będzie. Mogę być twoją Panią - usmiechnęłam się.

-A co ja pies jestem?

-Mój - złapałam go za koszulę i namiętnie pocałowałam, a on odwzajemnił gest przyciągając mnie do siebie. Teraz wreszcie wszystko jest w porządku.

------------------------------------------------------

THE END my friends.

A teraz wracamy do świata gier. Swoją drogą, przyznam się wam do czegoś... Nie mam pojęcia jak napisać kolejne opowiadanie :') ale jakoś sobie poradzę 💪

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro