Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"To tylko pare śincuw"

Perspektywy?? (Bandyta)
Czekałem kiedy ona wyjdzie, Pajęcze gwiazda jest mi winna pienądze. Niech ją szlak trafi! Nagle usłyszałem kroku, zaraz jej kroki były inne. Zawsze chodziła szybko oraz stąpała jak słoń, a te kroki były inne, były ostrożne jak by wiedziały że za rogiem coś się czaji.

Ale nie mogę się zmylić, kiedy kroki były blisko to sprawnym ruchem zatakowałem ale ta osoba. W tedy musiałem ją kopiąc w tedy ona poleciała na kolana i ją dobiłem, byłem jak w tranśie w tedy sobie uświadomiłem co zrobiłem. Wźiołem pakunek i uciekłem zostawiając ją, bez udzielenia pomocy.

Perspektywy Skorpiona
Coś mnie nie pokoiło, Dębowe serce powinna już przyjśc. Ale postanowiłem że ją znajdę, może ona gdzieś się zasiedziała.

Kiedy wyszłem zza rogu to zobaczyłem właśnie ją.

Dębowe serce nie przytomna

Pod biegłem do niej i w tedy nie wiedziałem co robić, w tedy trochę się przestraszyłem. Całe życie dałem jej serce a ktoś ją zaatakowała, a przy niej nie byłym, jestem zły na siebie że przy niej nie byłem.

W ziołem ją na ręce i musiałem zanieśc ją do zamku, była bo oni jana. Niech szlak trafi tego człowieka, niech jego dusza smarzy się w piekle. Bałem się o nią, nie chce żeby ona zmarła, ja tylko chce żeby żyła. Wiem dla kogo żyje, muszę być przyniej.

Następnego dnia

Kiedy leżałem obok niej i patrząć jak ona śpi, nie wiedziałem że ona jest piękna nawet jak śpi. Na szczęście ona była nieprzytomna, właśnie ona powoli się budziła.

Jej wzrok był tajemniczy, nie wiedziałem co one muwią.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro