Gówniarz (r.1)
Miałam właśnie zapaść w swój sen gdy usłyszałam trąbienie i poczułam mocny hamulec.
- co za nie odpowiedzialny rodzic pozwala tym gówniarzą jeździć motorami!? - mój tata, który kierował, burzył się, po tym jak przed chwilą ktoś przejechał nam przed maską samochodu motorem.
Wyprostowałam się tak by widzieć dobrze z okna i odgarnełam włosy z twarzy.
- co jest? - spytałam rozglądając się za motocyklistą w tym korku.
- Maciek weź go, nie wiem, no, zgłoś może - powiedziała moja mama do mojego taty z miejsca pasażera z przodu.
- bez przesady - mruknełam cicho.
Tak własnie, zaczeła się afera...
Mój tata który przed chwilą jeszcze siedział w aucie, teraz dzwonił gdzieś ( zapewne na policję ) na dworze, nasze auto stało na przystanku autobusowym, moja mama stała na dworze i rozglądała się, a ja siedziałam w aucie całkiem zamurowana. Wkońcu otrząsnełam się z transu i także wyszłam na dwór.
Oh... Zapomniałam o jeszcze jednej osobie...
Zobaczyłam, że brakuje mojego brata który siedział obok mnie na tyłach. Własnie on teraz siedział na chodniku i nakręcał rodziców.
Klepłam się w głowe i nie dowierzałam co za drama tu powstała. No dobra, ok, ok, może nie widziałam całej sytuacji ale no bez przesady...
Chłopak od motoru dawno znikł z pola widzenia wszystkich już pare minut przed naszym zatrzymaniem się, przez cholerne korki i światła. Policja przyjechała dwadźieścia minut później - pytali czy coś się komuś stało i tym podobne, a później wypytywali o motocykliste. Policjanci mieli już podejżanego, bowiem tak - chłopak z tego samego liceum jeździ motorem.
Szczerze? Jęknełam w myślach gdy dowiedziałam się o tym, ponieważ zaczełam żałować, że akurat te liceum wybrałam...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro