Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Leżałam w łóżku próbując powstrzymać płacz. Bóle brzucha już od kilku dni nie dawały mi spokoju. Zresztą każdy dzień to nieustające piekło. Codzienne wymioty sprawiły, że straciłam na wadze w szybkim tempie. Strach przed kolejnym atakiem spędzał mi sen z powiek. Myślami nie mogłam się skupić na niczym poza tym, że z dnia na dzień staję się bestią. To coś co było we mnie w środku powoli przejmowało nade mną kontrolę. A ja byłam całkowicie bezbronna. Od kilku dni nie chciałam się z nikim widzieć. Nawet z Aaronem. Tłumaczyłam mu, że nie chcę żeby mnie widział w takim stanie, ale on twierdził, że mu to nie przeszkadza. Ale mi przeszkadzało. Podniosłam się z łóżka delikatnie by zbyt nie nadwyrężać brzucha. Inaczej doprowadziłabym siebie do kolejnych wymiotów. Otworzyłam cicho drzwi i przeszłam na palcach do łazienki obok mojego pokoju. Zapaliłam światło i spojrzałam w to przerażające odbicie lustra. Wychudzona twarz, wory pod oczami, potargane włosy. Wyglądałam jak nieszczęście więc odwróciłam wzrok. Usiadłam na kiblu bojąc się, że zaraz zwymiotuję. Niestety nie mogłam tego powstrzymać i już po chwili moja kolacja, którą zjadłam na siłę wylądowała poza moim organizmem. Przetarłam rękawem bluzki łzy, które mi popłynęły podczas tej czynności, której nienawidziłam. Pociągnęłam nosem i już miałam ochotę się rozpłakać, gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. 

- Tak? - Powiedziałam łamiącym się głosem. Łzy płynęły mi po polikach wbrew mojej woli. 

- Kochanie, możesz mi otworzyć na chwilkę? - W głosie Dalii było słychać ogromną troskę. Martwiła się bardzo przez te kilka dni. Z jednej strony bała się, że mogę jej coś zrobić, bo byłam nieobliczalna, a z drugiej starała mi się pomóc jak najbardziej może. Doceniałam to bardzo, mimo, że czasem mnie denerwowało, że mnie przymuszała do jedzenia. I tak każdy posiłek lądował w toalecie. 

- Chwilka. - Jeszcze raz przetarłam łzy rękawem, wydmuchałam nos w papier toaletowy, zerknęłam w lustro i sięgnęłam do klamki. Otwierając drzwi zobaczyłam Dalię stojącą z niepewnym uśmiechem. Trochę zakłopotaną. - Co jest? - Starałam się zabrzmieć bardziej entuzjastycznie niż się czułam, ale niestety nie byłam tak dobrą aktorką. 

- Wiesz martwię się o ciebie. Mam wrażenie, że jest coraz gorzej,  a te ciągłe wymioty są spowodowane czymś innym. - Spojrzałam na nią trochę zdziwiona. Czymś innym? - Proszę zrób to dla mnie. Chcę mieć pewność. - Podała mi do ręki test ciążowy. Poczułam się dziwnie. Myślałam, że wymioty są moją reakcją na leki podawane przez Steve'a i Tony'ego, ale Dalia najwidoczniej widziała inną przyczynę. 

- Dalio nie potrzebuję tego. - Próbowałam się jakoś wytłumaczyć. To niemożliwe, że byłam w ciąży i doskonale o tym wiedziałam. Dlaczego w tak jasny sposób sugerowała mi, że może być inaczej? 

- A to się okaże. Jeśli jesteś pewna to chyba nie masz się czym obawiać? - Wykorzystała dobrą taktykę. Sens w tym, że nie miałam stuprocentowej pewności co do tego. Serce zaczęło mi łomotać na samą czarną myśl, że mogłabym być w ciąży. Teraz. W wieku siedemnastu lat. Mimo lekkich obaw wzięłam do ręki test i bez słowa zamknęłam drzwi. Zakluczyłam je i usiadłam na toalecie. Wzięłam głęboki oddech. Powinnam myśleć pozytywnie. Przecież zabezpieczyliśmy się. Będzie dobrze. Zrobiłam więc wszystko zgodnie z instrukcją. Spojrzałam na test i zamarłam, gdy ujrzałam dwie kreski. To niemożliwe. Myślałam, że ponownie zwymiotuję. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Chciałam płakać, ale jednocześnie nie mogłam. Patrzyłam tylko tępo na ten test z głęboką nadzieją, że to pomyłka. To ten test musi być jakiś zepsuty. Nie wiedziałam co zrobić, gdy słyszałam już pukanie za drzwiami. - Agnes? Jesteś tam? - Poczułam skurcz w żołądku, gdy się podniosłam z toalety. Nogi miałam jak z waty, gdy podchodziłam do drzwi. Otworzyłam je i z przerażeniem spojrzałam na Dalię. - Agnes co się stało? - Nie musiałam jej mówić. Podałam jej trzęsącymi się rękoma test. Łzy napłynęły mi do oczu z obawy przed reakcją Dalii. Czy ja to przeżyję? Dalia spojrzała na test i również zamarła. Jednak jej reakcja była szybsza niż moja. - Na litość boską dziecko! Co ty masz w głowie? Czy Ci nikt nie mówił o zabezpieczaniu się? -Załkałam cicho. 

- Ja się zabezpieczałam. Przysięgam. - Dolna warga trzęsła mi się niemiłosiernie. Chciałam płakać, ale brakowało mi łez. W głowie miałam tyle myśli, że nie umiałam ich uporządkować. Jak w ogóle miałam przyswoić wiadomość, że we mnie oprócz bestii tkwi małe dziecko. 

- Więc dlaczego jesteś w ciąży do cholery? Dziecko ty masz siedemnaście lat! - Jej krzyk mnie wystraszył. Podskoczyłam i ponownie zaszlochałam. - Chciałaś sobie zmarnować życie? - W tym momencie wybuchnęłam ogromnym płaczem. Upadłam na kolana i zakryłam twarz dłońmi. Dalia miała racje. Płakałam tak i płakałam, aż w końcu Dalia uklęknęła koło mnie. - Powiedz mi, kto jest ojcem? - Uspokoiła trochę głos, więc podniosłam wzrok. 

- Aaron. - Mruknęłam cicho. Jednocześnie mówiąc jego imię dotarło do mnie, że go też muszę poinformować. Tylko jak? - Muszę mu powiedzieć. - Ledwo powiedziałam przez łzy. 

-Nie teraz Agnes. Nie w takim stanie. Ochłońmy obie. Wtedy z nim porozmawiasz dobrze? - Pokiwałam głową. I siedziałyśmy tak z Dalią oparte o ścianę. Ona mnie przytulała, a ja płakałam w jej ramionach próbując nie myśleć o reakcji Aarona. 

_________________________________________

Niespodzianka! Zapewne większość z Was się nie spodziewało. I właściwie ja też, ale tak znikąd zachciało mi się pisać. Zresztą nie umiem całkowicie odsunąć się od tego wattpada. Zbyt dużo czasu poświęciłam na budowanie tego opowiadania. Nic nie obiecuję, ale spróbuję je dokończyć nawet jeśli mielibyście na to długo czekać. Będę pisać po prostu, gdy mnie najdzie ochota i wena. Nie zamierzam już nic obiecywać. Po prostu co będzie to będzie, a wy cieszcie się nowym rozdziałem :) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro