Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Wokół mnie była wszechogarniająca ciemność. Rozglądałam się na wszystkie strony, ale jedyne co widziałam to złote oczy. Patrzyły na mnie wściekle, a ja stałam w bezruchu, jakby sparaliżowana. Te oczy zdawały się nie spuszczać ze mnie wzroku, a ja wciąż czułam chęć ucieczki. Mimo to stałam i patrzyłam w nie jak zahipnotyzowana. Serce waliło mi potwornie, jak gdyby miało zaraz wyskoczyć z piersi, a mój własny szybki i niekontrolowany oddech to jedyne co słyszałam. Wtedy usłyszałam głośne warknięcie, a następnie poczułam na swoim ciele kły, które wbiły się z impetem. Poczułam okropny ból rozchodzący się po całym ciele. Pragnęłam wrzeszczeć i wołać o pomoc, ale nie mogłam z siebie nic wydobyć...

Obudziłam się, wstając raptownie. Starałam się uspokoić swój oddech, powtarzając sobie jednocześnie w myślach, że to tylko zły sen. Otarłam moje czoło z potu drżącą wciąż dłonią. Zamknęłam oczy, próbując się skupić na swoim oddechu. Miałam problem z odróżnieniem fikcji od rzeczywistości. Ten sen był tak realny, że niemal wciąż czułam zapach krwi w powietrzu. Odrażające. Wzdrygnęłam się i pomasowałam pulsującą głowę. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak mocno mnie boli. Nieco ignorując ból, siadłam na brzegu łóżka i napiłam się wody stojącej na szafce nocnej. Wstałam, by odsłonić rolety, przez które już przedzierały się promienie słoneczne, jednocześnie otworzyłam okno, by wpuścić do pokoju trochę świeżego powietrza. Wychyliłam głowę i delektowałam się słońcem, gdy nagle go zobaczyłam. Zamrugałam kilka razy, myśląc, że to złudzenie. Niestety nie myliłam się co do tego. Na posesji rezydencji, zaraz obok starego świerku stal wilk. Wpatrywał się prosto we mnie tymi złotymi oczyma, a ja poczułam się sparaliżowana niczym w moim śnie. '' To tylko zły sen, to tylko zły sen '' powtarzałam to, jak mantrę, ale doskonale wiedziałam, że to nie sen. Zacisnęłam mocno, powieki modląc się w duchu, by to było tylko głupie złudzenie. Jednak, gdy je otworzyłam wilk, wciąż tam siedział, wpatrując się przenikliwym spojrzeniem. Szybko zatrzasnęłam okno i zasłoniłam roletę. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Próbowałam się uspokoić, gdy usłyszałam pukanie.

- Agnes wstałaś już? Dzisiaj pierwszy dzień szkoły, nie możesz się spóźnić.- mówiła przez drzwi Dalia. Jej głos nieco mnie uspokoił.

- Wstałam, już wychodzę. - odparłam, lekko drżącym głosem. Dalia weszła do pokoju bez uprzedzenia ubrana w brudny od mąki fartuch. Spojrzała badawczo na moją przestraszoną twarz.

- Stało się coś? - spytała zmartwionym głosem. - Wyglądasz trochę blado. - Nie sądziłam, że mój strach był aż tak wymalowany na twarzy.

- Trochę boli mnie głowa. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Oczywiście musiałam pominąć wątek ze snem i wilkiem pod moim oknem. Jeszcze by mnie uznała za kompletną wariatkę.

- Och to niedobrze. - dotknęła dłonią mojego czoła. - Wydajesz się gorąca. Może lepiej pójdę po termometr. - powiedziała i od razu pognała po apteczkę. Tymczasem ja poczułam, że ból głowy zaczął promieniować na inne części ciała. Położyłam się w łóżku i czekałam na Dalię, mając wrażenie, że boli mnie dosłownie każdy mięsień mojego ciała. - Już jestem kochaniutka! - zjawiła się równie szybko, jak zniknęła. Przyłożyła mi termometr na podczerwień, który po chwili zaczął szybko pikać. - O Boże! 40,5 stopnia! Malcolm! Malcolm chodź szybko! - zaczęła krzyczeć histerycznie. Zastanawiało mnie, kiedy tak się przeziębiłam. W końcu jest dopiero wrzesień, w dodatku dość ciepły.

- Cóż takiego się stało? - wszedł do pokoju wujek Malcolm z fajką i gazetą w ręce. Wyglądał na nieco poirytowanego tym, że mu się przeszkadza. Odkąd pamiętam, nie lubił, gdy zawracało mu się głowę przy porannym czytaniu gazety. Była to jego chwila na odpoczynek.

- Agnes ma wysoką gorączkę. Nie powinniśmy pojechać do szpi...- mówiła zmartwionym głosem, gdy wuj jej nagle przerwał.

- Absolutnie. To zwykłe przeziębienie Dalio. Do jutra na pewno będzie lepiej i Agnes pójdzie do szkoły. - uśmiechnął się do mnie. Jak gdyby doskonale wiedział, jakie miałam piekło w tej szkole z jego powodu. Dalia spojrzała na niego wymownie.

- Ależ Malcolm ta temperatura jest niebezpieczna. - rzekła przekonująco, ale wuj tylko posłał jej niemiłe spojrzenie.
- Chyba wyraziłem się jasno! - Wuj podniósł głos i uderzył pięścią w stolik na tyle mocno, że lustro nad zatrzęsło się niebezpiecznie. Dalia, która stała obok niego lekko podskoczyła. Mimo wszystko była przyzwyczajona do podnoszenia głosu przez wujka. Co prawda był bardzo spokojnym i rozważnym człowiekiem, ale gdy się denerwował, zdarzało mu się stracić kontrolę, a Dalia doskonale o tym wiedziała.

- Dobrze jak sobie chcesz. - burknęła po dłuższej chwili. - W razie czego to ty będziesz miał ją na sumieniu. - odwróciła się w moją stronę. - Dobrze słonko, pójdę ci zrobić herbatkę i przyniosę zimne okłady, a ty odpocznij. - uśmiechnęła się do mnie sympatycznie, a ja to odwzajemniłam. Dalia wyszła, a wuj podszedł do mojego łóżka. Usiadł na jego brzegu i zaciągnął się fajką, a następnie buchnął dymem w moją twarz. Zakaszlałam.

- Słuchaj Agnes, jestem pewien, że jutro będziesz zdrowa jak ryba. - zrobił pauzę. - A może raczej zdrowa jak wilk. - o czym on mówił? Czy wiedział o czymś? Poczułam jak, moje serce zaczyna bić szybciej, gdy nagle wuj głośno się zaśmiał. - Taki tam żart. Odpoczywaj. - poklepał mnie po ramieniu i wyszedł, a po nim został tylko smród tytoniu. Rozluźniłam się trochę, choć wciąż było to dla mnie dziwne. Wujek zawsze był nieco dziwny, ale wtedy mnie naprawdę wystraszył. Próbując odejść myślami od tej rozmowy, sięgnęłam po pilota i włączyłam telewizję. Włączył się kanał informacyjny. Zapewne, dlatego, iż zarówno wujek, jak i Dalia byli ogromnymi fanami wiadomości. '' Znaleziono ciało małego chłopca nieopodal lasu. Rodzina złożyła zaginięcie już 2 dni temu. Ciało zostało znalezione dziś około godziny 15:00 przez przypadkowego mężczyznę, który akurat wybierał się na grzyby. Prawdopodobnie do zgonu doszło poprzez zaatakowanie chłopca przez dzikie zwierzę. Na ciele można było zauważyć ślady pazurów oraz zębów. Alarmujemy całe Seattle, by nie chodzili po lasach. Niezidentyfikowane zwierzęta są bardzo agresywne i prawdopodobnie mają wściekliznę. Prosimy też by rodzice, pilnowali swoich dzieci. Policjanci oraz leśniczy będą kontrolować sytuację w okolicznych lasach. Miejmy nadzieję, że ten horror się jak najszybciej skończy. '' - mówiła dziennikarka. Bez namysłu zmieniłam kanał na inny. Czyżby to znowu te wilki? Jeffrey coś wspominał o polowaniach na nie. Nagle pulsujący ból głowy powrócił, dlatego też postanowiłam spróbować zasnąć.

- Agnes? Jak się czujesz? - Zostałam wyrwana z półsnu. Otworzyłam ciężkie powieki i zobaczyłam przed sobą nachylającą się Dalię. Podniosłam się z poduszki i usiadłam. Dalia podała mi kubek z gorącą herbatą i cytryną. Zrobiłam małego łyka. W międzyczasie spojrzałam na zegarek. Od mojej drzemki minęło aż 9 godzin. Ku mojemu zdziwieniu czułam się jak nowo narodzona. Nie czułam bólu głowy ani mięśni.
- Właściwie to dobrze. - odpowiedziałam. Dalia przyjrzała mi się badawczo, jakby nie wierzyła, w to, co mówię.
- Sprawdźmy temperaturę. - Przyłożyła mi ponownie termometr do czoła. Pikanie było spokojne. - 36,8. No cóż, wygląda na to, że jutro pójdziesz normalnie do szkoły. - nie brzmiało to dla mnie szczególnie zachęcająco. - W razie, gdyby jeszcze coś cię bolało, daj mi znać dobrze? - pokiwałam głową. Dalia posłała mi jeszcze ciepły uśmiech i wyszła z pokoju.

***

Następnego dnia stałam przed szkołą, trzęsąc się. Wpatrywałam się w ten budek, nie dowierzając, że muszę wrócić do tego piekła. Miałam przed oczami te wszystkie złe momenty. Kiedy ze mnie drwili czy popychali. Dotąd nie wiem czemu. Może to wina tego, że mój wujek uchodził za dziwaka, a może wina tego, że jako dziecko byłam bardzo wrażliwa i naiwna, a inni to wykorzystywali. Może to i to. Poczułam napływające łzy do oczu. Zaczęłam szybko mrugać, aby jak najszybciej zniknęły. Nie mogę pokazać, że jestem słaba jak kiedyś. Inaczej dalej będę ofiarą. Otarłam rękawem bluzy niesforną łzę i uniosłam głowę. Nie będę już ofiarą. Jestem zbyt silna, by ktokolwiek mnie zniszczył. Jakoś znajdę sobie przyjaciół, a wtedy wszystko będzie w normie, zupełnie jak w szkole w Phoenix. Weszłam wreszcie do szkoły. Niewiele się zmieniło. Z każdej strony otaczały mnie wspomnienia, które starałam się bardzo ignorować. Mijałam dziesiątki ludzi, których nie znałam, aż nagle usłyszałam pewien drwiący głos, który kojarzyłam.

- Ej chłopaki patrzcie, to Ravenwood. - wysoki chłopak wskazywał mnie palcem. Kilka osób odwróciło się w moją stronę. Szybko na siebie zwróciłam uwagę. Westchnęłam cicho. Jeden głęboki oddech. Pomyślałam o tym, co w takiej chwili, powiedziałby mi tata. Nie daj się.

- Cieszę się, że jestem sławna. - rzuciłam przez ramię i odeszłam. Poczułam ulgę i satysfakcję. Nie widziałam reakcji ludzi, ale nie zależało mi na niej. Ważne, że nie okazałam słabości. Usłyszałam tylko kilka śmiechów za sobą. Nie wiem, czy były skierowane w moją stronę, ale postanowiłam się nie przejmować. W tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcję. No pięknie, przecież nie wiem gdzie mam lekcję. Szybko włączyłam stronę szkoły na swoim telefonie i spojrzałam na plan lekcji. Wychodziło na to, że moją pierwszą lekcją miał być w-f. Nieźle się zapowiada ten dzień. Zdecydowanie nie jestem typem sportowca, więc od zawsze unikam w-f jak ognia, ale trzeba się przełamać. Gdy weszłam na salę gimnastyczną, wszyscy już byli na miejscu. Pobiegłam do szatni i przebrałam się najszybciej, jak tylko potrafiłam. Wbiegłam zmieszana na salę. Ponownie zwróciłam na siebie uwagę wszystkich obecnych.

- Pani Ravenwood spóźniona jak widzę. - spojrzał na mnie, a potem westchnął. - Poczułam, jak robię się czerwona. Szczególnie że zdradził moje nazwisko, teraz każdy na mnie patrzył. Rozejrzałam się po grupce. Część osób kojarzyłam, część była mi całkiem obca, co w sumie było dla mnie korzystne. Im więcej nowych ludzi tym lepiej. - No więc dzisiaj przećwiczymy dwutakt. Chcę zobaczyć najpierw, jak Wam to idzie, więc każdy z osobna będzie miał okazję się pokazać. Oczywiście dzisiaj jeszcze nie na ocenę. Mike ty pierwszy, pokaż wszystkim, jak to się robi. - gwizdnął, a Mike zgodnie z rozkazem wziął piłkę do koszykówki. Nawet na to nie patrzyłam. Czułam się obserwowana. Słyszałam jak jakaś grupka dziewczyn, zaciekle szepcze. Mój wzrok był wlepiony w podłogę do czasu, gdy nie usłyszałam swojego nazwiska. Jakiś chłopak przede mną rzucił mi piłkę, ale ja jej nawet nie złapałam. Usłyszałam ciche śmiechy. Świetnie, ośmieszyłam się jeszcze przed rzutem. Wzięłam rozbieg, wciąż słysząc za plecami śmiechy. Próbowałam je zignorować, ale tak bardzo się zdenerwowałam, że podświadomie rzuciłam piłkę z całej siły w szklaną tablicę od kosza. Usłyszałam huk rozbijającego się szkła, które posypało się na mnie. Zakryłam głowę rękoma, aby nie dostać odłamkami. Spojrzałam w górę na zupełnie rozwalony kosz i aż mnie zatkało.

- Co ona zrobiła?! Jak to możliwe?! - słyszałam krzyki uczniów za plecami. Spojrzałam następnie na swoje dłonie, które krwawiły obficie od odłamków. Czułam już zapach mojej krwi, od którego zrobiło mi się niedobrze.

- Dziewczyno, czy ty wiesz, ile ten kosz kosztował?! - krzyknął nauczyciel za moimi plecami. Podbiegł do mnie i gdy zobaczył moje dłonie, trochę się przeraził. - Aaron! Przynieś apteczkę z mojego kantorka, tylko biegiem! - podał jakiemuś chłopakowi klucze i wciąż mnie obserwował przerażony. - Robisz się blada, słabo ci?

- Troszeczkę. - tak naprawdę czułam się jakbym, miała nogi z waty i mogła upaść w każdej chwili. Próbowałam uspokoić mój oddech, ale widok mojej krwi nie pomagał.

- Więc połóż się. - skinęłam głową i położyłam się, jak kazał. Parę osób przyglądało się co, zdenerwowało nauczyciela. - I co się gapicie?! - krzyknął, a inni odwrócili się jak na zawołanie. W tym momencie przybiegł chłopak z apteczką. Ukucnął przy mnie i zaczął grzebać w apteczce, a następnie podał coś nauczycielowi. Przez dłuższą chwilę przyglądał mi się. Normalnie byłabym speszona, ale wtedy zauważyłam, że ma piękne oczy. Intensywnie zielone, które przeszywały mnie jakby na wskroś. Uspokajało mnie to. Głosy stawały się coraz cichsze. Słyszałam tylko szum, a ostatnie co widziałam to te piękne, niewinne oczy.


_______________________________________

Rozdział został poprawiony 17.03.2020r. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro