Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwszy marcowy dzień był słoneczny, zupełnie jakby zapowiadał już wiosnę wraz z początkiem miesiąca. Siedziałam samotnie na ławce do póki na horyzoncie nie pojawił się Aaron i Chris. Wstałam szybko. 

- Jak wam poszło ? - Pytałam o egzaminy semestralne, które zależały od tego czy chłopcy pójdą do następnej klasy. Obydwoje wzruszyli ramionami zupełnie jak bracia bliźniacy co mnie zirytowało. - Nie wiecie jak wam poszło ?

 - Chyba okey. - Powiedział Chris z uśmiechem na twarzy, bo wiedział, że mnie to zdenerwuję jeszcze bardziej. Westchnęłam. Nagle Chris spoważniał. - Aaron mi mówił o twoim wujku. To faktycznie bardzo dziwne... -Kiwnęłam głową. Tak przez ostatnią noc nie mogłam spać myśląc co to wszystko znaczy, a ta nieprzespana noc na pewno się obije na wyniku moich egzaminów. Chłopcy usiedli na ławce na przeciwko mnie. 

 - Więc powiedz nam coś o nim. - Mruknął Aaron bawiąc się breloczkiem od kluczyka, a ja nie wiedziałam od czego zacząć. 

- No więc ... Odkąd pamiętam mój wujek nie wychodzi z domu nie licząc okolicznych lasów. Kiedy go o to pytałam jako dziecko zawsze lekceważąco odpowiadał, że nie lubi ludzi. Tata powiedział mi, że był prześladowany w szkole zupełnie jak ja, więc pewnie ...

 - Coo ? Byłaś prześladowana ? - Przerwał mi Aaron zaskoczony.

 - Tak w tej szkole byłam bita i wyzywana ze względu na moje nazwisko. - Powiedziałam o tym niechętnie. Nigdy o tym nikomu nie mówiłam. Może dlatego, że nie miałam komu... 

- Co jest nie tak z twoim nazwiskiem ? - Wtrącił się Chris, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Tak naprawdę nigdy nie wiedziałam czemu mnie prześladują i co jest nie tak z tym nazwiskiem.

 - Nie wiem, ale myślę, że to jest coś związanego z wujkiem. Nazywają go starym dziwakiem. - Zawsze mi było przykro kiedy tak o nim mówili. Może i był dziwny, ale był naprawdę dobrym wujkiem... 

- Może mieli rację. - Aaron skarcił Chrisa spojrzeniem. - Yyy przepraszam..- Ale w gruncie rzeczy Chris miał rację. Może faktycznie taki był. Może ja nie wiedziałam z kim mieszkam. 

- Kto cię bił ? - Zapytał Aaron prześcigając Chrisa, który już otwierał usta by coś powiedzieć. Z początku nie chciałam powiedzieć. Patrzyłam na ptaki, które siedziały na płocie i ćwierkały wesoło zwiastując wiosnę. Nie chciałam odpowiadać na to pytanie. Nie lubię kapować nawet na ludzi, których serdecznie nie znoszę. Aaron spojrzał na mnie wymownie. Czekał aż powiem. Chris też się we mnie wpatrywał czekając na odpowiedź, której nie byłam w stanie udzielić. Ostatecznie zebrałam się w sobie. 

- Johnson i Wood z waszej byłej klasy. - Wypaliłam szybko, a chłopacy się podnieśli. Obydwaj uśmiechnęli się i założyli w tym samym czasie okulary słoneczne. 

- Co wy robicie ? 

 - Będziemy twoimi ochroniarzami. - Rzucił Chris ze śmiechem. Co ? Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. 

- A w domu wszyscy zdrowi ? - Zapytałam ironicznie, a oni to zignorowali i kazali mi wstać. Weszliśmy do szkoły i szliśmy korytarzem. Ja w środku, oni po bokach. Ramię w ramię. Normalnie ta sytuacja by mnie śmieszyła gdyby nie to, że byłam zszokowana. Uczniom na korytarzu szczęki opadały. Taka dziewczyna jak ja szła między siedemnastolatkami, którzy byli postrachem szkoły. Którzy byli wyżsi o jakieś dwadzieścia centymetrów i mieli mięśnie, które podziwiały dziewczyny, a zazdrościli chłopcy. Kiedy tak szliśmy ludzie rozstępowali się robiąc nam miejsce zupełnie jakby się bali, że inaczej dostaną w twarz od któregoś z nich. Słyszałam jak dziewczyny za mną szeptały pewnie nie szczędząc mi wyzwisk, ale teraz mnie to mało obchodziło. Szłam obok nich. Seksownych i niebezpiecznych. Wyszliśmy tyłami szkoły. Nie wiedziałam gdzie chłopcy idą, ale teraz zaczęłam się domyślać. Tutaj najłatwiej znaleźć Johnoson'a i Wood'a. Zazwyczaj każda ich przerwa to jaranie na tyłach szkoły. Kiedy ci dwaj ich zobaczyli udawali jednak, że nie czują strachu. Patrzeli to na nich obojętnie, może nawet wyzywająco. Wtedy Chris wybuchł. Podszedł do Johnson'a, który szyderczo się uśmiechał. Złapał go obiema rękami za bluzę i przyciskając do ściany podniósł. Johnson zrobił się cały czerwony z wściekłości i bólu. Patrzałam na tą scenę przerażona, gdy zauważyłam, że Wood oddala się próbując uciec. Wtedy Aaron go dostrzegł i złapał za kaptur, a Wood przewrócił się na ziemię.

 - A gdzie to się wybierasz ? - Zapytał Aaron i uderzył go w twarz raz, a porządnie. 

 - Za co ? - Jęknął Wood łapiąc się za nos, z którego ciekła strużka krwi. 

- Ojj ty już dobrze wiesz za co. Masz przeprosić Agnes. 

 - Przepraszam. - Wychrypiał patrząc mi w oczy jakby naprawdę tego żałował, a potem wstał chwiejnie na nogi i odszedł zostawiając kolegę i ratując własny tyłek. Aaron podszedł do Johnson'a i patrzał na niego z wściekłością. Zobaczyłam, że jego oczy stały się już lekko żółte. Miałam nadzieję, że Johnoson tego nie zauważy. 

 - Też masz ją przeprosić. - Ryknął Chris, a Johnson, mimo bólu chciał pokazać jakim jest kozakiem. 

- Nigdy ! - Wtedy Chris przewrócił go na ziemię. A Aaron zaczął kopać po brzuchu. Jego oczy stawały się coraz bardziej żółte. Musiałam to przerwać. To była przesada. 

 - Przestańcie ! - Stanęłam między leżącym Johnosn'em, a Aaronem. Ten trochę się uspokoił. Może dotarło do niego, że grubo przesadził. To bez sensu by przepraszali mnie w ten sposób. Zmuszeni. Pobici. Odsunęłam się, bo zobaczyłam jak Aaron się już uspokaja.

 - Może to cię czegoś nauczy. - Mruknął Aaron i splunął Johnson'owi prosto w twarz. 

                                                                                            ***

 - To było chore ! - Powiedziałam do chłopaków, gdy staliśmy na parkingu szkolnym. - Poniosło was ! Wiecie jakie będziecie mieć problemy, gdy wygadają... - Ale oni dalej mieli obojętne miny jakby mieli to gdzieś.

 - Słuchaj to teraz nie jest ważne. Jest ktoś kto mógłby ci powiedzieć więcej o wujku ? - Zapytał Aaron rozglądając się nie spokojny jakby miał się spodziewać, że jakiś nauczyciel pojawi się na horyzoncie i zabierze ich do dobrze znanego im gabinetu. 

- Tak.. Mam ciocię mieszka nie daleko. - To była matka Petera. 

- No to jedźmy ! - Powiedział entuzjastycznie i szedł już w stronę swojego auta. - Teraz ? - Mamy jeszcze jakieś trzy lekcje, a ja nie mogłam sobie pozwalać na wagary, aleChris też nabrał nagle entuzjazmu.

 - Taak ! - Krzyknął jak małe dziecko. No to skoro było już przegłosowane poszłam za nimi i wsiadłam z przodu koło Aarona, który miał prowadzić. W aucie Chris ściągał koszulę flanelową. Zauważyłam na niej logo Matellicy. 

- Metallica jest świetna ! Chociaż ja wolę Nirvane. - Powiedziałam obracając się do niego, a on uśmiechnął się. 

- Masz gust, a nie wyglądasz na taką co słucha takiej muzyki. - Pewnie ma rację. Jestem raczej cicha i bywam nieśmiała, więc faktycznie ta muzyka nie pasuję do mnie, a jednak ją kocham. 

- Też uwielbiam Nirvanę. A jaką piosenkę lubisz najbardziej ? - Zapytał Aaron zerkając na mnie. Zastanowiłam się chwilę. 

- Smells Like Teen Spirit. - Zobaczyłam, że mina mu zrzedła i się zaśmiała. - Żartuję. Ostatnio mam fazę na '' You Know You're Right '' i '' All Apologes''. - Aaron się zaśmiał.

 - Uff już myślałem, że jesteś pseudofanką. - I włączył na płycie '' You Know You're Right '' podgłaszając prawie na maksa. I śpiewaliśmy w trójkę. ja, Aaron i Kurt. Potem jednak Chris poprosił o coś cięższego, więc Aaron włączył mu piosenkę z gatunku metalcore. W końcu dojechaliśmy na miejsce.

 - Chcesz żebym poszedł z tobą ? - Zapytał Aaron, a ja usłyszałam w jego głosie pewną troskę co mnie strasznie zdziwiło. Popatrzałam na dobrze mi znany dom.

 - Nie, dam sobie radę. - Kiedy wychodziłam Chris zapalał sobie skręta, a Aaron ruszał głową w rytm muzyki kolejnej piosenki Nirvany. Trzasnęłam drzwiami od auta i poszłam niepewnie w stronę furtki. Otworzyłam ją trzęsącymi się rękami i dotarłam do drzwi. Bałam się zapukać, ale byłam już za blisko by zrezygnować. Po pewnym czasie drzwi otworzyła zaskoczona ciocia ze łzami w oczach. 

- Och Agnes witaj. - Powiedziała i przytuliła mnie na co nie byłam kompletnie gotowa. 

- Eee.. Cześć ciociu. Co tam u was ? - Nie chciałam pytać jak tam się żyję bez Petera, a pytanie co tam u was wydawało jej się wystarczająco nieodpowiednie. 

 - Nie najlepiej. - Powiedziała ciotka z wymuszonym uśmiechem zapraszając mnie do domu. Zamknęła za sobą drzwi, a ja przeżyłam szok, gdy zobaczyłam mnóstwo pudeł, toreb i walizek. Kompletny bałagan. - Wyprowadzamy się. Rozumiesz chcemy zapomnieć. Zacząć od nowa. Zmienić nazwisko. Wyjechać gdzieś daleko. Planujemy też dziecko... - To co powiedziała wywarło na mnie jakieś złe wrażenie. Chcą wyjechać i zostawić rodzinę tutaj, bo chcą zapomnieć o tym kim byli i kim są. Czy ona sobie robi ze mnie jaja ? 

 - Planowaliście się pożegnać ? - Jestem pewna, że usłyszała w moich głosie gorycz, a może nawet wściekłość.

 - Och oczywiście, że tak, przecież już nigdy się nie zobaczymy. - Po jej policzku mimowolnie spłynęła łza, którą szybko starła rękawem. Słowo nigdy wciąż powtarzało mi się w głowie. To co oni robią jest takie ... egoistyczne. 

 - Jak możesz zostawić całą rodzinę ? - Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Gdy powiedziała, że więcej się nie zobaczymy poczułam jakby ktoś mnie spoliczkował.

 - Nie wiesz jak to jest stracić syna.. - Marne wytłumaczenie.

 - Ale straciłam ojca i matkę ! I nie uciekam od tego ! Pogodziłam się z tym ! - Poczułam jak moje oczy zachodzą mgłą. Chciało mi się płakać. 

 - To nie to samo. - Szepnęła zupełnie jakby nie miała siły by powiedzieć to głośniej. Teraz zaczęła donośnie płakać do tego stopnia, że wujek się zjawił w drzwiach. 

- Agnes twoja ciocia ma depresje. Musi odpocząć. - Mruknął, ale ja nie chciałam tego słuchać. Po prostu wyszłam starając się myśleć o czym innym byle by nie płakać. Trzasnęłam furtką z całej siły zapominając o tym jaka silna jestem. Furtka wyleciała z zawiasów zupełnie jak drzwi i huknęła na trawnik, ale ja miałam to gdzie nie oglądając się weszłam do auta. Aaron ściszył muzykę. Pewnie chciała zapytać już i jak, ale zobaczył moje łzy w oczach. 

- Zabierz mnie do domu. - Powiedziałam tylko, a przez resztę drogi patrzałam za okno milcząc. Oni jakby rozumieli też się nie odzywali co mi teraz odpowiadało. Niedługo już w ogóle nie będę miała rodziny...

_________________________________________
W końcu po tygodniowej przerwie udało mi się napisać dla Was rozdział ! Bałam się, że nie mam już pomysłu na książkę, ale okazało się, że musiałam po prostu wszystko ułożyć w swojej głowie i nabrać trochę chęci i weny :) W każdym razie jestem dumna, że już 20 rozdział za nami ! Więc zapraszam do komentowania, bo jest to ogromna motywacja do dalszego pisania ! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro