Rozdział 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ja i vindikta doszliśmy do chwilowego porozumienia zdjęła ze mnie prawie całe żelastwo no z wyjątkiem rąk, które dalej były sktępowane kajdanami.

Siedzieliśmy w trójkę w jadalni, czekając na pozostałych członków drużyny, którzy zajęci byli poranną toaletą.

Pierszy zjawił się Tony z wrednym uśmieszkiem na ustach, chętnie wybiłbym mu te białe ząbki.

- Witajcie. - Przywitał się, przeciągając się ospale. - Tak dobrze to ja się dawno nie wyspałem.

- Ta noc nie należała do najprzyjemniejszych, ale jak widzę ty to zawsze się wyśpisz. - Zaśmiała się czarnowłosa.

Zajął miejsce obok Mrocznej damy, wygodniej usadowił się na krześle i kątęm oka spojrzał w moim kierunku.

- Kto to tu dał? - Zapytał zwracając się do Steva i Vindikty.

Jak ja go nie cierpię, z przyjemnością znów wywaliłbym go przez okno.

- Tony przestań mamy ważną kwestię do obgadania, w której Loki odgrywa istotną rolę.  - Vindikta dokonała niemożliwego na chwilę uciszyła tego narcyza, ale co piękne nie trwa wiecznie.

Stark przez krótki czas gapił się na nas wszystkich poważnym, inteligętnym, uważnym wzrokiem, żeby po chwili wybuchnąć śmiechem.

Żenujące przedstawienie Tonego przerwali pozostali Mściciele.

Wszyscy zajęli miejsca przy stole.

Los chciał, żeby Terra usiadła na przeciwko mnie. Nadal miałem jej za złe to co zrobiła. Zdradziła mnie i to w tak okrutny sposób, nigdy jej tego nie wybaczę.

Zdrada pozbawia każdego człowieka wartosci, taka osoba nigdy nie odzyska jej w moich oczach.

- Wszyscy już są? - Zapytała Vindikta.

- Tak.

- W takim razie niech wszyscy słuchają uważnie. - Po jej słowach zapadł cisza, którą przerywały tylko i wyłącznie nasze oddech i oczywiście głos niebieskookiej. - Loki rozszyfrował zagadkę, pojawił się kolejny odcinek drogi do pokonania. Na ścieżce pojawiła się kolejna zagadka, tym razem bardziej skąplikowana.
Brzmi ona tak:

Na rozstaju dróg stoi dwóch braci bliźniaków. Jeden z nich zawsze mówi prawdę, drugi zaś zawsze kłamie. Wiadomo, że jedna z dróg prowadzi do kielicha, a druga na pewną śmierć. Jakie pytanie ma zadać podróżny który chce dotrzeć do kielicha, jeśli może zapytać tylko raz i tylko jednego z braci?

Nie jest tak łatwo jak nam się wydawało, sprawy komplikują się z każdą chwilą.

Kłamca ma sny, w których Lodowy olbrzym zadaje mu tę zagadkę, Psotnik nie potrafi na nią odpowiedzieć dlatego jest torturowany.
Jotun kieruje do niego takie słowa :

Na końcu widzę dwie drogi i muszę wybrać którą mam iść wiedząc, że obie prowadzą tam gdzie nigdy sam byś nie poszedł..

Mamy pewne podejżenia sądzimy, że mapa potrafi przystosować się do podróżnych, zna nasze sekrety, lęki wszystko.  - Wyjaśniła dziewczyna.

- Dobra wszystko ładnie pięknie, ale co to jest lodowy olbrzym. - Zapytał Clint.

Na jego słowa poczułem jak przeszywa mnie zimno, to znowu się dzieje zamieniam się w potwora.
Czułem na sobie wzrok wszystkich obecych, nie wiedziałem dlaczego moja prawdziwa postać zaczyna  ujawniać się wbrew mojej woli.

- Wszystko jasne, mógłbyś być znowu normalny? To jest lekko przerażające. - Odezwał się ponownie Barton.

Czułem się upokorzony, dobrze wiem jak wyglądam okropnie, ochydnie i inne podobne nieprzyjemne słowa, których nie chcę przytaczać.

Złość zapanowała nad moim ciałem, straciłem kontakt z rzeczywistością. Nie wiem co się ze mną działo, kiedy odzyskałem świadomość i dawną postać byłem przygwożdżony do ściany przez Thora.

Nie był to jednak atak z jego strony, chyba próbował jakoś mnie uspokoić.
Puścił mnie widząc przebłysk swiadomości w moich oczach.

- Już dobrze bracie?

- Nie jestem twoim bratem. - Warknąłem.

- Tak, już dochodzi do siebie. - Zaśmiała się Terra.

- Ty to się lepiej już nie odzywaj! - Syknąłem.

- Dobrze. - Powiedziała z uprzejmym uśmiechem.

Przed nami ląd. - Odezwał się Jarvis.

No to teraz się zacznie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro