Rozdział 23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Loki

Wszyscy pobiegli na górny pokład zobaczyć ląd, w jadalni zostałem ja i Vindikta.

Noga nadal krwawiła i ropiała, dlatego dziewczyna nie pozwalała mi ruszać się nawet na krok.

Siedziałem przy stole i próbowałem łyżką rozbroić kajdany, niestety z marnym skutkiem.

Łyżeczka wchodziła do miejsca na klucz, ale nie było możliwości przekręcenia zamka z powodu nie zgadzającej się główki.

Ten klucz wogule jest jakiś dziwny.

Jego główka przypomina wybrakowany kwadrat co nie ułatwiało mi sprawy, a wręcz utrudniało ją jeszcze bardziej.

- Loki zostaw ten zamek, bo jeszcze popsujesz.

- O niczym innym nie marzę, denerwują mnie. Obcierają nadgarstki, ręce mi drętwieją ja palców nie czuję.

- Dramatyzujesz. - Powiedziała kładąc na stole jakieś owoce, kanapki, dzbanek z cherbatą i suchary.

Zabrałem sobie czewrone niczym krew jabłko, odgryzłem kawałek. Uwielbiam owoce zwłaszcza te kwaśne,  one przypominają mi smak dzieciństwa.

W asgardzkim ogrodzie była jabłoń, to zawsze pod nią czytałem książki  i uczyłem się magi, bardzo często podjadałem z niej owoce mimo, że bylo to zabronione.

Dawno nie miałem niczego tak dobrego w ustach, owoc był kwaśny z wyraźną nutą słodyczy. 

- Dobre co? - Zapytała dziewczyna spoglądając w moim kierunku. - Ostatnio głodny nie byłeś. -Zaśmiała się biorąc jakiś dziwny granatowy owoc w ksztaucie banana.

- Co to jest?

- Grimplin.

- Nigdy nie słyszałem o czymś takim, jak smakuje?

Nie powiem zaciekawiło mnie to, jako mag znam zastosowania owoców i ich wpływ na organizm.
Na przykład takie cytrusy:
wychładzają organizm 
Wzmacniają odporność
Zwiększają przyswajanie żelaza
Wspomagają trawienie 
Poprawiają pracę układu krążenia
Działają alkalizująco.
Mają również inne zastosowania np. Przy tworzeniu eliksirów czy nauki najłatwiejszych zaklęć.

- Jak arbuz, tylko troszkę kwaśniejszy.

Nagle do jadalni weszła Terra, zajeła miejsce obok mnie. Cudownie wszystkie miejsca wolne a ona musiała usiąść akurat tutaj.

- Witaj Loki. - Przywitała się niewinnie.

- Witaj. - Warknąłem.

- Nadal masz mi za złe tamten wieczór? Dobrze wiesz, że nie miałam wyboru musiałam powiedzieć strażnikom.

- Musiałaś?! Zniszczyłaś mi życie, przez ciebie przeżyłem piekło.
Ufałem ci a ty mnie zdradziłaś, wyrwałaś moje serce i wiesz co nauczyłem się bez niego żyć. - Wysyczałem.

- Złamałeś prawo, ukradłeś perły. Musiałam to zrobić, dla twojego dobra złośniku.

- Mojego dobra. - Krzyknąłem nie spuszczając wzroku z białowłosej, widziałem w jej oczach rozczarowanie, ból, smutek, ale nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. - Mojego dobra, zrobiłaś to bo nie potrafiłaś patrzeć na potwora. Postanowiłaś pozbyć się problemu, kiedy dowiedziałaś się o moim prawdziwym pochodzeniu.

Oczy zielonookiej wypełniły się łzami, były niczym ze szkła które w każdej chwili może pęknąć.

- To nie tak, wiesz co by się stało gdyby Filzigrina dowiedziała się o zniknięciu pereł. Zabiła by cię bez żadnych skrupułów, byłeś dla mnie ważny.

- Nie zasłaniaj się uczuciami, byłem młody, naiwny i głupi teraz nie jestem już tym samym Asem, którego znałaś. Zmieniłem się, przestałem kierować się złudnymi, zwodzącymi uczuciami, które i tak są tylko iluzją.

- Co się z tobą stało?

- Zabiłem swoje dawne obicze i stworzyłem nowe, które nie zadawala innych jest niezrozumiałe a zarazem dziecinnie proste. Teraz jestem sobą, nauczyłem się panować nad emocjami, które nie zasłaniają mi oczu.

- Zawiodłam się na tobie. Od początku bałam się, że staniesz się oschły, nieobliczalny i okrutny, ale nie sądzilam, że tak się stanie.

- Kłucicie się jak stare małżeństwo, wyjaśnicie mi o co chodzi? - Zapytała zirytowana Pani snów patrząca na nas z politowaniem. - Co się wydarzyło?

- Loki i ja byliśmy przyjaciółmi, dogadywaliśmy się jak mało kto. Spędzaliśmy ze sobą każdą chwilę, Kłamca często pakował nas w tarapaty, ale zawsze wychodziliśmy z nich cało.

Pewnego razu dowiedziałam się, że Loki planuje ukraść dla mnie perły. Powiedziałam to strażnikom, niestety było już za późno.

Skazali psotnika na tortury, byłam zrospaczona wróciłam na Tebris. Nie chciałam go zostawić, ale stwierdziłam, że tak będzie lepiej dla wszystkich.

- Rozumiem, nie wtrącam się w te wasze kłutnie, relacje i tak dalej, ale nie pozwolę wam się pozabijać.

Czarnowłosa mówiła bardzo powoli i dobitnie, żeby mieć pewność że ją zrozumieny.

- Dobrze. - Powiedziała białowłosa.

- Niczego nie obiecuję, z resztą słowa kłamcy są nic nie warte.

- Loki. - Warknęła.

- Kłamstwo bywa logiczniejsze niż prawda.

- Nie potrafisz odpuścić co?

- Taki już jestem. - Powiedziałem z uśmiechem.

- Chodzcie, schodzimy na ląd. - Zawołał Clint, który stanął w drzwiach.

- Zaraz przyjdziemy. - Krzyknęł Vindikta, na co łucznik kiwnął głową i zniknął za progiem.

-----------------------------------------------------------

Cześć😄

Jest rozdział, mam wiadomość.
Od niedzieli do soboty jestem na obozie😎😎 i nie wiem czy będę pisać rozdziały, dlatego cierpliwości.

Jak wrócę rozdziały będą regularnie. ( w miarę😃 )

Miłego dnia.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro