Rozdział 38

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sen pochłonął cząstkę mojej osoby i nie mogę zrobić niczego, wbrew jego woli. Wszystko co dzieje się wokoło nie jest tylko wytworem mojej wyobraźni to ktoś lub coś skutecznie przeszukuje moje myśli.

Jestem przez niego zniewolony, w tej chwili on wie o mnie więcej, niż ja o sobie. Zna moje lęki, koszmary, obawy, myśli a nawet pragnienia.

To właśnie sen król nocy i przybrany brat śmierci, potrafi rozszyfrować każdego człowieka i wykorzystać otrzymane infaormacje w najokrutniejszy sposób.

Ciemność jest wszędzie, ale zawsze trzeba znaleźć tą jedną zapałkę, która rozświetli nawet najmroczniejsze miejsce.

Znalazłem moją, ale gdybym wiedział co kryje się w tej ciemności nigdy bym jej nie zapalałał.

Teraz było już za późno, znowu byłem w Asgardzie tylko tym razem w celi.
Moje serce zaczęło bić jak oszalałe, oddech momętalnie stał się płytki i nierówny.

Leżałem na zimnej ziemi, spętany grubymi łańcuchami. Ciało miałem sztywne i zdrętwiałe od niewygodnej pozycji a każdy ruch był nie lada wyzwaniem.

Obruciłem głowę na tyle ile pozwalały mi więzy. Cela była taka sama jaką ją zapamiętałem pusta, zimna, ciemna, swąd wilgoci unosił się w powietrzu niczym smog w zatłoczonych mitgardzkich miastach.

Gdzieniegdzie walała się stara słoma, która miała za zadanie ogrzewać więźniów zimą.

Jedynym źródłem światła była dziurka od klucza, ale w tej chwili nawet ona zgasiła swoje niewielkie promienie.

Nie mam pojęcia ile czasu trwałem w bezruchu, na korytarzu słyszałem stanowcze, ciężkie ale zarazem delikatne wręcz mechaniczne kroki.

Nagle usłyszałem stłumiony huk, jak się później okazało był to łomot rozrywających się na strzępy mocnych, stalowych drzwi celi.

Czułem jak drobinki stali wbijają się niczym ostrza w moje plecy.
Leżałem tyłem do postaci, która stanęła w progu bacznie mnie obserwując, nie byłem pewien czy jakikolwiek ruch z mojej strony nie sprowokuje przybysza, dlatego dalej grzecznie pozostałem w swojej pozycji.

Postać weszła do pomieszczenia, każdy krok sprawiał, że przez moje ciało przechodził zimny dreszcz.

Miałem wrażenie jakby z jej przybyciem z mojego umysłu zniknęła dotychczasowa wizja tego świata, która przerodziła się w coś zupełnie innego.

Przybysz stanął przedemną ukazując swoje czarne niczym noc buty, z całą pewnością były zrobione z najlepszej jakości skóry.

Zmusiłem się do podniesienia głowy i spojrzenia przybyszowi prosto w oczy.

Stała przede mną wysoka, szczupła kobieta o delikatnych rysach twarzy, jej czarne jak skrzydła króka włosy sięgały do pasa a jej głowę przyozdabiała czarna korona.

Oczy miała w kolorze czekolady mlecznej z dodatkiem czerwonego barwnika. Jej karnacja była niezdrowo jasna wręcz biała, przez cały czas bił od niej nieprzyjemny chłód, jakby była bryłą lodu.

Jej usta były sine? Fioletowe, niebieskie? trudno mi to określić, były takie charakterystyczne.

Ubrana była w zbroję, utrzymaną w czarnych barwach. Otulała się czarną długą jak noc peleryną przyozdobioną piórami króka.

Przy karzdym ruchu peleryna pełzła za dziewczyną niczym najwierniejszy wąż.

Kobieta nachyliła się nademną i pogładziła palcem po moim policzku.
Nie spuszczałem z niej czujnego wzroku, chciałem przejrzeć jej zamiary i poznać cel tej wizyty.

- Witaj Loki. - Jej głos był zimny, ale zarazem melodyjny i łagodny.
Nigdy wcześniej go nie słyszałem teraz byłem pewien, że nigdy wcześniej nie spotkałem czarnowłosej.

- Kim jesteś? - Dziewczyna przestała gładzić mój policzek, na jej ustach pojawił się serdeczny uśmiech.

- Jestem wszystkim, a zarazem niczym

Mam wszystko a zarazem nic.

Potrafię wiele, lecz nie wszystko.

Znajdę cię dziś, jutro, albo innym razem...


- Hell. - Powiedziałem przyciszonym głosem. Spuściłem głowę wbijając wzrok w skrępowane kajdanami nadgarstki. - Czym zawdzięczam sobie taką wizytę?

- Przybyłam porozmawiać, ale nie martw się twoja nić życia jest jeszcze w bezpiecznej odległości od moich nożyc.

Usiała przy moim boku tak, że bez problemu mogłem ją obserwować i słyszeć każde wypowiadane słowo.

Byłem ciekaw czego oczekiwała ode mnie sama Pani śmierci. Wiele razy słyszałem, że jest ona bardzo surową, nieugiętą i bardzo okrótną królową.

W moich oczach była sprawiedliwa, ponieważ śmierć zawsze wie kiedy powinno się zakończyć czyjeś życie.

- Zatem słucham. - Podniosłem wzrok i pozostawiłem go na oczach czarnowłosej.

- Nie wiem czy wiesz, ale każde życie musi się skończyć w odpowiednim czasie i miejscu, jeżeli tak się jednak nie stanie cały mechanizm ulega zmianie, czego powodem są dodatkowe nieprzewidziane i nagłe zgony. Ja jako Pani całego tego mechanizmu muszę dbać i czuwać nad jego równowagą i zarazem wydawać sprawiedliwe wyroki.

- Co ja mam z tym wspólnego? - Przerwałem kobiecie, ta tylko skarcił mnie wzrokiem i mówiła dalej.

- Wasza wyprawa sprawiła, że dwie osoby straciły życie w nieodpowiednim momęcie niszcząc mi plany.

- Czy ty mówisz o Fortisie i Longusie? - Hell kiwnęł głową z aprobatą. No to teraz mam kłopoty, musiałem sporo namieszać skoro osobiście postanowiła przybyć w tej sprawie.

- Tak, ale jest szczęście w nieszczęściu dzięki temu wiem jak rozwiązać pewien problem, który nurtuje mnie już od bardzo dawna gdyby nie to już dawno byś nie żył. Chciałam ci za to podziękować - Powiedziała z nikłym uśmiechem. - Kolejny raz uciekłeś z moich obięć, ale pamiętaj jesteś jak bomba na razie tyka a w najbardziej niespodziewanym momęcie rozpadnie się na miliony kawałeczków.

- Zapamiętam. Jestem pewien, że nie przyszłaś tylko po to by podziękować.

- Tak to prawda. W ramach podziękowania daję ci w darze to. W jej rękach pojawił się czarny medalion.

- Co to jest? - Zapytałem gdy Hell założyła mi go na szyję.

-  Dowiesz się w swoim czasie. Mam jeszcze jedną istotną informację dla ciebie kochany, pamiętasz swoją wizję? radzę ci ją dokładnie przeanalizować. Do zobaczenia w innym świecie i pamiętaj ja jestem tylko początkiem innego życia. - Powiedziała rozrywając krępujące mnie wiezy i zniknęła w kłębach czarnego dymu.

Wstałem otrzepałem się z niewidzialnego kurzu i udałem się w stronę wyjścia z celi, za drzwiami była brama do świadomości i wybudzenia się z tego dziwnego snu.

Jak ludzie mogą myśleć, że Hell jest moją córką? Ona jest starsza ode mnie o kilka wieków...













Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro