Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzisiaj udało mi się wyjść z łóżka zaraz po pierwszym budziku, a ogarnięcie się również nie zajęło mi dużo czasu, więc chyba zaczynam przyzwyczajać się do nowej porannej rutyny. Mam już dość biegania na autobus na ostatni moment i liczę na to, że częściej będzie mi się udawać tak sprawnie wyszykować.

Korzystając z tego, że zostało mi jeszcze trochę czasu do wyjścia, wolnym krokiem zeszłam na dół i poszłam do kuchni. Przy stole siedział już mój tata, który czytał wiadomości w lokalnej gazecie, a w ręce trzymał kubek gorącej kawy. On też zaczął wstawać szybciej, żeby dopilnować, czy na pewno wstałam i po to, aby dalej robić mi śniadanie do szkoły. Teraz nie mogę narzekać na jakość posiłków na szkolnej stołówce i próbowałam mu to wytłumaczyć, jednak on dalej woli coś dla mnie przygotować, bo martwi się, że do czasu obiadu w szkole na pewno zgłodnieję.

Przywitałam się z nim krótko i podeszłam do blatu naprzeciwko po śniadaniówkę.

– Mogę iść dzisiaj na ognisko? – Zapytałam, wkładając pojemnik do plecaka.

Nigdy nie zabronił mi nigdzie wyjść, ale mimo to wolę się upewnić, czy nie ma nic przeciwko.

– Oczywiście, że tak. – Odpowiedział, spoglądając na mnie. – Z Ashely i Jasonem?

– Nie, znajomi z nowej szkoły mnie zaprosili.

– To świetnie! Cieszę się, że tak dobrze zaaklimatyzowałaś się w nowym otoczeniu.

Jeszcze nie zrobiłam tego w pełni, ale z każdym dniem jest coraz lepiej. Więcej osób zaczęło się do mnie przekonywać, przez co zniknął pewien dystans w naszych kontaktach.

– Nie opłaca mi się wracać po szkole do domu, bo najpierw idziemy jeszcze wszyscy na mecz drużyny piłkarskiej, więc wrócę dziś późno.

Ruby napisała mi, że rozgrywka zaczyna się o siedemnastej, a o piętnastej kończymy lekcje, dlatego przeczekam te dwie godziny na miejscu.

– Zadzwoń, kiedy wszystko się skończy, to przyjadę po ciebie, żebyś nie wracała tak późną porą sama. – Powiedział.

– Dziękuję tato, kocham cię. – Mówiąc to, podeszłam do niego i nachyliłam się, aby go przytulić.

– Ja ciebie też kocham, Maddy. – Odwzajemnił mój uścisk. – Uważaj na siebie.

Teraz jeszcze częściej te słowa padają z jego ust, bo wie, że Los Angeles mimo swojego uroku ma również tę ciemną i niebezpieczną stronę.

– Będę uważać. – Odpowiedziałam, prostując się z powrotem.

Zerknęłam jeszcze raz do swojego plecaka, upewniając się, czy aby na pewno mam wszystko, czego potrzebuję, a następnie po szybkim pożegnaniu się ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych z domu.

♪ ♪ ♪

Ruby postanowiła poczekać razem ze mną na rozpoczęcie meczu, więc po skończeniu lekcji, udałyśmy się na najwyższe piętro szkoły i zajęłyśmy miejsca na wygodnych pufach w miejscu wyznaczonym do odpoczynku.

– Dziękuję, że chciałaś dotrzymać mi towarzystwa. – Zaczęłam rozmowę.

– I tak musiałabym za chwilę ponownie tutaj wrócić, a ty przynajmniej nie musisz siedzieć sama. Chyba że chciałaś pobyć sama, a ja pokrzyżowałam ci plany.

– Nie miałam żadnych planów. Przez te dwie godziny pewnie tylko słuchałabym muzyki i zanudziłabym się na śmierć. – Zapewniłam ją.

Cieszę się, że ze mną została, bo czas oczekiwania szybciej zleci, a także w końcu mogę z nią na spokojnie porozmawiać. Na przerwach nie do końca można o wszystkim mówić, bo ktoś może usłyszeć coś, czego nie powinien, a o tej porze nikogo już tutaj nie ma.

– Mogę się o coś zapytać? – Odezwałam się po krótkiej chwili.

Chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej o rodzinie pani Isabelli, a Ruby jest osobą, która na pewno powie mi samą prawdę.

– Jasne, pytaj śmiało.

– Znasz dobrze rodzinę O'Brienów? – Zapytałam wprost.

– Zależy, o co konkretnie ci chodzi.

Po pierwszej lekcji gry na pianinie zaczęłam zastanawiać się nad tym, jaki naprawdę jest Ethan. Przez ostatnie kilka dni poznałam wiele różnych typów ludzi stąd, ale nikt nie zapadł mi w pamięć tak, jak on i jego oschłość. Myślałam, że jeśli zobaczę go w codziennych sytuacjach na szkolnych korytarzach, to okaże się chociaż trochę inny, jednak nie pojawił się w tym tygodniu ani razu w szkole i nie miałam okazji, żeby jakoś bardziej go poznać.

– Jaki jest syn pani O'Brien? – Zapytałam wprost.

– No nie... Nie gadaj, że tobie też on się podoba... – Wypuściła przeciągle powietrze. – Laski, co jest z wami nie tak?

Ale ja przecież nie powiedziałam, że on mi się podoba. Owszem, nie można mu ująć tego, że jest przystojny, ale ładna buzia to nie wszystko.

– Nie o to mi chodzi. – Odpowiedziałam od razu. – Nawet nie poznałam się z nim bezpośrednio, a on już mnie nie lubi.

– Czekaj, co? – Zmarszczyła brwi i zdezorientowana spojrzała na mnie.

Rzeczywiście brzmi to trochę dziwnie, dlatego muszę wytłumaczyć jej wszystko od początku.

– Pierwszy raz zobaczyłam go z Tylerem i już wtedy sprawił wrażenie bardzo zdystansowanego do mnie, ale na początku większość osób była tak nastawiona do mojej osoby, więc nie przejęłam się tym jakoś specjalnie. Nie wiedziałam nawet, że to syn pani Isabelli. – Zaczęłam. – Kiedy byłam na pierwszych zajęciach dodatkowych, zobaczyłam go ponownie i nie dość, że kolejny raz wyraźnie zasygnalizował mi, że mu nie odpowiadam, to dodatkowo był strasznie niemiły także dla swojej mamy.

Gdyby tylko do mnie miał takie wrogie nastawienie, to pewnie nie skupiłabym się na tym tak bardzo, ale on nawet do swojej mamy miał taki sam stosunek.

– Dlatego o niego pytam. Zastanawia mnie to, czy rzeczywiście ma problem do mnie, czy po prostu ma jakiś problem do wszystkich. – Dodałam.

– Zdecydowanie ta druga opcja. Uwierz mi. – Odpowiedziała blondynka.

– Czyli jest taki opryskliwy dla każdego?

– Jest po prostu zapatrzonym w siebie dupkiem, który myśli, że mając bogatych rodziców może wszystko.

Wiedziałam, że jeśli ją o niego zapytam, to dostanę właśnie tak szczerą odpowiedź.

– Nie przepadam za nim, ale muszę go chociaż tolerować ze względu na to, że przyjaźni się z moim bratem. – Kontynuowała. – Pomijając te wszystkie laski śliniące się do niego, Tyler jest jedyną osobą, z którą potrafi normalnie się dogadać.

Czyli moje pierwsze wrażenie, jakie odniosłam w jego domu, było jednak prawidłowe.

– Myślałam, że może miał gorszy dzień i nie miał wtedy ochoty na rozmowę z kimkolwiek.

– On codziennie ma zły dzień. Jego jedyne dobre chwile to te, kiedy dziewczyny dają mu atencję, a on może bawić się nimi wszystkimi do woli. – Powiedziała kpiąco Ruby. – No i jeszcze robienie wszystkiego, co jest nielegalne i niebezpieczne.

– Nielegalne i niebezpieczne? – Powtórzyłam pytająco, a blondynka ocknęła się z zamyślenia i chyba uświadomiła sobie, jakie słowa padły z jej ust.

O dziewczynach wspomniała chwilę wcześniej, dlatego bardziej skupiłam się na nowej informacji o nim.

– Ach, nieważne. To długi temat. – Stwierdziła.

Może kiedyś opowie mi o tym więcej, ale teraz na pewno nie będę drążyć tego wątku. Dowiedziałam się wszystkiego, czego chciałam o tym chłopaku i to w zupełności mi wystarczy.

– Nie zaprzątaj sobie głowy Ethanem, bo nie ma po co. – Podsumowała. – Lepiej opowiedz, jakie są twoje wrażenia po pierwszym tygodniu szkoły i co myślisz o innych osobach stąd.

♪ ♪ ♪

Rozpoczęcie przez Ruby tematu szkoły spowodowało, że kompletnie się zagadałyśmy. Dziewczyna opowiedziała mi wiele zabawnych historii, które miały miejsce w tym liceum, a także dowiedziałam się wielu różnych informacji o osobach z mojej nowej klasy, jak i całej szkoły. Mówiąc w skrócie: plotkowałyśmy na każdy możliwy temat związany z tą placówką i jej społecznością.

Kiedy nadeszła kolej na obgadywanie nauczycieli, telefon blondynki zaczął wibrować, sygnalizując, że ktoś dzwoni, jednak ona nie przejęła się tym. Dopiero gdy jej komórka któryś raz z rzędu zaczęła wydawać ten sam odgłos, w końcu spojrzała na wyświetlacz i odwróciła urządzenie do mnie, wskazując palcem na godzinę.

Uświadamiając sobie, że jesteśmy mocno spóźnione, od razu zerwałyśmy się z naszych miejsc i ruszyłyśmy w kierunku boiska. Zdążyłyśmy na nie dotrzeć w momencie, gdy akurat zaczynała się druga połowa rozgrywki.

– Przynajmniej nie przegapimy całego meczu. – Powiedziała, śmiejąc się i wchodząc na teren sportowego obiektu.

Zaraz po tym szybko rozejrzała się po lewych oraz prawych trybunach i zaczęła pokonywać schodki prowadzące na wyższe miejsca, a ja zrobiłam to za nią.

– Gdzie wy byłyście? – Zapytała dziewczyna z naszej klasy, kiedy tylko pojawiłyśmy się w odpowiednim rzędzie.

– W budynku obok, tylko straciłyśmy poczucie czasu. – Odpowiedziała jej Ruby. – Ale pewnie i tak za dużo nie straciłyśmy.

– Właśnie straciłyście. – Oznajmiła ta sama dziewczyna. – Spójrz na wynik.

Po jej słowach obie skierowałyśmy wzrok na dużą tablicę i zajęłyśmy miejsca obok reszty.

– Wygrywamy 3:0?! – Zapytała z nie dowierzaniem blondynka.

Z tego, co wiem, to tutejsza drużyna nie miała dobrych osiągnięć sportowych w ostatnim sezonie i aktualny wynik rzeczywiście może być sporym zaskoczeniem.

– Zgadza się. Jedna bramka należy nawet do twojego brata. – Uzyskała od razu odpowiedź. – Możemy już zacząć cieszyć się zwycięstwem.

– Z tym radziłabym jeszcze poczekać. Lepiej nie chwalić za szybko naszych piłkarzy. – Ugasiła ekscytację i spojrzała na boisko, a w tym samym momencie przeciwna drużyna trafiła do naszej bramki. – Właśnie dlatego nie cieszmy się za szybko.

♪ ♪ ♪

Mecz niestety zakończył się porażką dla naszego liceum. Mimo że na początku prowadziliśmy sporą przewagą punktów, to ostatecznie gra zakończyła się z wynikiem 3:5.

– Dzisiaj kolejny raz będziemy świętować kompromitację naszej drużyny. – Odezwała się Ruby.

Chyba nikt oprócz niej nie spodziewał się takiego zakończenia. Na twarzach wszystkich osób było widać duży zawód, a do tego nawet piłkarze, schodząc z boiska, nie dowierzali w to, że mimo dobrego startu nie udało się wygrać.

– Mogłyśmy tu w ogóle nie przychodzić i zostać w szkole. Szkoda czasu i nerwów na taki mecz. – Zwróciła się do mnie.

– Gdybyśmy przyszły punktualnie, to zobaczyłabyś chociaż bramkę twojego brata. – Powiedziałam.

To przeze mnie nie widziała tej lepszej połowy rozgrywki.

– Nie pierwsza w jego karierze, a dodatkowo i tak nic nie zmieniła. – Podsumowała krótko i uniosła się z miejsca. – Chodźmy, pewnie nasi świetni gracze już na nas czekają.

Od razu również wstałam i zaraz za nią opuściłam rząd, w którym siedziałyśmy. Po nas zrobiło to też kilka innych osób, więc wspólnie pokonaliśmy wszystkie stopnie schodów prowadzące w dół, a następnie wyszliśmy ogromną bramą i znaleźliśmy się na parkingu.

Po szybkim rozejrzeniu się dookoła każdy skierował się w stronę którejś z grup ludzi stojących przy większości samochodów, więc ja i Ruby także ruszyłyśmy w kierunku jednego z pojazdów. Będąc coraz bliżej, zauważyłam, że opiera się o niego Tyler.

– Kolejny świetny mecz, braciszku. – Rzuciła sarkastycznie blondynka, podchodząc bliżej.

Chłopak głośno westchnął i uniósł głowę znad ekranu telefonu.

– Na twoje wsparcie zawsze można liczyć, siostrzyczko. – Odpowiedział jej równie sarkastycznie i na kilka sekund sztucznie się uśmiechnął.

Wygasił ekran swojej komórki i wsunął ją do kieszeni spodni, a w tym samym czasie podszedł do nas chłopak, z którym Ruby prowadziła ostatnio dosyć zaciętą wymianę zdań na temat szkolnej drużyny piłkarskiej.

– Och Zack... Przypomnij sobie naszą ostatnią rozmowę. – Odezwała się do niego Ruby, zakładając ręce na piersi. – Jeśli mnie pamięć nie myli, to sądziłeś, że ten mecz miał być pewnym zwycięstwem dla nas.

Rzeczywiście mówił on wtedy z pełnym przekonaniem, że wygrają.

– Wszystko na początku szło dobrze, ale później się popsuło. – Odpowiedział jej.

– Po prostu unieśliście się dumą i nie przyłożyliście do gry w drugiej połowie. – Skwitowała go dziewczyna.

Ewidentnie tymi słowami uraziła jego ego, bo na twarzy chłopaka momentalnie pojawiło się oburzenie.

– Skoro jesteś taka mądra, to może następnym razem ty wyjdziesz na murawę.

– Na pewno zagrałabym lepiej od ciebie. – Słysząc to, chłopak sztucznie się zaśmiał.

– Niestety wydaje mi się, że oprócz dogadywania nic więcej nie potrafisz. – Ponownie przybrał poważny wyraz twarzy.

Spoglądając na Ruby od razu widać, że złość zaczyna zajmować każdy fragment jej ciała i jeśli ta dyskusja nie zostanie przerwana, to nie skończy się to dobrze.

– Oboje się uspokójcie. – Wtrącił się w końcu brat dziewczyny. – Skończcie przedrzeźniać się jak dzieci i wsiadajcie do samochodu, bo wszyscy oprócz nas zdążyli już stąd pojechać.

Może ja też powinnam jakoś zareagować, ale boję się, że to może tylko pogorszyć sytuację.

– Nie zamierzam nigdzie jechać razem z twoją siostrą. – Odpowiedział mu Zack.

– Przestań odstawiać scenki i... – Przerwał mu.

– Poradzę sobie sam.

– Skoro nie radzi sobie ze sportem, który uprawia od wielu lat, to chce udowodnić, że chociaż na ognisko potrafi dotrzeć sam. – Wtrąciła się blondynka.

– Dość tego! – Krzyknął Tyler, zanim chłopak zdążył odpowiedzieć na jej słowa. – Ruby do samochodu, a ty Zack rób co chcesz, ja się prosić nie będę.

– Ty Maddy też wsiadaj. – Dodał po chwili, spoglądając na mnie.

Atmosfera zrobiła się na tyle napięta, że nikt nie powiedział już ani słowa więcej, a piłkarz bez zwlekania obrócił się i oddalił się od nas. My również nie czekając dłużej, zapakowaliśmy się do auta i dopiero po kilku minutach drogi Tyler przerwał ciszę, włączając radio.

Muzyka jest lekarstwem na wszystko i tym razem też okazała się skuteczna, bo melodia wybrzmiewająca z głośników spowodowała, że emocje całkowicie opadły.

– Ten mecz mógł być lepszy. – Odezwał się w końcu chłopak. – Sama wiesz Ruby, że kiedyś gra naszej drużyny wyglądała inaczej.

W takim razie co takiego stało się, że uległo to zmianie?

– Skład drużyny wyglądał inaczej. – Po tych słowach dziewczyny, chłopak głośniej westchnął.

– Co się stało ze starym składem? – Zapytałam, kiedy w samochodzie znów zapanowała cisza.

– Większość zawodników odeszła przez brak czasu na treningi, niektórzy natomiast musieli zrezygnować przez doznane kontuzje w niektórych meczach. – Wytłumaczył mi Tyler.

– A jeszcze inni znaleźli nowe bardziej rozrywkowe pasje. – Dodała Ruby, a jej brat od razu spojrzał na lusterko i nawiązał z nią kontakt wzrokowy.

Mimo że nie odezwali się do siebie ani słowem, to można łatwo wywnioskować, że tym krótkim, ale wymownym spojrzeniem przekazali sobie jakąś wiadomość.

– Takim właśnie sposobem rozpadł się stary zespół i powstał nowy składający się z samych debili. – Podsumowała dziewczyna, a brunet ponownie skupił uwagę na drodze.

Sądząc po jego reakcji, nie chciał, żeby rozwijała temat "bardziej rozrywkowych pasji" i tamtym spojrzeniem próbował jej przekazać, żeby zmieniła temat. Nie mam pojęcia, o co takiego może chodzić, ale wygląda na to, że powinnam pozostać w tej niewiedzy.

– Jesteśmy na miejscu. – Oznajmił chłopak, zatrzymując samochód.

– Dziękuję za podwózkę. – Powiedziałam do niego.

Myślałam, że miejsce tego ogniska będzie gdzieś bliżej szkoły, dlatego nie myślałam o transporcie w to miejsce. Po prostu szłam za Ruby po skończonym meczu, a przez jej kłótnię nawet nie zapytałam wcześniej, czy to nie problem, jeśli pojadę z nimi.

– Nie ma za co. – Odpowiedział. – Przy okazji, możesz nauczyć moją siostrę takich zwrotów, bo ona nie posiada ich w swoim słowniku.

Blondynka zareagowała jedynie głośnym westchnięciem i przewróceniem oczu, a następnie chwyciła za klamkę i opuściła samochód. Ja zrobiłam to zaraz po niej i stanęłam kilka kroków dalej, czekając, aż zamknie za nami drzwi pojazdu.

Od razu po tym dołączyła do mnie i razem ruszyłyśmy wzdłuż oświetlonej ścieżki prowadzącej do miejsca, skąd dobiega już muzyka. Będąc coraz bliżej, zaczęłam czuć zapach palonego drewna, a odgłosy ludzi stały się wyraźniejsze.

Zatrzymując się na końcu kamiennej dróżki, moim oczom ukazała się średniego rozmiaru polana, na której środku znajduje się ogromne ognisko. Wokół niego jest kilka miejsc do siedzenia, ale większość osób znajduje się w drewnianych altankach za nim.

Pod jednym zadaszeniem są różne przekąski, napoje i sporych rozmiarów głośnik, z którego wybrzmiewa klimatyczna muzyka, natomiast druga drewniana konstrukcja jest wyposażona w sporą ilość wygodnych ławek i foteli, tworząc idealną strefę do relaksu i rozmów. Dodatkowo pomiędzy drzewami zostały rozwieszone ozdobne lampki, przez co panuje tu bardzo przytulny klimat.

Nie dowierzam, że zwykłe ognisko da się zorganizować aż tak wystawnie. Wydawało mi się, że to coś, co da się szybko i prosto zrobić byle gdzie, ale jak widać, nastolatkowie pochodzący z bogatych rodzin mają nawet specjalne miejsca do tego rodzaju imprez. Nie mówię, że to coś złego, ale jest to dla mnie zupełne zaskoczenie i pewnie to nie jedyna rzecz, która jeszcze mnie zadziwi w tym nowym świecie.

– Chcesz się czegoś napić lub coś zjeść? – Z zamyślenia wyrwała mnie blondynka.

– Nie, na razie dziękuję.

– Jeśli później będziesz miała na coś ochotę, to częstuj się śmiało. A teraz chodź, dołączymy do innych osób. – Powiedziała i chwyciła mnie za rękę, zaczynając prowadzić do jednej z altanek.

♪ ♪ ♪

Jeszcze tydzień temu zamartwiałam się tym, czy uda mi się znaleźć jakikolwiek wspólny język z ludźmi, których światy wydają się tak odległe od mojego codziennego życia, a dzisiaj naprawdę miło spędziłam czas w ich towarzystwie.

Dalej pamiętam słowa Ruby wypowiedziane podczas naszej pierwszej rozmowy. Trzeba przyznać, że niektóre osoby rzeczywiście są trochę specyficzne, ale zdecydowana większość jest naprawdę normalna, tylko trzeba ich bliżej poznać, co dzisiaj udało mi się zrobić.

Nigdy nie pomyślałabym, że tak szybko uda nawiązać mi się nowe znajomości. Wcześniej zawsze byłam z kimś, kogo już dobrze znałam, więc nigdy sama nie robiłam żadnych nowych rzeczy. Teraz natomiast jestem skazana tylko na siebie i nie mam innego wyjścia niż próby odnalezienia się w nowym środowisku.

Cieszę się, że tutaj przyszłam, bo dzisiejszy wieczór okazał się naprawdę dobrym miejscem do integracji. Gdyby Ruby nie podjęła za mnie decyzji, to na pewno nie przyjęłabym zaproszenia na mecz i ognisko, więc muszę jej za to koniecznie podziękować.

Chcąc wrócić do dziewczyny siedzącej przy dużym palenisku, zakończyłam rozmowę z koleżanką z klasy i ruszyłam w odpowiednim kierunku. Przechodząc między ludźmi, niechcący stanęłam na jakimś wystającym korzeniu drzewa i potknęłam się. Nie upadłam jednak na ziemię, bo zatrzymałam się na kimś.

Uniosłam wzrok, aby spojrzeć na twarz osoby, na którą trafiło mi się przewrócić, a kiedy tylko złapaliśmy kontakt wzrokowy, od razu przypomniało mi się, kiedy pierwszy raz spojrzałam na panią O'Brien – myślałam, że nie da się mieć ciemniejszych oczu, aczkolwiek byłam w dużym błędzie.

– Znowu ty? – Odezwał się Ethan i momentalnie mnie puścił.

Zrobił to tak gwałtownie, że lekko się zachwiałam, ale na szczęście złapałam równowagę. Wyprostowałam się, poprawiłam bluzę i spojrzałam ponownie na jego twarz.

– Nie dość, że widzę cię w mojej szkole i w moim domu, to teraz będę musiał widywać cię też wśród moich znajomych? – Zakpił.

Naprawdę go nie rozumiem. Nic złego mu nie zrobiłam, a on zachowuje się jakbym była jego największym wrogiem.

Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować na jego słowa, do Ethana podbiegła jakaś blondynka, która od razu się do niego przykleiła, a on w pełni skupił swoją uwagę na niej. A ja natomiast bez dłuższego stania w miejscu, wyminęłam ich i podeszłam do Ruby tak, jak chciałam zrobić to wcześniej.

– Coś się stało? – Zapytała dziewczyna, kiedy usiadłam obok niej.

– Nie, po prostu syn pani O'Brien się na mnie natknął i nie był zadowolony z tego powodu. – Na te słowa głośno westchnęła, a ja wbiłam wzrok w płomienie ognia.

– Naprawdę nie przejmuj się nim. – Powiedziała pokrzepiająco. – To nic nowego, że wszystko mu nie odpowiada. Mówiłam ci już, że zawsze tak jest.

Ona zna go bardzo dobrze, więc skoro tak twierdzi, to musi tak być. Ja po prostu jak zwykle za bardzo biorę do siebie zachowanie innych i niepotrzebnie to przeżywam.

Moje wpatrywanie w ogień i rozmyślanie o moim zamartwianiu się zostało nagle przerwane przez pisk jakiejś dziewczyny. Od razu uniosłam wzrok i razem z Ruby spojrzałam w miejsce, skąd dobiegł ten odgłos. Myślałam, że komuś coś się stało, ale zamiast tego zobaczyłam roześmianą blondynkę, która odkąd przyszła nie opuściła Ethana na krok.

– Kto to jest? – Zapytałam, patrząc na nią.

– Rachel Garcia. – Od razu dostałam odpowiedź. – Kolejna pusta laska, której nie cierpię.

Widząc, jak dziewczyna zaczęła jeszcze bardziej podlizywać się chłopakowi, na twarzy Ruby pojawiła się zażenowana mina.

– Przy niej żarty o blondynkach nabierają sensu, a ja zaczynam żałować, że farbuję włosy na ten kolor. – Usłyszałam z jej ust, przez co cicho się zaśmiałam.

– Uwaga wszyscy! – Krzyknął ktoś, tym samym przerywając nam oglądanie scenki z udziałem tej blondynki i syna pani O'Brien. – Za chwilę każdy będzie się zbierać, więc podejdźmy jeszcze na chwilę wszyscy wspólnie do ogniska!

Praktycznie każdy wykonał to, o co prosił i w szybkim tempie wokół paleniska zebrała się spora ilość osób.

– Wznieśmy ostatni toast! – Powiedział ten sam chłopak, unosząc swój plastikowy kubek w górę.

– Za naszą nową super koleżankę! – Dodał ktoś z mojej nowej klasy, a kilka innych osób go poparło.

To bardzo miłe z ich strony, dlatego od razu uśmiechnęłam się szeroko w ramach gestu podziękowania za to, a również zadowolona z tego Ruby podała mi do rąk mój kubek z sokiem.

– Super koleżankę? – Zapytał nagle ironicznie Ethan wstając z miejsca, a każdy momentalnie zamilkł i skupił swoją uwagę na nim.

– Nagle wszyscy zapomnieliście kim ona jest? – Zadał kolejne ironiczne pytanie i zmierzył wzrokiem wszystkich po kolei. – Skoro macie problemy z pamięcią, to ja wam przypomnę.

Chyba nikt nie wie, jak zareagować na jego słowa i po prostu każdy w ciszy wpatruje się w chłopaka. Nawet Ruby jest w kompletnym szoku.

– Jest z jakiejś wioski, o której na pewno nawet wcześniej nie słyszeliście. Nie pasuje do nas pod każdym możliwym względem, a gdyby nie litość, to by jej tu nie było. – Kontynuował. – Nigdy nie powinna się tutaj pojawić, bo jedyne co robi, to obniża poziom, na którym my żyjemy.

– Ale ona nic złego nie robi. Jest naprawdę w porządku osobą. – Odezwał się ktoś z tłumu.

– W takim razie może przygarniemy więcej takich sierot do naszej szkoły? – Zakpił czarnowłosy.

– Ethan, dość. – Skarcił go od razu brat Ruby i podszedł do niego.

Oparł rękę na jego ramieniu, ale syn pani O'Brien od razu ją zrzucił.

– I ty przeciwko mnie? Ciebie już też owinęła sobie wokół palca? – Rzucił prześmiewczo.

Ale kogo ja niby w ogóle owinęłam sobie wokół palca?

– A zresztą, skoro jesteście takimi idiotami, to bawcie się dobrze z tą waszą super nową koleżanką. – Kończąc swoją wypowiedź, czarnowłosy zrobił kilka kroków do tyłu, a następnie rzucając ostatnie spojrzenie na wszystkich, odwrócił się i w szybkim tempie zniknął z naszego pola widzenia.

Zaraz za nim zaczęła biegnąć blondynka, która wcześniej się do niego przymilała, natomiast Tyler pozostał w miejscu, jedynie wpatrując się w przestań, w której zniknął jego przyjaciel. Momentalnie dookoła zrobił się szum, a po chwili podbiegła do mnie Ethel.

– Tak bardzo przepraszam cię za niego. – Zaczęła, przykucając przy mnie. – Naprawdę nie mam pojęcia, o co mu chodziło. Nie bierz tego do siebie, błagam.

– Ethan to kompletny idiota. – Odezwała się Ruby. – Chociaż to za delikatnie powiedziane. Jest po prostu zadufanym w sobie, aroganckim dupkiem.

Po mocniejszym zdefiniowaniu przez nią chłopaka, ja i czarnowłosa na nią spojrzałyśmy.

– Widzisz, nawet jego siostra temu nie zaprzecza. – Dodała po chwili, na co córka pani O'Brien westchnęła.

– Porozmawiam z nim. – Obiecała Ethel spoglądając z powrotem na mnie.

– Mu przydałaby się rozmowa ze specjali... – Zaczęła ponownie Ruby, jednak przerwał jej Tyler podchodzący do nas.

– Przestań.

– Ja mam przestać? Nie widzisz, jak twój przyjaciel się zachowuje?

– Dobrze wiesz, jaki on jest. – Odpowiedział jej.

– Ale to w żadnym stopniu go nie usprawiedliwia. Zachowuje się jak palant.

– Przestańcie się kłócić, proszę. – Odezwałam się w końcu, przerywając coraz mocniejszą wymianę zdań. – Po prostu nie będę mu wchodzić w drogę i nie będzie problemu.

To jedyne wyjście z tej sytuacji. Najwidoczniej czymś spowodowałam jego nienawiść do mnie i tylko unikając go, jestem w stanie jej zaradzić.

– Ale przecież ty mu nic nie zrobiłaś. On po prostu wymyślił sobie, że będzie mieć do ciebie jakiś problem, ale nikt nie wie z jakiego powodu. – Odpowiedziała na moje słowa od razu Ruby, a następnie spojrzała na swojego brata. – Chyba że ty Tyler coś wiesz na ten temat, bo to w końcu twój przyjaciel.

– Wiem tylko tyle, że nie podobał się mu pomysł tego konkursu talentów, ale nic poza tym. Nie spodziewałem się, że zachowa się w taki sposób.

– Tego się chyba nikt nie spodziewał. – Wtrąciła czarnowłosa. – Tak bardzo jeszcze raz cię przepraszam Maddy. Obiecuję ci, że to nigdy więcej się nie powtórzy.

Jej mama miała rację – Ethel jest całkowicie inna niż jej brat i przez obecną sytuację da się to łatwo zauważyć.

– To nie twoja wina. – Mówiąc to, położyłam rękę na jej ramieniu.

Dziewczyna zareagowała na to jedynie wymuszonym uśmiechem, a po chwili, kiedy zabrałam swoją dłoń, uniosła się z prawie siadu i stanęła obok Tylera.

– Na dzisiaj wystarczy już wrażeń. – Oznajmiła. – Zadzwonię do pana Antonia, aby po nas przyjechał.

– Po mnie przyjedzie mój tata. – Powiedziałam.

– Na pewno? Nie musisz specjalnie go fatygować.

– Spokojnie, to dla niego żaden kłopot.

Wiem, że czeka na mój telefon, aby przyjechać i mnie odebrać, więc nie zwlekając dłużej, wyciągnęłam komórkę z tylnej kieszeni spodni i wybrałam jego numer.

♪ ♪ ♪

Razem z całą trójką czekałam na przyjazd mojego taty. W międzyczasie podeszło do nas, a właściwie do Ethel kilka różnych osób z pytaniami o zachowanie jej brata. Dziewczyna nie wiedziała, co im powiedzieć, dlatego to Tyler udzielał krótkiej odpowiedzi, tłumacząc zachowanie Ethana "gorszym dniem".

Kiedy w końcu mój tata zjawił się na parkingu, krótko się pożegnaliśmy i rozeszliśmy do odpowiednich samochodów. Od razu poznał, że coś jest nie tak i po nastawieniu nawigacji prowadzącej do naszego domu oraz wyjechaniu na główną drogę zapytał, co się stało.

Nie chciałam mu o tym mówić, ale wiedziałam, że go nie oszukam, więc streściłam mu całą historię. Przez to, jemu też zrobiło się przykro i pierwszą rzeczą, jaką zrobił po zaparkowaniu samochodu przed domem, było udanie się do kuchni. Mimo późnej wieczornej pory zaczął przygotowywać ciasto na naleśniki, a następnie usmażył kilkanaście sztuk, które posmarował moim ulubionym dżemem wiśniowym. Wziął dwa talerze, na których je ułożył, udekorował bitą śmietaną i podał mi do rąk zestaw sztućców, po czym wspólnie zajęliśmy miejsce przy stole.

To nasza stara tradycja. Zawsze, kiedy miałam gorszy dzień, mama przygotowywała mi identyczną porcję naleśników i wtedy magicznie mój humor się poprawiał. Mój tata nie przestał tego praktykować i mimo że nie ma to już tak wielkiej mocy, jak wtedy, gdy byłam mała, to tym razem też zadziałało. Jak zawsze stworzył cudowną atmosferę podczas przygotowywania i spożywania posiłku, dzięki czemu, choć na chwilę zapomniałam o dzisiejszej nieprzyjemnej sytuacji i z uśmiechem poszłam spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro