ROZDZIAŁ 10 - Noc w Point duLac

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Byłam strasznie zmęczona trudną podróżą do Nowego Orleanu, a potem i wędrówką do domu Eduarda duLac i rozleniwiona po posiłku, toteż przyjęłam z ulgą propozycję mojego gospodarza, aby udać się na spoczynek.

Miałam pewność, która mówiła mi, że jestem bezpieczna w Point duLac. Cokolwiek postanowię, nie muszę się do rana niczym martwić.

Eduardo zaofiarował się, iż pokaże mi pokój gościnny, który kazał dla mnie przygotować na tę noc.

– Dziękuję, chętnie skorzystam z twojej pomocy – powiedziałam do niego.

Młody mężczyzna wyglądał na zadowolonego, gdy wziął ode mnie moją torbę, w której mieściły się wszystkie przeżyte przeze mnie dotychczas lata. Gdyby nie okolicznosci, które kazały mi się zwrócić o pomoc do zupełnie nie znanego mi mężczyzny, to...

Zapewne i tak bym się za nim oglądała.

Eduardo przerwał moje rozmyślania na temat jego skromnej osoby i rzekł:

– Proszę, Americus, jesteśmy na miejscu.

Otworzył przede mną drzwi, wstawił do pokoju torbę, a potem zwyczajnie sobie poszedł. Zostałam sama. Byłam zbyt wyczerpana, aby kontemplować "warunki mieszkaniowe". Zapomniałam zamknąć drzwi. Tak, jak stałam, rzuciłam się na łóżko i zasnęłam niemal natychmiast.

Nie pamiętam, co wytrąciło mnie z głębokiego snu. Chyba po prostu to, iż odnosiłam wrażenie, że nie jestem sama w pokoju.

Otworzyłam oczy i raptownie usiadłam na łóżku. Objęły mnie czyjeś silne ramiona, a delikatne dłonie jakiegoś natręta obdarzyły cudowną pieszczotą najpierw moje plecy, potem twarz i,  stopniowo, coraz niższe partie mojego ciała.

– Nie odpychaj mnie – w ochrypłym od pożądania głosie pobrzmiewały nutki rozbawienia.

To był Eduardo duLac. Jego zręczne dłonie zabrały się za rozpinanie guzików mojej bluzki.

– Miałeś zaczekać do rana na moją odpowiedź! – zaprotestowałam gwałtownie.

– Przecież i tak wiem, co byś odpowiedziała – Eduardo nie rezygnował z tego, co zaczął.

Jego lewa dłoń zacisnęła się na jednej z moich piersi. Jęknęłam, bynajmniej nie z bólu. To było... dziwne doznanie. Bałam się,  ale chciałam równocześnie dowiedzieć się, co będzie,  jeżeli pozwolę, by Eduardo... Albo zaprotestuję, gdyby okazało się, że jednak nie chcę...

– Podoba ci się? – szepnął do mnie Eduardo podczas, gdy jego druga dłoń objęła we władanie drugą pierś, lekko ją masując i ugniatając.

Przywarł mocno swoim ciałem do mojego ciała, kontynuując swoje zajęcie.

– Nie wiem – przyznałam, nieco zaskoczona doświadczanych w tym momencie doznań. – Eduardo... – dłonie młodego mężczyzny dotykały mnie tak, że czułam się i jak królowa,  i jak kobieta lekkich obyczajów. Odwróciłam się w jego stronę. Wprawdzie było ciemno i nie widziałam twarzy mojego kochanka, ale czułam, że duLac pragnie, abym dała mu coś od siebie.

Wsunęłam swe dłonie pod jego koszulę, by pogładzić klatkę piersiową, a następnie tors młodego mężczyzny. Po jaką cholerę?
Eduardo westchnął. Chyba odczuwał przyjemność, która napływała do niego falami od mojego dotyku, bo jego ciało lekko drżało. Już nie potrafiłam się zatrzymać, choć to, co robiliśmy, my, dwoje obcych sobie ludzi, na pewno nie należało do normalnych okoliczności.

– Eduardo? – zapytałam go niepewnie. – Czy to normalne z naszej strony,  że... ?
– Twoje dłonie zatrzymały się –  nie odpowiedział, domagając się jednocześnie dalszych pieszczot.

Ku mojemu zdziwieniu, jednym zręcznym ruchem, zerwał z siebie koszulę, a guziki od niej potoczyły się kaskadą po dywanie. Ujął moją dłoń i położył na miejscu, gdzie biło jego serce. Uderzało mocno i zdecydowanie.
– Czujesz? – zapytał mnie nieco niejasno.

Widząc moje zdezorientowanie, duLac pospieszył z wyjaśnieniami.
– Jestem pewien  tego, co robimy. Tak bardzo,  jak mocno bije moje serce.
Nie byłam w stanie powiedzieć mu czegoś równie mądrego.
– Połóż się – nakazał mi tonem nie znoszącym sprzeciwu i delikatnie popchnął mnie na poduszki. – Czy jesteś pewna, że chcesz nosić pod sercem nasze dziecko? – zapytał mnie choć przecież sam zaczął tę przedziwną grę zmysłów.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, położył się na mnie całym swoim ciężarem, jednocześnie niecierpliwie pozbawiał mnie kolejnych części garderoby.
– Pomóż mi – poprosił cicho. – Ze spodniami i z bielizną. Americus... – zdawało się, że Eduardo docierał na szczyt przyjemności, bo ... głośno dyszał mi do ucha.
Nieprzyzwoicie niecierpliwie napierał na mnie swoim ciałem, cichutko pojękując. Nigdy nie sądziłam, że swój "pierwszy raz" przeżyję z kimś, kogo praktycznie nie znam! Co się ze mną działo?!
Zwykła ciekawość czy ukryte w mym sercu,  gdzieś na dnie, wyrachowanie, kazało mi przespać się z kompletnie obcym facetem?!

Oddychałam coraz szybciej, gdy Eduardo wniknął we mnie, poruszając się szybko w moim wnętrzu.

Próbowałam zepchnąć z siebie duLaca, ale tylko roześmiał się przekornie i powiedział krótko "nie".

Dopiero, gdy ból ustąpił, odkryłam, iż Eduardo stara się, abyśmy oboje czerpali przyjemność z cielesnego zbliżenia. Nie wiem, jak długo trwaliśmy w miłosnym uniesieniu, ale gdy już było po wszystkim, za oknem zaczynało szarzeć. Zatem nastał świt.

Eduardo pocałował mnie lekko w czoło i powiedział:

– Dziękuję. Długo musiałem na ciebie czekać, Americus. Teraz chciałbym, abyś odpoczęła.

Nasze... pierwsze i na pewno ostatnie, jeśli chodzi o mnie, spotkanie, wyczerpało z pewnością nie tylko mnie! On zaś wyglądał,  jakby nic z tego,  co było przed chwilą,  w ogóle nie miało miejsca.

– Nie zostaniesz? – zapytałam go, Bóg wie, po co, skoro ratyfikacja naszego układu właśnie weszła w życie.
– Nie – odpowiedział, schylił się po swoje ubranie, które walało się, porozrzucane po podłodze.

Ubrał się i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Czego się spodziewałam? Że między nim a mną będzie jak w powieści harlequina? Że będzie szeptał mi do ucha czułe słówka? I wyzna dozgonną miłość?

Przecież jasno określił swoje priorytety – chciał dziedzica Point duLac, a ja byłam koniecznym dodatkiem do dziecka skoro z jakichś powodów  kobiety nie ustawiały się w kolejce do jego łóżka!

Zasnęłam, zmęczona miłosnymi uniesieniami i jednocześnie zniesmaczona własnym zachowaniem.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro