Murderer

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

              Przez większość swojego życia była uważana za nieudacznika,dziwkę, służącą. Z początkiem swoich młodzieńczych lat przez obcych ludzi była opisywana jako cicha, spokojna i naiwna nastolatka, która robiła wszystko, aby przypodobać się swoim rodzicom. Nie widziała zawistnego wzroku, który witał ją i żegnał każdego dnia. Nie widziała sztucznych uśmiechów kierowanych w je stronę. Była pewna, że życie polega na słuchaniu rodziców i wykonywaniu ich rozkazów. Cóż, jej zachowanie okazało się być zgubne.

             Większość swojego czasu poświęcała nauce. Miała zajęcia indywidualne, ponieważ jej rodzice od najmłodszych lat powtarzali, że w jej rówieśnikach czai się zło. Wierzyła w każde ich słowo, ponieważ uważała, że robią to dla jej dobra. Dzielnie znosiła każde lekcje, w których musiała uczęszczać. Każdego dnia, od rana do wieczora, przyswajała wiedzę z książek przyniesionych przez jej nauczycieli. Wsłuchiwała się w każde słowo na temat dobrego zachowania i poprawnych odpowiedzi. Sądziła, że rodzice chcieli, aby w dorosłym życiu potrafiła odnaleźć się w każdej sytuacji. Była cholernie naiwna, przez co upadła na samo dno.

               Każdego ranka budziła się w swoim idealnym pokoju, w którym zawsze musiał panować porządek. Książki zawsze były ułożone na półkach w kolejności alfabetycznej. Ściany były pokryte czystym błękitem przypominającym jej kolor oceanu, który tak często oglądała z okna domu zmarłych dziadków. Ubrania idealnie poskładane w garderobie znajdującej się obok sypialni. Co rano, na fotelu obok łóżka, pojawiał się nowy komplet ubrań na dany dzień. Każdego dnia wszystko wyglądało tak samo, nic nigdy się nie zmieniało, oprócz jej samej, jednak dla niej to było normalne.

              Schodziła na dół w samotności, przechodząc obok pomieszczeń, do których nigdy nie wchodziła. Nie należała do osób wścibskich, wolała nigdy nie zadawać zbędnych, zdaniem jej rodziców, pytać nawet wtedy, gdy ciekawość nią zawładnęła. Nie miała wstępu do większości pomieszczeń znajdujących się w jej domu, jednak zawsze zachowywała rozwagę i o nic nie pytała. Wolała zgrywać cichą, ponieważ doskonale wiedziała o tym, co ją spotka, gdy tylko zacznie zadawać pytania.

              Zaraz po ukończeniu przez nią pełnoletności został wydany obiad, na którym miały się zjawić jakieś ważne osoby. Miała ubrać się ładnie, lecz niezbyt wyzywająco. Miała podkreślić swoje kobiece kształty, jednak dobrać powinna ubiór tak, aby nie wyszła na dziwkę. Musiała zrobić dobre wrażenie, jednak kompletnie nie miała pojęcia, na kim. Nie wiedziała o tych ludziach dosłownie tyle, co nic, co nie było pierwszym takim przypadkiem, ponieważ już kiedyś musiała towarzyszyć swoim rodzicom w ważnych spotkaniach, jednak wtedy wystarczyło tylko to, że stała obok nich. Tym razem jej rola miała się zmienić, mogła się odzywać, a nawet musiała, aby zrobić jak najlepsze wrażenie na gościach i przypodobać się im. Chciała zadać jakieś pytanie w związku z tym zamieszaniem, jednak ponownie postanowiła być cicho i dostosować się do poleceń rodziców.

              W jej idealnych świecie nie było czasu na przyjaźń czy miłość. Najważniejsze były pieniądze i interesy, z których czerpało się największe zyski. Należała do tych ,,wyższych sfer'', i chociaż nie zawsze odpowiadała jej ta rola, nie mogła w żaden sposób się zbuntować. Od śmierci jej babci i dziadka ze strony ojca wiedziała, że nie miałaby nawet do kogo uciec. Rodzice pozwalali jej zadawać się tylko z tymi ,,ważniejszymi'', nawet jeśli jej osobiście to nie odpowiadało. Sytuacja była jej znana, nie było tu nic, co mogłoby ją zaskoczyć. Cóż, do czasu.

             Już chwile po pojawieniu się gości wiedziała, w jakim celu została przygotowana ta uczta. Do stołu podane zostały jedynie najlepsze potrawy, o jakich ona dawno nie słyszała, oraz najdroższe alkohole, których w życiu nie było jej dane spróbować, bowiem damie nie przystało pić w towarzystwie mężczyzn. Doskonale wiedziała, że jej rodzice chcą się przypodobać gościom, co początkowo wprowadziło ją w błąd. Cóż, udało im się zmylić zarówno obcych ludzi, jak i własną córkę.

                  Dokładnie miesiąc po pamiętnym obiedzie stała w swoim pokoju, ostatni raz oglądając znajome ściany. To był dzień, w którym wszystko miało się zmienić. Odziana w długą, białą suknie wyszywaną koronkami i, zapewne, kosztującą kilkanaście tysięcy, stała w miejscu, które kiedyś było jej. W miejscu, w którym spędzała najwięcej swojego czasu pragnąc tylko tego, aby przypodobać się rodzicom i przynieść im dumę w przyszłości. Jedyne, co czuła to spokój, który miał jej towarzyszyć do końca jej dni. Gdyby wtedy wiedziała, że podpisze kontrakt z samym diabłem, z pewnością już dawno uciekłaby jak najdalej stąd.

                Powolnym krokiem szła po czerwonym dywanie niczym gwiazda, która za chwile miała zgasnąć na zawsze. Otoczona była białymi, zajętymi przez nieznajomych dla niej ludzi, krzesłami. W jej głowie myśli już dawno usnęły, przestając nakazywać jej ucieczkę od tej całej farsy. Chciała, aby rodzice byli z niej dumni, chociaż oboje wydawali się być bez uczuć. Ojciec, który kroczył obok niej, trzymając ją za rękę, nie okazywał żadnych uczuć. Zachował kamienną twarz tak, jakby nic go nie obchodziło. Matka natomiast siedziała na samym przodzie, jednak nawet nie odwróciła się do córki, aby ją w jakikolwiek sposób wesprzeć, co dodatkowo ją zabolało. Była dla nich tylko interesem, który musieli ubić dla lepszej przyszłości?

             Stała naprzeciw mężczyzny, którego tak na dobrą sprawę nie znała. Nie wiedziała o nim dosłownie nic, oprócz jego imienia i nazwiska oraz wieku. Nie wiedziała, co lubi i robi w wolnym czasie, jaki jest jego ulubiony kolor czy chociażby czym się zajmuje. Nie wiedziała nawet gdzie mieszka, gdyż do tej pory spotykali się tylko w jej domu i to w towarzystwie ich rodziców. Teraz miała spędzić życie u jego boku, da sobie radę?

             Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o brązowych włosach i hipnotyzujących,niebieskich oczach, wpatrywał się w nią z dziwnym wyrazem twarzy. Po pierwszym jego spojrzeniu mogła wywnioskować, że nie będzie miała z nim łatwego życia. Uspokajał ją jedynie delikatny uśmiech, który błąkał się na jego ustach. Starała się złapać tylko tego, jednak w jej wnętrzu kiełkowało uczucie niepokoju i strachu przed tym mężczyzną. Nie wiedziała, do czego był zdolny i jak będzie wyglądać jej życie z nim u boku. Czy jego uśmiech był na tyle szczery, aby mogła mu uwierzyć?

              Cała uroczystość, zaraz po pocałunku i obietnicy, które przypieczętowały jej los, przeniosła się do wielkiej sali udekorowanej w biel i złoto. Całość komponowała się naprawdę wspaniale i gdyby nie fakt, że cała ta uroczystość nie była jej wyborem, z pewnością rozpłakałaby się ze wzruszenia. Niestety, cała sytuacja była naciągana, grana dla publiczności, cholernie sztuczna. Nie pozostawało jej nic innego jak dopasowanie się do innych i udawanie szczęśliwej w dniu, który miał być dla niej ważny.

              Czuła się źle, jednak w dalszym ciągu chciała zachować spokój. Starała się z całych sił w dalszym ciągu odgrywać rolę cichej i ułożonej, jednak wychodziło jej to coraz gorzej. Z każdą minutą czuła się coraz bardziej przytłoczona tą całą sytuacją i zagubiona w roli, jaką przyszło jej odegrać, jednak nie chciała zawieść rodziców, musiała być silna w każdej minucie swojego życia. Czuła, że za każde przewinienie i błąd przyjdzie jej słono zapłacić, a przecież nie chciała zostać ukarana. Jednak czy ta decyzja przyniosła jej szczęście?

                Wiedziała, że w momencie, w którym zakończy się ta cała farsa, zostanie sam na sam ze swoim mężem. Bała się tego, gdyż nigdy wcześniej nie dochodziło do takich sytuacji. Wiedziała, że on miał doświadczenie, którego zdecydowanie jej brakowało. Nic dziwnego, skoro przez całe życie była ukrywana przed światem. Jak miała się czegokolwiek nauczyć, będąc zamknięta w domu niczym w twierdzy otoczonej kilkunastoma ochroniarzami? On miał być jej pierwszym i zapewne ostatnim, lecz to zdecydowanie nie działało w dwie strony.

              Wierzyła, że cuda się zdarzają, chociaż przez całe życie była poddana regułom i planom, które miały się spełnić, a ona osobiście nie miała na nie wpływu. Jej słowo najzwyczajniej na świecie się nie liczyło, była dla rodziców nikim. Nie mogła wychodzić poza schemat, bo to by oznaczało zdradę. Doskonale wiedziała o tym, co ją spotka za złe słowa. Niejednokrotnie, gdy była młodsza, łamała reguły zadając pytania, które nigdy nie powinny wyjść z jej ust. Pamiętała ten ból, który jej zadawano tak, aby nie było po tym śladu. Doskonale pamiętała słowa, które były kierowane w jej stronę. Nie chciała powtórki z rozrywki, mogłaby nie przeżyć kolejnego ciosu ze strony osób, które kochała.

              Zawsze wyobrażała sobie życie spędzone u boku mężczyzny, którego zna i kocha. Skończyła natomiast przy kimś, kto był jej kompletnie obcy, a jej uczucia do niego były neutralne. Nie potrafiła czuć do niego czegoś, co powiązane byłoby z miłością, jednocześnie nie potrafiła być na niego zła. Nie czuła do niego kompletnie nic i postanowiła zostawić to tak, jak jest do momentu, w którym to wszystko się rozwiąże. Skąd mogła wiedzieć, że on nie był do niczego zmuszony tak, jak ona?

               Znaleźli się w pokoju przeznaczonym dla nowożeńców. Wystrój robił dobre wrażenie, jednak ona doskonale wiedział, że to był jedynie pozory. Za chwile miała stracić coś, co utrzymywała przez całe życie. Miał skończyć się dla niej okres młodości, a rozpocząć dorosłe życie. Nie była na to gotowa, jednak jej zdanie nigdy się nie liczyło, w tym wypadku nie mogło być inaczej.

              Doskonale pamiętała każdy szczegół tamtej nocy. Do tej pory odczuwała ból, który jej wtedy towarzyszył. Pomimo tego, że jej mąż starał się być delikatny i czuły, ona nie potrafiła się z tym pogodzić. Wtedy, w tym cholernym pokoju, straciła bezpowrotnie coś, co już nigdy nie miało do niej należeć. Straciła coś, co pielęgnowała każdego dnia po to, aby kiedyś oddać to komuś, kto był tego wart. Jej mąż nie był, czego dowiedziała się w niedługim czasie.

             Na początku nie mogła na nic narzekać, chociaż jej życie było dalekie od tego wymarzonego. Jej mąż z samego rana udawał się do swojej firmy, a ona pozostawała sama w domu. Po południu jedli razem obiad, próbując się wzajemnie poznać, a wieczorami kładli się do jednego łóżka tak, jak przystało na prawdziwe małżeństwo. Mąż do niczego jej nie zmuszał, cóż, przynajmniej na początku.

              Zbiegiem czasu wszystko zaczęło się zmieniać. Od ślubu minęły dwa miesiące, które okazały się być zwrotne w związku z ich małżeństwem. Zaczęła poznawać smak upokorzenia i bólu, chociaż myślała, że te wspomnienia nigdy więcej do niej nie wrócą. Kolejny raz okazało się, że ten cudowny obraz idealnej rodziny, który miała przed oczami każdego dnia, był tylko złudnym marzeniem, które nigdy się nie spełni.

              Z dnia na dzień czuła się coraz gorzej zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Była wykończona, chociaż i tak nie chciała okazywać swojej słabości. Jeśli wcześniej uważała swojego męża za miłego i cierpliwego, tak wtedy miała go za najgorszą osobę na świecie. Nie czuła się przy nim dobrze, a już na pewno nie była bezpieczna. To wszystko zaczęło spadać na nią jak domek z kart, a ona nie potrafiła w żaden sposób tego zatrzymać.

              Nigdy nie starała się obwiniać innych za swój pech czy za swoje życie. Za każdym razem powtarzała sobie, że po burzy musi wyjść słońce, które odgoni ciemne chmury i rozświetli drogę. Tym razem jednak było inaczej, czarne chmury otaczały ją z każdej strony, nie pozwalając złapać oddechu. Czuła, że wszystko zaczyna ściągać ją na dno, a ona nie wiedziała, jak ma temu zapobiec.

             Jej życie w jednej chwili stało się nie tylko monotonne, ale również straszne. Każdego poranka musiała wstać o godzinę wcześniej od męża, przygotowywała mu śniadanie odziana w seksowną sukienkę i z mocnym makijażem. Za każdym razem on znajdował coś, do czego mógł się przyczepić: a to za długa sukienka, to nie odpowiedni kolor, a to zły makijaż, za słodka kawa, śniadanie nieodpowiednie. Co rano ten sam scenariusz, to samo życie, ten sam strach.

               Najbardziej cieszył ją moment, gdy jej mąż wychodził do pracy. Mogła spędzić czas w spokoju i bez obawy, że zaraz ponownie zostanie za coś ukarana poprzez upokorzenie czy uderzenie. Tak, w ich domu była obecna przemoc fizyczna, jednak ona nie potrafiła tego przerwać. Na dobrą sprawę nawet nie wiedziała, gdzie mogłaby się z tym zgłosić i kto mógłby jej pomóc. Nie chciała martwić rodziców, którzy pokładali w niej wielkie nadzieje. Sprzątała więc ogromny dom sama, gdyż jej mąż twierdził, że nie będzie siedziała na dupie i pachniała.

               Zawsze, gdy wracał z pracy, czuć było od niego zapach damskich perfum, a na koszuli widniały ślady damskiej szminki. Kiedyś, jeden jedyny raz, odważyła się o to zapytać i gorzko tego pożałowała. Przez ponad tydzień jej twarz była przyozdobiona w wielki siniak, którego nie dało się w żaden sposób zasłonić. Jej mąż był z tego dumny, bo, jak twierdził, każdy powinien widzieć to, jak niewierną była suką.

              Wieczorem zamieniała się z kury domowej w prywatną dziwkę. Zawsze ubrana w skąpą bieliznę, która więcej odsłaniała niż zasłaniała, z mocniejszym niż rano makijażem. Spełniała wszystkie zachcianki męża, nawet jeśli nie miała na to ochoty. Powtarzał jej, że to on na nią zarabia i ona musi za to płacić swoim ciałem. Dodatkowo w kółko twierdzić, że jest to jej zasrany małżeński obowiązek, przez który powinna zajść w ciążę i przynieść mu potomka godnego jego samego. Raz zaoferowała się, że pójdzie do pracy i cóż, to był ostatni raz, gdy o cokolwiek zapytała czy cokolwiek zaproponowała.

              Pewnego dnia, gdy jej mąż ponownie podniósł na nią dłoń, nie wytrzymała. Uciekła od niego do jedynego miejsca, jakie przyszło jej do głowy. Nie miała zbyt wiele wyjść, ponieważ rodzice skutecznie starali się odciąć ją od świata, który zdecydowanie powinna poznać o wiele wcześniej. Miała nadzieję, że odnajdzie u rodziców pomoc i wsparcie, którego w tej chwili tak bardzo potrzebowała. Niestety, kolejny raz cholernie mocno się na nich zawiodła.

- Co niby mamy zrobić, co? To Twój mąż, nie nasz – syknęła wściekle matka.

- Ale on się nade mną znęca - odparła załamanym tonem. - Rozwiodę się z nim, nie dam rady tak dłużej żyć.

- Ty smarkulo! - ryknął ojciec, kolejny raz podnosząc rękę na własne dziecko. - Nie masz do tego prawa!

- Jesteś niewdzięczna! - zawtórowała mu matka. - Robiliśmy wszystko, abyś miała dobrze w życiu! Twój mąż ciężko pracuje,abyś miała co do gęby włożyć! Zasługuje na szacunek, którego Ty mu nie okazujesz!

- On się nade mną znęca! - powtórzyła swoje wcześniejsze słowa o wiele głośniej myśląc, że to coś da. - Codziennie mnie bije znajdując coraz to nowsze wymówki do ukarania mnie. Codziennie mnie upokarza, znęca się nade mną fizycznie i psychicznie!

- Najwyraźniej tylko na to zasługujesz – odparł ze spokojem w głosie ojciec.

            Tamtego dnia cały jej świat legł w gruzach. Wszystko, o czym dotąd marzyła i w co wierzyła pękło niczym bańka mydlana. Dotychczasowe życie zmieniło się całkowicie, podsuwając jej jedyne rozwiązanie, które wydawało się być dla niej dobre. Musiała zrobić wszystko, aby odciąć się od tego, co działo się codziennie i od tego, co czekało ją u boku tego człowieka.

              Wróciła do domu dwie godziny później, naładowana nową energią. Podczas tego czasu zdążyła wiele przemyśleć i dojść do jednego, racjonalnego wniosku. Musiała zakończyć to, co działo się w jej życiu, inaczej na zawsze utknie w bagnie, do którego wsadzili ją bliscy jej ludzie. Miała plan, którego tym razem zamierzała się trzymać. Nic nie mogło stanąć jej na przeszkodzie, była gotowa pokonać wszystko i wszystkich, aby osiągnąć swój cel.

            Na podjeździe ,,swojego'' domu ujrzała samochód ludzi, których kiedyś nazywała rodzicami. Wiedziała, że to był jedyny i niepowtarzalny moment, który nigdy mógł się więcej nie powtórzyć. Mogła to wszystko zakończyć raz na zawsze, uwalniając się od zła i bólu. Aktualnie nie dbała o konsekwencje, które zapewne ją dosięgną. Czuła się silna, a to dodawało jej skrzydeł.

            Pierwsze swoje kroki skierowała do miejsca, w którym najczęściej siedziała ochrona. Wiedziała, że to właśnie tak uzyska to, czego tak bardzo w tym momencie potrzebowała. Uznała, że szczęście jej sprzyja, gdy nikogo tam nie zastała, co dodatkowo zmotywowało ją do dalszego działania. Z uśmiechem na twarzy chwyciła czarny przedmiot, wcześniej wyciągając go z szuflady, i ruszyła w dalszą drogę.

                Całą trójkę znalazła w salonie, głośno rozmawiającą. Doskonale wiedziała, że to ona była głównym tematem, co wyjątkowo jej nie wystraszyła. Nie bała się tego, co mogliby jej zrobić wiedząc, że tym razem to ona ma nad nimi władzę. Pierwszy raz poczuła się silna w ich towarzystwie, a to było dla niej całkowitą nowością. Czuła się pewnie wkraczając do pomieszczenia, gdy wzrok wszystkich skierowany był na jej osobę.

- Co Ty wyrabiasz? - warknęła matka.

- Spokojnie – zaśmiał się szyderczo mąż młodej kobiety. - Ona jest zbyt tępa, aby umieć z tego korzystać.

- Przez całe życie byłam zamknięta w klatce – zaczęła spokojnie kobieta. - Przez całe życie znosiłam wyzwiska i upokorzenia. Podporządkowywałam się, ale i tak obrywałam. Zawsze dostawałam od was nawet wtedy, gdy dobrze wypełniłam wasze rozkazy – te słowa skierowała do ,,rodziców'', mierząc od nich bronią. - On zniszczył to, co jeszcze we mnie istniało. Zniszczył ostatnią cząstkę dobra, która we mnie pozostała – kiwnęła w stronę męża. - Ja już nie mam nic do stracenia, wszystko mi odebraliście. To wasza wina.

- Niby co jest naszą winą? - prychnął ojciec, całkowicie nie przejmując się słowami córki.

- To, że stałam się mordercą – pociągnęła za spust, nie czekając za żadną odpowiedź.

                Trzy ciała, trzy kule, krew i ona, wolna, spokojna, wyzwolona. Morderca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro