°~3~°

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hongjoong obudził się w bardzo wygodnym łóżku. Otwierając oczy podniósł się powoli do siadu. Pamiętając minione wydarzenia, domyślił się, że jest w pokoju Seonghwy. Zauważył też, że ma na rękach i nogach pare plastrów i bandaż oraz jeden plaster na twarzy.

Nadal nie miał siły w całym ciele, ale zmusił się jakoś do uniesienia się i, próby wstania z łóżka. Chciał znaleźć Seonghwę i z nim porozmawiać.

W tym samym momencie do pokoju wszedł właśnie Seonghwa.

-Nie waż mi się wstawać. -powiedział z udawaną groźbą, wchodząc do pomieszczenia. Hongjoong zauważył, że starszy trzyma w ręce jakąś tacę. -Jak się czujesz? -spytał siadając obok blondyna na łóżku.

-Słabo. -odparł krótko. -Ciężko mi się ruszać.

W tym samym momencie młodszemu zaburczało w brzuchu.

-Co dzisiaj zjadłeś? -spytał automatycznie Seonghwa.

-Ja... Nic. -blondyn spuścił wzrok na pościel.

-Nic? -zdziwił się czarnowłosy i od razu podsunął młodszemu tackę z miską zupy. -Masz, zrobiłem Ci ramen.

Hongjoong popatrzył na postawione przed nim danie i biorąc do ręki łyżkę, niepewnie włożył ją do naczynia. Chwilę przemieszał zupę nadal wpatrując się w nią. Było coś, co jakoś powstrzymywało go od jedzenie, mimo że był bardzo głodny. Czuł się cały ociężały i nie mógł znaleźć nawet siły, aby unieść rękę.

-Jedz na zdrowie. -Seonghwa widząc niepewność młodszego uśmiechnął się przyjaźnie, aby dodać mu trochę otuchy i poczucia, że jest tu naprawdę bezpieczny. -Nie musisz się tak stresować. Wiem, że znamy się bardzo krótko, ale czuj się jak u siebie.

Słowa starszego naprawdę trochę rozluźniły Hongjoonga i odważył się wziąć pierwszy kęs (a/n: ja wiem, że zupy się nie gryzie, ale nie mogę znaleźć innego słowa)

-Wow. -powiedział blondyn z pełnymi ustami. -Jeszcze nigdy nie jadłem tak dobrego ramenu. Mówie szczerze.

-Cieszę się, że ci smakuje. -zaśmiał się Seonghwa na zachwyt młodszego. Nadal się uśmiechając ponownie już tego dnia zanurzył dłoń w jego włosach delikatnie je gładząc.

Blondyn dokończył posiłek w ciszy, delektując się każdym kęsem. Co jak co, ale naprawdę mówił szczerze. Jego zdaniem już po jednym daniu ocenił, że umiejętności kucharskie Seonghwy nie dorównują jemu w żadnym stopniu. No, zresztą on prawie każdy dzień przeżywał na ramenie, ale takim instant i zupkach chińskich. Nie jest to najzdrowszy styl życia, ale inaczej poradzić sobie nie umiał.

Seonghwa zauważając, że młodszy skończył już jeść wziął do ręki tackę z pustym naczyniem i odłożył na bok.

-Nie boli cię nic? Jesteś strasznie posiniaczony.

-Nie, naprawdę jest w porządku. -odrzekł Hongjoong. -Nic mnie nie boli, tylko trochę słabo się czuję.

-No to nie jest wszystko w porządku. -stwierdził Seonghwa. -Napewno nie musimy jechać do lekarza?

-Nie musimy. Siniaki i rany się zagoją. Nie zrobili mi nic poważniejszego.

-Całe szczęście. -dodał starszy. -Zrobili? Było ich więcej?

-Tak. -odpowiedział Hongjoong. -Mark Lee ze swoją paczką. Pozostali uciekli zanim przyszedłeś. To oni w trójkę mnie pobili, a ich 'szef' stał i to wszystko oglądał jak jakieś przedstawienie.

-Przysięgam, jak znajdę gnojków nie będzie żadnemu z nich już nigdy do śmiechu. -powiedział Seonghwa zaciskając pięści.

-To nie pierwszy raz jak takie coś zrobili. -rzekł Kim. -Tylko, że nigdy nie posunęli się do aż takiego poważnego pobicia.

-Gnębią cię? No nie, teraz to się nie pobierają jak tylko ich spotkam.

I tak właśnie spędzili pół godziny na rozmawianiu o życiu Hongjoonga i jak ludzie na uczelni mu je uprzykrzają. Nie obyło się bez łez Hongjoonga i gniewu ze strony Seonghwy do wszystkich ludzi z uczelni młodszego. Nie mógł uwierzyć, że ktoś kto jakiś czas temu wpadł mu w oko przeżywa takie piekło. Że też nigdy nie zauważył nic takiego ani nie usłyszał tych wyzwisk, napewno pomógł by młodszemu dużo wcześniej i nie doprowadziłby do takiej tragedii.

Bo tak naprawdę Seonghwa od dawna napotykał blondyna na swojej drodze. Od jego domu do szkoły muzycznej było rzut beretem i zawsze przechadzał się w parku niedaleko. W tym parku kiedy to pierwszy raz odważył się zagadać do blondyna. A pierwszy raz w życiu zauważył go z daleka kiedy to w pośpiechu biegł z górą najprawdopodobniej pracy do zrobienia do domu.

Od tamtego momentu przychodził na tą samą ławkę i czekał licząc, że uda mu się zapoznać z wcześniej zwanym przez niego 'ślicznotką z uczelni'. Bo oczywiście, wiadome było, że Seonghwa się zauroczył. Bardzo zależało mu na zaprzyjaźnieniu się z Hongjoongiem i mimo, że to 'lepsze zapoznanie' stało się w nie za bardzo miłych okolicznościach, Seonghwa w głębi duszy cieszył się, że ma przy sobie swój obiekt westchnień.

I pomyśleć, że stało się to w części dzięki jego ulubionej piosence.

-Seonghwa, ja się boję. -powiedział Hongjoong z łzami w oczach kończąc opowiadanie o każdej formie wyśmiewania i gnębienia, jaka go dotknęła. -Co jeśli on postanowi dokończyć to co zaczął?

-Nie dokończy. -rzekł Seonghwa patrząc blondynowi prosto w oczy. Śliczne, lecz załzawione i pełne bólu oczy, w które Seonghwa mógłby patrzeć godzinami. -Zapewniam Ci to. A jeśli spróbuje, to dostanie ode mnie dziesięć razy bardziej niż dzisiaj.

Hongjoong nadal roztrzęsiony płaczem, trzymał się kurczowo rękawa bluzy starszego. Jeszcze nikt się nim tak nie zainteresował i blondyn chciał, żeby ta chwila trwała jak najdłużej. Wiedział jak wyglądała każda jego relacja i zdawał sobie sprawę, że jest to tylko chwilowe. Był nawet przygotowany na to, że Seonghwa może wywalić go za próg, jak tylko wszystko mu się pozagaja.

-Naprawdę, zapewniam, że nic Ci już nie grozi, spokojnie. -czarnowłosy pogładził policzek młodszego, jednocześnie ścierając łzę. -No chodź. -dodał rozkładając ręce.

Hongjoong jak na zawołanie zrozumiał o co chodzi i dosłownie wpadł w ramiona starszego. Mimo, że nie lubił kontaktu cielesnego, ani jakiegokolwiek kontaktu międzyludzkiego oraz że znał Parka tylko dwa dni, to w rękach Seonghwy czuł się tak dobrze i bezpiecznie, że mógłby spędzić tak resztę życia.

Już zdążył uwielbić to jak starszy go nazywa, jak delikatnie się z nim obchodzi, a najbardziej jak czule na niego patrzy i jak go dotyka. Każdy dotyk ze strony czarnowłosego był ostrożny i delikatny. Zupełnie jakby Hongjoong był z porcelany i zaraz mógłby się stłuc.

Przy starszym miał wrażenie, jakby wszelkie tragedię i złe rzeczy zniknęły. Nigdy nie odczuwał takiego czegoś, ale to nowe cudowne uczucie, było dla Hongjoonga lepsze niż cokolwiek innego.

-Przyniosę Ci coś do picia. -oznajmił Seonghwa wypuszczając blondyna z uścisku.

Hongjoong automatycznie złapał się rękawa starszego robiąc minę zbitego szczeniaczkai i stękając przeciągle.

-Słoneczko, ja nigdzie nie uciekam. -uśmiechnął się przyjaźnie widząc niezadowolenie Hongjoonga. -Zaraz wrócę, będę tylko pare kroczków z tego pokoju.

Młodszy nadal niezadowolony od niechcenia puścił rękaw Seonghwy i położył się na poduszce wpatrując się w sufit.

Seonghwa wrócił po niecałej minucie ze szklanką wody. Odkładając ją na szafkę nocną położył się obok blondyna, obejmując go w talii jedną ręką.

-Tęskniłeś? -uśmiechnął się.

-Bardzo. -odpowiedział Hongjoong z udawaną smutną miną, na co Seonghwa zareagował krótkim śmiechem.

-Jesteś przeuroczy, wiesz? -powiedział Hwa nadal rozbawiony.

-Naprawdę? -Hongjoong strzelił przysłowiowego buraka i schował twarz w poduszkę z zawstydzenia.

-Tak Hongjoongie, naprawdę. -Seonghwa uśmiechnął się zabierając młodszemu poduszkę. -No nie zakrywaj się tak. Jak się rumienisz też jesteś uroczy.

Hongjoong nie wiedział co się z nim dzieje, ale teraz z każdym kolejnym słodkim słowem z ust starszego czuł, jakby w jego brzuchu latała chmara motyli. Nie mógł się zakochać, nie, to za szybko. Być może się zauroczył i minie mu to za pare dni, może tygodni.

Naprawdę bał się wchodzenia relacji, nie chciał, żeby skończyło się to tak jak zawsze. Nadal bał się ludzi i mimo, że już zaufał Seonghwie, to zaufał mu tylko dlatego, że mu pomógł i dlatego, że nie miał w sumie nikogo innego. Wygadanie się dobrze mu zrobi, a trochę czułości też nie zaszkodzi, byleby nie skończyło się złamanym sercem i kolejnym zawodem.

Student pamiętał każdą najmniejszą przyjaźń, która zawsze kończyła się tak samo. Aż od przedszkola. Głupie obietnice typu 'przyjaciele na zawsze' 'na zawsze razem', a potem sprzeczka, przerodzenie się przyjaźni w toksyczną relację i tylko płacz.

Hongjoong nie chciał już nigdy tego przeżyć, dlatego, kiedy takie sytuacje się powtarzały i ciągnęły, zwyczajnie odciął się od ludzi i zawsze siedział w odosobnieniu. Nie sądził, że kiedykolwiek jeszcze wykształci się w nim takie coś jak zaufanie.

-Coś nie tak? -zaniepokoił się Seonghwa widząc zamyślenie młodszego, zauważył, że jego wyraz twarzy nie jest ani trochę spokojny.

-W sumie, co mi szkodzi się wygadać. -pomyślał i powiedział czarnowłosemu wszystko co leżało mu na sercu.

-Hongjoongie... -Seonghwa spojrzał się na niższego z żalem i rozczuleniem. Rozczuliło go, że blondyn zdążył już tak się przywiązać. A żal mu było, że aż tak się bał ludzi, że aż tak bał się relacji, przyjaźni, miłości. -Hongjoongie słonko, przysięgam Ci, że mimo, że znamy się krótko ja Cię nigdy przenigdy nie zostawię. Cokolwiek by się nie działo, ja tu jestem.

Teraz oboje patrząc sobie w oczy zapieczętowali słowa Parka przysięgą 'na paluszek'.

Seonghwa cieszył się, że Hongjoong mimo, że nadal trochę się dystansował, nie uciekał od gestów jak przytulanie czy głaskanie po głowie. Miał nadzieję, że za jakiś czas uda mu się doprowadzić blondyna do szczęścia, którego mu w życiu brakuje. Chciał dać młodszemu wszystko co najlepsze i obronić go przed całym złem. Już od sytuacji spod szkoły blondyna, obiecał sobie, że nie spuści oka z Hongjoonga, póki nie wydobrzeje.

Natomiast Hongjoong zaczął nabierać pewności, że obietnice czarnowłosego są szczere. Sposób w jaki je wyrażał nie równał się z żadnymi innymi wyznaniami, jakie kiedykolwiek usłyszał. I wbrew tego, co myślał jeszcze jakiś czas temu, pomyślał, że zaryzykuje. Da szanse starszemu i zaprzyjaźni się z nim.

Nabrał pewności, że Seonghwa nie robi sobie żartów nazywając go swoim słoneczkiem.

A bez ryzyka... nie ma zabawy.

---------------------------------------------------------
[1567 słów]

Panie i panowie, mie pojebało.

Wierzcie lub nie, ale poprzedni rozdział skończyłem pisać o pierwszej w nocy. TAK KU*WA, O PIERWSZEJ.

Mówie wam, mam taki zapał, że jeszcze nigdy tak dużo nie pisałem.

Kocham pisać tą serie, jak i moje śmiechowe, lekkie wytwory.

A najbardziej kocham jak ktoś mi pisze, że dana seria mu się podoba. To daje takiego kopa do pisania i radość z życia, że koniec.

(za 3 dni wracam do Polski, więc mogę pisać częściej i Was trochę pozasypywać rozdziałami. Naprawdę kocham Was wszystkich, mimo, że narazie jest was mało)

~nath🌿



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro