8. Początek drugiej zwrotki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

           

W życiu nie spodziewałem się, że Seung zaproponuje mi odwiedziny u siebie, skoro tak naprawdę nie wiele o sobie wiemy. Mimo wszystko bardzo chętnie przyjmuję zaproszenie, nie wiadomo ile czasu będzie padać, mógłbym go przeczekać na uczelni, jednak nie muszę.

Powolnie spadające krople bardzo szybko przemieniają się w dosyć intensywne opady, by przybrać na sile w monecie bycia przez nas paręnaście metrów od celu. Bardziej zapobiegliwi mają przy sobie parasolki, jednak należą oni do nielicznych. Większość ludzi tak jak my poczuła chwilową wiosnę, teraz muszą zmierzyć się z konsekwencjami, spora ich ilość chroni się gdzie popadnie, też bym tak zrobił, jednak Seung akurat zatrzymuje się przy zamieszkałbym przez niego budynku.

Wdrapaliśmy się na trzecie piętro kompletnie przemoczeni, naprawdę nie chciałbym ponownie być chory, mam złe wspomnienia. Seung wyciąga z torby klucze, otwiera drzwi i wchodzimy do środka, w sumie nie wiem, czego się spodziewam zastać za nimi.

Pierwsze, co widzę do długi korytarz z dwiema parami drzwi po prawej stronie oraz wbudowaną szafą po lewej. Beżowe ściany, okrągły żyrandol złożony z ciekawie połączonych metalowych rurek, płytki imitujące drewno na podłodze, wieszak na ubrania oraz prostokątne lustro ciągnące się do drzwi wejściowych aż do szafy.

- Weź sobie coś z szafy na przebranie – zwraca się do mnie ściągając przemoczoną kurtkę, sam nie wyglądam lepiej. – Nieźle zmoknęliśmy jak na tak mały dystans od uczelni, nie sądziłem, że rozpada się tak mocno.

- Twoja przepowiednia się nie sprawdziła – żartuje wspominając jego wcześniejsze słowa. – Yuuri nie zdążyłby dotrzeć do nas z parasolką – kontynuuje. - Podejrzewam, że ta jego miłość miałaby wzrok Nikiforova, jakby się przeze mnie rozchorował, aż mnie ciarki przeszły na samo wspomnienie. Ciesz się, że go nie znasz, nic nie tracisz.

Gdy on wędruje do innego pomieszczenia, odstawiam swoje obuwie na specjalnie do tego przeznaczoną podkładkę, kieruję się do szafy. Zawsze wychodzę z założenia, że ubrania dzielą się na trzy kategorię: na te noszone na okrągło, zakładane okazjonalnie oraz te zalegające, po które mam zamiar sięgnąć. Zagłębiając się w czeleście szafy dostrzegam pokrowiec na gitarę, zawsze chciałem nauczać się grać, skończyło się na chęciach. Z czystej ciekawości wyciągam instrument z futerału chcąc popatrzeć, może poproszę Seunga, aby coś mi zagrał, jeśli da się namówić. Gdy zamek błyskawiczny dociera do końca swojej drogi moim oczom ukazuje się purpurowo-granatowa gitara, z miejsca wiem skąd ją znam. Pojęcia nie mam tylko, jakim cudem Seung posiada taki sam instrument, na jakim grywał Sen Lee.

Odnoszę wrażenie, że nie przepada za Magicznymi, więc jakim cudem na u siebie tę gitarę? Może jednak jest ukrytym fanem Chłopców? Nietrudno znaleźć w Internecie podróbki instrumentów popularnych muzyków, coś mi się nie zgadza. Od pierwszego spotkania z Seungiem mam wrażenie, że gdzieś już go widziałem, nie chcę przyjąć do wiadomości rodzących się spekulacji.

- Rozczarowany? – W tym jednym wyrazie słyszę rozgoryczenie, chociaż powinien raczej być zły za mnie za grzebanie w jego rzeczach. – Wielki Sen Lee okazał się zwykłym weterynarzem.

- Raczej zaskoczony – przyznaję drapiąc się po karku, drugą ręką trzymam gitarę za gryf. – Równie dobrze to może być jedna z wielu krążących podróbek – sugeruję.

- Przyjrzałeś się jej dobrze?

- Nie – przyznaję, chociaż wystarczał mi jeden rzut oka na gitarę, by od razu powiązać ją z wyglądu z tą, na której grywał pierwszy gitarzysta prowadzący Chłopców.

Idąc za sugestią skupiam się na instrumencie, przy bliższych oględzinach można dostrzec drobinki złotych oraz srebrnych małych kropek tworząc coś na kształt wzoru kosmosu. Wodzę wzrokiem do korpusie, po lewej stronie, na samym dole widnieje pięć złotych literek S.G.LEE. S oraz LEE może oznaczać Sena Lee. Z biegiem czasu do informacji publicznej zostały podane prawdzie imiona oraz nazwiska wszystkich członków Magicznych Chłopców, chociaż, na co dzień posługują się ich pseudonimami. Zastanawiam się czy w burzy wywołanej odejście gitarzysty gdzieś nie zapominano o tej kwestii, a świat zapamiętał Koreańczyka pod nadaną mu muzyczną tożsamością. S.G. LEE można powiązać z imieniem oraz nazwiskiem Seunga, na to sens, całkiem spory, mają nawet takie samo nazwisko. A jednak jakoś ciężko mi przyswoić tę wiadomość, pomimo dowodów. 

- To jeszcze o niczym nie świadczy – chcę przekonać samego siebie, jednak oczywista prawda powoli zaczyna do nie docierać. Gitarzysta Magicznych też pochodził z Korei, pisano o jego magnetycznej osobowości, powściągliwości, dystansu, chłodnym głosie, hipnotyzującym spojrzeniu. Mam takie same odczucia, gdy patrzę na Seunga, od naszego pierwszego spotkania, aż po chwilę obecną.

- Możesz przestać się zgrywać – rozgoryczenie w jego głosie przemieniło się rezygnację, tak po prostu składa broń, poddaje się bez walki. – I tak zaraz świat się dowie, o upadu uwielbianego przez wszystkich muzyku.

- Aż tak mi nie ufasz? A może wcale mi nie ufałeś?

Można mi zarzucić wiele, dziecinność, wyolbrzymianie nieistotnych problemów, bałaganiarstwo, nawet wścibstwo. Jednak jawny brak zaufania boli najbardziej, nie zacząłem tej znajomości, z nadzieją odkrycia drugiej tożsamości Seunga, zaintrygował mnie, jednak chciałem pomóc zagubionej osobie odzyskać spokój ducha. W przypływie złości mam szczerą chęć rzucić gitarą o ziemie, wyjść zamykając za sobą z trzaskiem drzwi.

- Ja po prostu nie ufam ludziom, nawet gdybym chciał, nie potrafię - informuje mnie jakbyśmy rozmawiali o pogodzie, albo jakimś równie mało istotnym temacie, zagadnieniu.
Rzadko, co jest w stanie zbić mnie z pantałyku, Seungowi to się udaje całkiem skutecznie, nie mam pojęcia jak odpowiedzieć na to stwierdzenie. Nadal jestem zły, nie minie mi tak szybko, jednak za obojętnością  mojego rozmówcy czai się coś jeszcze, perfekcyjnie skrywane prawdziwe emocje.
Stoimy naprzeciw siebie w milczeniu, Seung trzyma ręcznik, który miał być dla mnie, gdybym nie grzebał mu w szafie. Ja nadal trzymam gitarę za gryf przeklinając własną ciekawość.

Co dalej?

Koreańczyk na pełne prawo wyrzucić mnie za drzwi z hukiem, nie robi tego, sądzi, że polecę do mediów z informacją, co porabia Sen Lee. Seung oraz Sen Lee to dwa diametralnie różne osobowości, łączy ich jedynie wygląd, trzeba się niestety dobrze przyjrzeć, by to dostrzec. Przypomina mi się nasza rozmowa przeprowadzona nie tak dawno temu na temat prawdziwości informacji podawanych przez media.

Fani chcąc wierzyć w prawdziwość tych słów, wiedzieć o nich jak najwięcej, aby móc wymieniać się opiniami z innymi, sami artyści, ich menadżerowie, ludzie z otoczenia przekazują te wiadomości, które ludzie chcą usłyszeć. Nie zastanawiałabym się nad tym, gdybym nie odbył tamtej rozmowy, jak jedna prosta, z pozoru miało istotna konwersacja, potrafi otworzyć oczy na wiele spraw.

Patrzę na Seunga, który ma wzrok utkwiony w podłodze, odnoszę wrażenie jego całkowitej rezygnacji, zakłada, że polecę do mediów dla krótkotrwałej sławy. Boli mnie to podejrzenie, jednak nie znamy się nawzajem na tyle, by uwierzył w prawdziwą szczerość moich intencji.

- Przepraszam – mówię przerywając przedłużającą się ciszę. – Nie powinienem grzebać w twoich rzeczach, naprawdę mi przykro. Pytanie, co mam zrobić, żebyś mi uwierzył, że nie zamierzam nikogo informować o twojej drugiej tożsamości?

Chociaż jestem wściekły nie chcę kończyć tej znajomości, zależy mi jeszcze bardziej, aby zdobyć jego przyjaźń. Gdybym tylko potrafił odgadnąć przyczynę tej nieufności Seunga wobec świata. Leroy? Całkiem sensowny trop, media rozpisywały się o konflikcie na linii gitarzysta-wokalista przez bardzo długi czas. Pierwszy incydent wyciszono szybko, niestety kolejne już tak łatwo po kościach się nie rozchodziły, aż w końcu Seung odszedł z zespołu, świat muzyki go stracił.

Najwyższa pora schować gitarę, od której zaczęło się to całe zbędne zamieszanie, szkoda, że dociera to do mnie ze sporym opóźnieniem. Pakuję instrument do pokrowca, zapinam zamek z solennym postanowieniem poprawy.

- Po co to wszystko? – Pyta rzucając mi ręcznik, gdy gitara ponownie znajduje się na swoim miejscu.

- Nie interesuje mnie krótkotrwała sława – chwytam dosyć koślawo ręcznik, od przemoczonych ubrań zaczyna mi się robić zimno. – Po za tym już ci mówiłem, że chcę się zaprzyjaźnić, łatwo nie odpuszczam, możesz zapytać ludzi z mojego otoczenia. Nie może zostać tak jak było?

- Znamy się od niecałych trzech tygodni – zauważa, znów się pilnuje, zmienia maski tak szybko, że to aż niepokojące. – Z tego spędziliśmy razem jedynie weekend, nie mamy wspólnych znajomych, zainteresowań.

- A filmy Marvela? – Pytam. – Nadal nie poszliśmy do kina na najnowszą produkcję, po za tym oboje znamy Milę. Ja nie chcę kończyć tej znajomości tylko, dlatego, że dowiedziałem się czegoś, czego za pewnie nie chciałeś nigdy powiedzieć. Nie będziemy poruszać tego tematu, jeśli naprawdę nie chcesz. Dla mnie to w rzeczywistości nie ma znaczenia i masz Chikę pod opieką, a ona tak na ciebie liczy.  Dasz mi jeszcze jedną szansę?

- Wytrzyj się i przebierz – dostaję w odpowiedzi, chociaż dostrzegam prawie niedostrzegalną zmianę w jego nastawieniu. – Nie będziesz miał łatwo – odwraca się do mnie plecami z zamiarem zniknięcia ponownie w łazience.

Moja złość mija momentalnie, Seung postanawia dać mi szansę, zaufać mi, mam ochotę skakać z radości. W podskokach pokonuję dzielący nas dystans, by zamknąć go w uścisku moich ramion, Yuuri nie raz wypomina, że naruszam przestrzeń osobistą ludzi. Nic nie poradzę na fakt bycia szczęśliwym z posiadania nowego przyjaciela, zwłaszcza, że dałem ciała już do momentu przekroczenia progu jego domu.

- Sorki, poniosło mnie - wypuszczam Seruga z objęć, cofam się z parę kroków.

- Nie sposób nie zauważyć – również oddala się lekko ode mnie z wyraźnym zażenowaniem na twarzy. – Ogarnijmy się w końcu, nie chcę być chory – dodaje rzeczowo.

Poniekąd mu się nie dziwie, jestem spontaniczną osobą, wolę działać niż myśleć, nie zawsze daje to dobre rezultaty. Yuuri nie raz mnie upominał, ciągle to robi, pozbycie się nawyków nie jest takie proste, zwłaszcza, jeśli się tego nieszczególnie chcę.

Seung znika w łazience, ja też biorę się na wykonanie jego sugestii, wyciągam z szafy ubrania z trzeciej kategorii starając się nie spoglądać na gitarę. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ja już dawno temu mam ten stopień za sobą, znajduję się już gdzieś w połowie.

Skończywszy zmianę garderoby, oddaje Seungowi moje przemoczone ubrania, by rozwiesił je w łazience. Rozglądam się po mieszkaniu, nigdzie nie da się zauważyć jakichkolwiek śladów po jego muzycznej działalności, bardziej w oczy rzuca się jego obecny zawód, książki z weterynarii. Moim zdaniem pasuje mu ta rola, pomaganie zwierzętom jest godne podziwu. Niestety korci mnie o dowiedzeniu się o przeszłości Seunga jak najwięcej, mimo moich zapewnień, chciałbym wiedzieć, boję się, że przez przypadek palnę coś głupiego, kolejnej szansy nie będzie. 

- Nie mam kakao – informuje mnie wyłaniając się z łazienki, pozwalają sobie na odrobinę swobody, cieszy mnie to, jednak minie bliżej nieokreślony czas nim zrozumie, że przy mnie nie musi się pilnować.

- Nie wiem, jak to przeżyję – śmieję się sadowiąc mój szanowny tyłek na krześle. – Zadowolę się herbatą.

Za oknem deszcz leje z zabójczą wręcz intensywnością, wypadałoby poinformować Burego, gdzie mnie wcięło. W sumie to nie ma sensu, po zajęciach pognał w pląsach do swojej ukochanej, ostatnio poniekąd ignoruje moją osobę.

Chcę rozpocząć niezobowiązującą rozmowę o wyjściu do kina, gdy Seungowi zaczyna dzwonić komórka, z przepraszającym uśmiechem wychodzi na nieduży balkonik, żeby odbierać. Z kolei mój smartfon pokazuje mi sporą liczę powiadomień, w tym te z portalu E-music, komunikat zamieszczony ma fanpage'u Leroy. I jak tu unikać tematu, skoro człowiek jest atakowany informacjami z każdej możliwej strony?

„Bardzo żałuję swojego zachowania wobec Sena na samym początku naszej znajomości" czytam w oświadczeniu wokalisty. „Nic nie tłumaczy mojego zachowania, byłem wówczas gówniarzem, któremu woda sodowa uderzyła do głowy. Widziałem w Senie swojego głównego rywala, wychodziłem z założenia, że jako wokalista wzrok fanów powinien skupiać się na mnie. Teraz to rozumiem, chciałem przeprosić osobiście, jednak nie ma z tobą kontaktu, więc jeśli kiedyś zechcesz zajrzeć na naszą stronę, wiedz, że przepraszam".

Osobiście też Leroy nie lubię, śpiewa dobrze, nawet bardzo, w duecie z Leo sprawdza się świetnie, problem stanowi jego osobowość. Przenoszę wzrok na stojącego na balkonie przyjaciela, przez szklane drzwi znajdujące się zaraz obok barku śniadaniowego oddzielającego salon od aneksu kuchennego.

Wychodząc na zewnętrz miał zafrasowaną minę pomimo uśmiechu, sprawnie łączy wiele wizerunków, jednak pewnych reakcji nie da się przewidzieć.

Chociaż nie słyszę, o czym rozmawia, widzę jak zaciska rękę na barierce okalającej balkon, całe jego ciało momentalnie się spina, wyglądał tak samo paręnaście minut temu, gdy wierzył, że dni jego spokojnej egzystencji są policzone.

Ogrania mnie frustracja połączona z bezsilnością. Jak mam mu pomóc? Jeśli zapytam może wystawić mnie za drzwi, jeśli tego nie zrobię nic się nie zmieni. Chcę, aby Seung nie musiał się pilnować na każdym kroku, w każdej sytuacji, był po prostu sobą.

***

- Czy ty naprawdę nie masz, co ze sobą zrobić? – Wścieka się Emil mając ochotę przywalić wokaliście prosto w twarz. – Doskonale wiesz, dlaczego Sen odszedł, po co jeszcze dolewasz oliwy do ognia? Za nic na świecie on ci nie uwierzy, że tak nagle zrozumiałeś swoje zachowanie.

- Zawsze brałeś jego stronę – oznajmia bez cienia żalu Leroy siedząc sobie przy wyspie kuchennej zajadając się lodami prosto z pudełka. – Tak ciężko uwierzyć, że się zmieniłem.

- Ty się akurat nie zmienisz – wtrąca się Mike, co jest rzadkością. – Od samego początku jesteś kawałem chama, ale za dobrze wyglądasz, żeby się ciebie pozbyć z zespołu.

Ji, Leo oraz Kenjiro na swoje nieszczęście uczestniczą w tej wymianie zdań, są biernymi słuchaczami, z których jedynie drugi wokalista ogarnia, o czym mowa. Sam niejednokrotnie bywał świadkiem podłego zachowania Leroya wobec Sena, wieść o planowanej solowej karierze naprawdę go cieszy. Leo starał się, aby Chińczyk miał możliwe najrzadszą styczność z Kanadyjczykiem, specjalnie wysilać się nie musiał. Ji z własnej woli unikał, przebywania sam na sam z Leroyem, nadal tak postępuje. Ze zgromadzanych tylko Kenjiro nie ma pojęcia o trawiącym, od prawie dwóch lat, zespołu konflikcie.

Na samym początku wierzył w oficjalny powód odejścia swojego poprzednika, potem zaczął rozumieć, że show-biznes wcale nie jest taki usłany różami. Rezygnacja objawienia jakim był koreański gitarzysta nadal pozostaje owiana tajemnicą, nikt nie kwapi się, by mu to powiedzieć. Szukanie na własną rękę jest trudne, męczące, frustrujące, niestety inaczej się nie da.

- Oficjalnie będę za tobą rozpaczał i żałował, że porzuciłeś nas na rzecz solowej kariery – ciągnie Mike leżąc rozwalonym na kanapie i gapiąc się w telewizor, jedząc frytki. – W rzeczywistości napawa mnie to nieopisaną radością. Zgadzam się z Czechem, że Sen nie jest taki głupi, żeby dać się wciągnąć w twoje chore gierki, nawet, jeśli fani będą tego oczekiwać. Nie mogę się doczekać wydania RE, żeby móc wstawać rano ze świadomością, że nie zobaczę twojej gęby na dzień dobry.

- Wierz mi, że mnie też to cieszy – Leroy sprawnie lawiruje słowami będąc poniekąd atakowany przez lidera oraz basistę. – Śpiewanie z tak słabymi muzykami jest ponad moje siły – ciągnie - zwłaszcza cieszy mnie fakt, że nie będę musiał słuchać rzępolenia Kena, wypadającego tak strasznie blado przy Senie.

Emil w duchu zgadza się z nim, Ken gra dobrze, sprawnie zgrał się z resztą, jednak te dwie piosenki, które zostawił po sobie Seung, w jego wykonaniu wypadły słabo. Oficjalnie tego nie przyzna, ani on, ani pozostali członkowie, jedynie Leroy się na to zdobywa.

- Po porostu jesteś za tępy, żeby docenić nasze umiejętności – wtrąca się Mike, nim Emil zdąży cokolwiek powiedzieć. – Szkoda tracić czas na bezsensową konwersację z twoją osobą, zespół naprawdę odżyje jak ciebie już nie będzie. Wiesz, że ze mną możesz tak bez końca sobie gawędzić, wytkać mi moje rzekome braki, wady, mnie to nie rusza.

Ta cecha charakteru Włocha zawsze irytuje Leroy, wszystko spływała po nim jak po kaczce, może prowadzić tego typu dyskusję cały dzień, nie przegada go. Leo oraz Ji nigdy się nie odzywają, Emil z różnymi skutkami stara się być głosem rozsądku, na Kenjiro szkoda czasu. Uwolniwszy się wreszcie od Magicznych Chłopców, na spokojnie zajmie się poszukiwaniami Sena, który uciekł mu odchodząc z zespołu. Nawiązanie współpracy z gigantem z Seulu to tylko początek jego drogi, gdy nie uda się niczego osiągnąć podziękuje za współpracę, wróci do Ameryki i zacznie planować od nowa kolejne kroki, aż dopnie swego nie bacząc na konsekwencje.

___________

I mamy ósmą część, moim zdaniem tak sobie. A Waszym

Pozdrawiam

Ao

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro