IX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Przykro mi...
-S-słucham?
-Niestety nie wiem co z nim.
-Okej dziękuję.
-Jak chcesz to mogę pójść zapytać.
-Jak by pani mogła to by było bardzo miło.
-Jasne.- odpowiedziała poczym uśmiechnęła się do mnie i wyszła z sali. Cholera jak on nie przeżyje to ja nie wiem co zrobię. W tym samym momencie gdy to pomyślałem do mojego pokoju wbiegł Maciek.
-M-maciek?
-Patryk.- powiedział z ulgą po czym uśmiechnął się i podbiegł do łóżka na którym leżałem.-Boże Patryk tak się martwiłem.
-Ale czemu... Przecież nic mi nie jest. To nie ja zostałem potrącony przez autobus. I JAKIM TY W OGÓLE CUDEM TERAZ MOZESZ CHODZIĆ A NIE LEZYSZ NS ŁÓŻKU.
-Patryk... Spałeś dwa tygodnie...
-C-co? Haha ale się uśmiałem
-Mówie naprawdę...
-Nie. Nie możliwe. A moja mama wie?
-...
-Maciek? Powiedziałeś jej?
-Przepraszam ale pielęgniarka jej powiedziała... Ona się poprostu martwiła a pielęgniarka myślała że powinna wiedzieć.
-ALE MOJA MAMA NIE WIEDZIALA ZA SIE TNE!
-Patryk... Twoja mama się dowiedziała... To ty tez się musisz o czymś dowiedzieć...
-Maciek co się stało...-nic nie powiedział tylko podciągnął swój rękaw i pokazał swoje ręce. Było gorzej niż źle. Było o wiele gorzej.
-C.. cze... Dlaczego...
-A ty mi powiedz dlaczego to.- wskazał na moje ręce
-Bo się o ciebie martwiłem. Nie mogę żyć bez ciebie. Teraz może to zabrzmi teatralnie i w ogóle ale moje serce bije tylko dla ciebie. Jedyny powód jaki trzyma mnie przy życiu do ty.
-No to proszę masz już odpowiedź.
-Maciek... Jesteś idiotą.- powiedziałem po czym pocałowałem co ciągnąć żebym mógł go przytulić.
-Jesteśmy w szpitalu.
-Wiem. Chodźmy do domu.
-Nie możesz jeszcze wrócić.
-To poprostu chodź za mną.- poszedłem do łazienki i otworzyłem kabinę. Posadziłem Maćka na toalecie a sam usiadłem mu na kolana zarzuciłam ręce na jego kark i pocałowałem.

================================

NAPISALAM KOLENY ROZDZIAL👹✨

IDE SPAC.
DOBRANOC

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro