Rozdział Czternasty.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze mile widziane! 💋💋






Po rozmowie z mamą od razu poszłam do pokoju. Wzięłam piżamę i zdecydowałam się na gorącą kąpiel.

Wyrzuty sumienia zjadały mnie od środka i ze sekundy za sekundę czułam się coraz gorzej. Wiedziałam, że zawiniłam, że nie ma wytłumaczenia na to, co zrobiłam.

Po kąpieli, która trwała ponad godzinę, wróciłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. W ten sposób przespałam cały dzień i obudziłam się kolejnego dnia o dziesiątej rano.

Aktualnie kończyłam nakładanie czerwonej pomadki na usta. Byłam umówiona z Tylerem. Zamierzałam powiedzieć mu prawdę, choć wiedziałam jak to się skończy.

Zniechęcona chwyciłam telefon i pobiegłam do kuchni, gdzie mama przygotowywała obiad.

-O której wrócisz? - zerknęła na mnie. Westchnęłam, wzruszając ramionami.

-Myślę, że w ciągu pół godziny, maksymalnie godzina. - mruknęłam - Wątpię, żeby chciał ze mną dłużej rozmawiać. - wyjaśniłam - Obawiam się, że jak powiem co się stało to po prostu wyrzuci mnie z domu. - wyznałam.

-Zasłużyłaś. - przytaknęłam na jej słowa.

-Wiem o tym. - szepnęłam.

-Zrobiłaś coś złego i trudno. Co się stało to się nie odstanie. - wytarła dłonie w ścierkę i podeszła do mnie, kładąc dłonie na ramionach - Jedyne co możesz zrobić w tej sytuacji to być z nim szczera. Tyle.

Miała rację. Czasu cofnąć nie mogłam. Płakanie w poduszkę też nie miało sensu. Zawiniłam i tyle. Musiałam nauczyć się z tym żyć.

-Weź moje auto i postaraj się wrócić przed siedemnastą. Tom wpadnie dziś na kolację, a chciałby cię lepiej poznać. - uśmiechnęła się lekko.

-Nie spóźnię się. - obiecałam i chwyciłam za kluczyki od jej czarnego Mercedesa. Założyłam trampki na nogi i wybiegłam z domu.

Cała droga minęła mi na wymyślaniu różnych przykładów sytuacji, które mogły się wydarzyć. I wiecie, co? Żadna moja wizja nie kończyła się dobrze.

Gdy dotarłam do domu mojego chłopaka, wiedziałam, że już nie miałam odwrotu oraz, że to może być moja ostatnia wizyta w tym miejscu...

Nacisnęłam na dzwonek i usłyszłam krótkie "otwarte". Niepewnie weszłam do środka, rozglądając się wokół.

-W salonie! - usłyszłam głos Tylera. Okey. Będzie dobrze. Po prostu powiesz mu, że całowałaś się z jego bratem. Dwa razy. Nie wliczając w to gry. Nie. Jednak nie będzie dobrze.

-Cześć. - mruknęłam, gdy stanęłam w progu salonu - Musimy porozmawiać. - oznajmiłam.

-Coś się stało? - podszedł do mnie zaniepokojony.

-Nie. - zaprzeczyłam - To znaczy tak! - poprawiłam się szybko - Znaczy... - wzięłam głęboki wdech - Zrobiłam coś głupiego. - wyznałam.

-Kochanie, często ci się to zdarza. - zaśmiał się, obejmując mnie ramieniem. Pokręciłam głową.

-Tym razem zrobiłam coś naprawdę złego. - przerwałam, odsuwając się od niego. Dłonie zaczęły mi się pocić i miałam ochotę zacząć krzyczeć. - Znienawidzisz mnie i masz do tego pełne prawo.

-Co ty za głupotę opowiadasz?

-Nie przerywaj mi proszę. - spojrzałam na niego błagalnie - I tak nie jest mi łatwo, więc...

-Po prostu powiedz mi, co się stało i razem to ogarniemy. - znów mi przerwał. To będzie trudniejsze niż myślałam. Zróbmy to inaczej, kawa na ławę.

-Zdradziłam cię. - przerwałam mu. Zamilkł, wpatrując się we mnie zszokowany. - Ja... um... - Może nie powinnam mu mówić, że z jego bratem? Nie. Powinien wiedzieć. - Z twoim bratem. - dodałam - Całowałam się z twoim bratem. - skończyłam i odetchnęłam z ulgą. Kamień spadł mi z serca, ale ku mojemu zdziwieniu Tyler zaczął się śmiać.

-Przecież to nie była zdrada. - zmarszczyłam brwi. Jak to nie zdrada? To niby co? - Ustaliliśmy, że to tylko gra. - Oooo! On myślał, że ja mówiłam o grze w butelkę.

-Nie. - mruknęłam - Nie chodzi mi o pocałunek podczas gry. - westchnęłam, odgarniając kosmyki włosów z twarzy - Całowałam się z Grantem po grze i... rankiem po imprezie. - powiedziałam to. Teraz już wiedział wszystko.

Wzrok miałam wbity w podłogę. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Byłam zażenowana własnym postępowaniem.

-Całowałaś się z moim bratem? - spokój w jego głosie bardzo mnie zaniepokoił. Powoli uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.

Starał się to wyprzeć, udawać, że nic się nie stało. Jednak w głębi duszy wiedział jaka jest prawda.

-To żart? - rozejrzał się wokół - Jestem w ukrytej kamerze? - zacisnęłam zęby i pokręciłam głową.

-Przepraszam. - wymamrotałam. Wplątał palce we włosy i pociągnął na końcówki. - Strasznie mi przykro, ja...

-Przykro ci?! - wrzasnął - Kurwa! - i teraz był zły - Jak mogłaś? Jeszcze z moim bratem? Dlaczego? Co ja ci takiego zrobiłem, że posunęłaś się do czegoś takiego? - zabijał mnie wzrokiem. Wzięłam głęboki wdech.

-Co mam powiedzieć? - skrzyżował ręce na piersi - Że byłam pijana? Że to nie moja wina? Tego oczekujesz? Nie. Nie będę się tłumaczyć, bo nie mam nic na swoją obronę. - prychnęłam - Zawaliłam i tyle...

-I tyle?! - warknął - Zdardziłaś mnie z moim własnym bratem... - przymknął oczy, myśląc nad czymś. Jego klatka piersiowa unosiła się nieregularnie. - Najlepiej wyjdź i już nigdy nie wracaj. - wysyczał w końcu. Przymknęłam. Spodziewałam się tego, dostałam to na co zaliczyłam.

-Przepraszam. - dodałam i wyszłam. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i odetchnęłam z ulgą.

Może to złe, ale czułam się dużo lepiej, po powiedzeniu prawdy. Pozbyłam się wielkiego ciężaru. Oparta o drzwi, stałam tak przez kilka minut z zamkniętymi oczami. Starałam się uspokoić znaim wejdę do samochodu.

-Chris? - tylko nie on... Otworzyłam oczy, a przede mną stal Grant. Wpatrywał się we mnie z dziwnym zaniepokojeniem. - Wszystkie w porządku? - mruknął, podchodząc bliżej - Wyglądasz strasznie blado. -stwierdził - Coś się stało? - przytaknęłam.

-Tak. - odparłam - Znaczy, nie. - pokręciłam głową - W sensie... - odetchnęłam, aby się uspokoić - Powiedziałam twojemu bratu, że się całowaliśmy. - wyznałam.

-Po co? - jęknął - Teraz będzie miał do mnie problem. - mruknął znudzony.

- Chciałam być wobec niego szczera. - wzruszyłam ramionami - Zachowałam się jak zwykła szm...

-Nie kończ. - przerwał mi - Nie zasłużyłaś na takie określenie. - zbulwersował się - Nigdy więcej tak o sobie nie mów, jasne? - zirytował się. Pokiwałam głową, a szatyn odetchnął z ulgą. - To dobrze. - spojrzał na dom, a na jego twarzy pojawił się grymas - Trzymaj kciuki, żebyśmy się nie pozabijali. - zaśmiał się. Podszedł bliżej mnie i szybko cmoknął w policzek, czym wprawił mnie w osłupienie. - Do zobaczenia. - mruknął i zniknął, wchodząc do domu.

Co tu się właśnie stało?






******
A ja nad czymś pracuję... 😏

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro