Rozdział Dwudziesty Dziewiąty.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze mile widziane, moi drodzy! 💋













-Halo? - chrypka w jego głosie była urocza. No tak, była pierwsza w nocy. Pewnie go obudziłam.

-Czeeeeść. - zaśmiałam się do telefonu. Mia patrzyła na mnie z dumą wymalowaną na twarzy, zaś Josie wyglądała jakby chciała mnie walnąć. Mówiłam, były jak ogień i woda.

-Chris? - zdziwił się - Dlaczego dzwonisz o... - założę się, że sprawdzał godzinę - w pół do drugiej w nocy. - jęknął - Czy coś się stało? - pokręciłam głową, zapominając, że nie było go obok mnie. Po chwili do mnie dotarło, że powinnam się odezwać.

-Niee. - mruknęłam - Po prostu, dużo ostatnio myślałam i...

-I postanowiłaś mnie obudzić w nocy, aby ze mną pogadać? - jęknął z wyrzutem.

-Nie przerywaj mi! - starałam się grać stanowczą, ale po chwili zaczęłam się śmiać.

-Chris. - usłyszłam poważny ton.

-Taaak? - przechyliłam się do tyłu aż moje plecy wylądowały na materacu. Wtuliłam twarz w puchatą poduszkę i skupiłam na rozmowie z Grantem.

-Czy ty jesteś pijana? - zapytał. Znów zaczęłam się śmiać.

-Nieee! Skąd ten pomysł? - zachichotałam jak głupia.

-Chris. - usłyszłam szept przyjaciółki. Zerknęłam na Mię. - Muszę siusiu. - oznajmiła. Zmarszczyłam brwi.

-Poczekaj sekundę. - mruknęłam do Granta i wyciszyłam rozmowę - To idź do toalety. - poleciłam.

-Sama chyba nie trafię... - pokręciła głową.

-Josie idź z nią. - poprosiłam, blondynka chwilę się wahała, ale w końcu skinęła głową i wyprowadziła pijaną brunetkę, która ledwo trzymała się na nogach.

-Już jeesteeem! - zaćwiergotałam radośnie do słuchawki.

-Jesteś pijana. - tym razem nie pytał tylko stwierdził.

-Nie prawda. - upierałam się - Może nie jestem do końca trzeźwa, ale też nie pijana. - zaśmiałam się.

-Dlaczego dzwonisz do mnie w nocy, kiedy jesteś pijana? - przewróciłam oczami.

-Mia powiedziała, że na trzeźwo nie odważę się z tobą porozmawiać, więc postanowiłam trochę wypić. - wyjaśniłam jakby to była najprostsza rzecz na świecie.

-O czym chcesz porozmawiać? - mruknął wyraźnie nie rozumiejąc zaistniałej sytuacji.

-Teraz to nawet nie pamiętam... - jęknęłam - Ale wydaje mi się, że chodziło o to, co jest między nami i o całą tą akcję z twoim bratem. - wzruszyłam ramionami - Ale nie wiem dlaczego chciałam rozmawiać. - ziewnęłam, zasłaniając usta dłonią.

-Chris, jeśli chcesz o czymkolwiek ze mną pogadać to nie musisz się upijać. - stwierdził - Nieważne co by się działo, zawsze możesz mi wszystko powiedzieć. - dodał.

-Wieeem. - prychnęłam - Ale chyba źle mnie zrozumiałeś. - wybełkotałam, czując coraz większe zmęczenie.

-Szczerze mówiąc, tak bardzo bełkoczesz, że naprawdę z tego co mówisz nie wiele rozumiem. - wyznał, śmiejąc się krótko - Spróbuj mówić trochę wolniej. - poprosił.

-Właściwie, to co jest między nami? - zapytałam.

-Naprawdę chcesz rozmawiać na takie tematy, gdy jesteś podopita? - zdziwił się - W dodatku przez telefon. Spotkajmy się w cztery oczy i pogadajmy, a nie...

-Nie, nie, nie. - pokręciłam głową - Ja nie mam odwagi, aby spojrzeć Ci w oczy i powiedzieć, że... - ugryzłam się w wargę, aby nie powiedzieć zbyt wiele - Nieważne. - pokręciłam głową.

-Ważne. - odparł - Mów. - westchnęłam niechętnie.

-Bo ja cie lubię, Grant. - jęknęłam zażenowana - I to, tak lubię lubię. - parsknęłam. Wydawało mi się to strasznie zabawne...

-Też cię lubię, Chris...

-Nieee! - przerwałam mu - Nie mówię, że cię lubię, tylko, że mi się podobasz! - pisnęłam - Jak ty nic nie ogarniasz. - usłyszłam śmiech chłopaka przez co zrobiło mi się ciepło na sercu. Lubiłam jego śmiech, wtedy wyglądał tak cholernie uroczo.

-Wiem, Chris. - mruknął - Domyśliłem się, o co ci chodzi. Nie rozumiem tylko, dlaczego dzwonisz pijana zamiast poprosić o zwykle spotkanie na trzeźwo. - prychnął.

-Miałabym Ci spojrzeć w oczy powiedzieć, że mi się podobasz? - bardziej spytałam sama siebie niż jego - Chyba zwariowałeś! - parsknęłam śmiechem.

-Oj, Chris. - Jak on ładnie mówił moje imię. Mogłabym tgeo słuchać na okrągło. - Jesteś niepoważna. Spotkajmy się i pogadajmy, wtedy...

-Niee! - pokręciłam głową - Ja powiedziałam wszystko, co chciałam. - dodałam, podgryzając paznokieć ze stresu - Nie wracajmy do tego! - poprosiłam.

-Chcesz w ten sposób zakończyć temat? - zdziwił się.

-Taak! - pisnęłam radośnie - Kto by pomyślał, że oprócz ładnej buźki masz też rozum. - kolejna fala śmiechu ze strony Granta.

-Pijana jesteś bardziej otwarta i bezpośrednia. To całkiem fajne. - oznajmił.

-Więc wolisz pijaną wersję mnie? - przękręciłam się na drugi bok i otuliłam kocem.

-Nie. - odparł bez zastanowienia - Lubię cię taką, jaką jesteś na codzień. - dodał. Mimowolnie moją twarz rozjaśnił uśmiech. Lubił mnie. Lubił zwyczajną dziewczynę, w której nie było nic nadzwyczajnego.

-Też cię lubię. - uśmiechnęłam się pod nosem - Szkoda tylko, że nie zapamiętam zbyt wiele z tej rozmowy... - mruknęłam smutna.

-Jak to?

-Bo powinieneś wiedzieć, że jestem pijana. - wyznałam.

-Wiem o tym. - parsknął. Ziewnęłam po raz kolejny, zasłaniając usta dłońmi. Przymknęłam oczy.

-Dobranoc, Grant. - wyszeptałam, czując jak uścisk dłoni słabnie, a telefon opada na poduszkę.

-Co?! Nie! Chris, nie zakończysz tej rozmowy w ten sposób! - zirytował się. Jednak było trochę za późno. Powieki były zbyt ciężkie i nie miałam siły walczyć ze zmęczeniem i działaniem dużej dawki alkoholu.

Zasnęłam.







Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro