Rozdział Dwudziesty Ósmy.
Gwiazdki i komentarze mile widziane, moi drodzy! 🖤
-Jasne, mamo. - mruknęłam, gdy kobieta po raz kolejny tłumaczyła mi, że mam zamknąć drzwi na klucz, gdyż nie wróci do domu na noc.
-Wiem, że się powtarzam, ale się martwię. - westchnęła - Zamierzacie pić, a wiesz, że czasami źle się takie zabawy kończą.
-Wiem. - położyłam jej dłonie na ramionach - I nie masz się czym martwić, wiem co mam robić. Ja i Mia będziemy grzeczne. - zaśmiałam się. Kobieta szybko mnie uściskała i sięgnęła po torebkę z szafy.
-W razie problemu dzwoń. - poleciła. Przewróciłam oczami.
-Leć i baw się dobrze z Tomem. - poleciłam - Tylko nie za dobrze. Nie chcę brata ani siostry. - zaśmiałam się.
-No wiesz! - pisnęła, piorunując mnie wzrokiem.
-No co? - parsknęłam.
-Nic już. - pokręciła głową, wychodząc - Pamiętaj...
-Zamknąć drzwi na klucz. - prychnęłam - Pamiętam. - przytaknęła i wyszła, a ja od razu przekręciłam zamek i pobiegłam do swojego pokoju, gdzie czekała na mnie przyjaciółka.
-Dzwoniłam do Josie. - oznajmiła, gdy przekroczyłam próg. Skinęłam głową, aby kontynuowała. - Powiedziała, że dziś do nas nie dołączy, bo źle się czuje, kiedy zapytałam co jej jest i czemu nas ostatnio unika, zmieniła temat i stwierdziła, że jednak przyjdzie. - mruknęła wyraźnie zaniepokojona. Zmarszczyłam brwi.
-Coś naprawdę jest nie tak.
-I to bardzo. - zgodziła się ze mną - Zachowuje się dziwnie nawet jak na Josie. A ona ogólnie jest dziwna. - przewróciłam oczami.
-Wierząca. - poprawiłam ją. Mia mówiąc "dziwna" zawsze nawiązywała do tego, że nasza przyjaciółką w każdą niedzielę chodziła do kościoła i co najmniej raz w miesiącu była u spowiedzi. Nie mnie oceniać, kto w co wierzy...
-Dziwna. - prychnęła - Co nie zmienia faktu, że ją kocham i w ogóle. - zaśmiała się.
-Czeka nas dziś poważna rozmowa? - mruknęłam zniechęcona. Przytaknęła.
-Napijmy się, aby nie prowadzić jej na trzeźwo! - zaśmiała się, chwytając, otwartą już, butelkę wina. Szybko nalała alkoholu do ponad połowy kieliszków i podała mi jeden z nich. - Za trudne rozmowy. Żeby alkohol nam je ułatwiał! - wzniosła toast, a ja z radością stuknęłam kieliszkiem o jej.
-Moja mama miała genialny pomysł, aby zrobić wino domowej roboty. - mruknęłam, po upiciu pierwszego łyku.
-Twoja mama ma same genialne pomysły i teksty. Czasem zapominam, że jest twoją mamą. - zaśmiała się - Mam wrażenie, że jest tak samo młoda jak my. - usiadła na moim łóżku, opierając się plecami o ścianę, w tym samym czasie, ja usadowiłam swój zadek na biurku - Ciągle z nami siedzi, ogląda te same seriale, co my i jest na bieżąco z tym, co się u ciebie dzieje. - uśmiechnęła się - Tymczasem moja mama jedyne co robi, to czepia się, gdy nie pozmywam naczyń lub nie pościelę łóżka. - prychnęła - Zazdroszczę Ci. - wyznała. Westchnęłam.
-Tutaj nie ma miejsca na skromność, bo zgadzam się z tobą w stu procentach. Moja mama jest genialna i nie wyobrażam sobie nikogo innego na jej miejscu. - stwierdziłam.
-O tym mówię, jesteście ze sobą tak blisko! - uśmiechnęła się szeroko - Naprawdę rzadko się zdarza, że rodzice mają tak dobry kontakt z dzieckiem. - równo z końcem jej zdania, zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Pójdę. - puściłam jej oczko.
Szybko wzięłam kolejny łyk wina i pobiegłam do drzwi, aby wpuścić przyjaciółkę.
-Cześć, Josie. - uśmiechnęłam się do blondynki.
-Hej, Chris. - z uśmiechem przekroczyła próg mojego domu i objęła mnie mocno na powitanie. Przekręciłam klucz w drzwiach, upewniając się jeszcze, że zamknęłam drzwi, a Josie zdjęła czarne trampki i płaszcz. - Mia już u ciebie w pokoju? - skinęłam głową.
Zgodnie ruszyłyśmy do mojej sypialni.
-No w końcu! - zadowolona brunetka doskoczyła do Josie - Miło cię w końcu widzieć. - zaśmiała się, obejmując ją - Co się z tobą ostatnio działo? - odsunęła się od przyjaciółki - Unikasz nas czy co? - chwyciłam za swój kieliszek i również skupiłam się na Josie.
-Ale o czym wy mówicie? - na kilometr dało się wyczuć jej udawany śmiech - Po prostu miałam trochę na głowie, co wcale nie znaczy, że was unikałam. - wzruszyła ramionami.
Kłamała. A ja doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Wcześniej nie zwracałam uwagi na jej dziwne zachowanie, ale teraz widać było, że coś się zmieniło. Może naprawdę zaczęła się umawiać z Tylerem i głupio jej ze względu na mnie?
-Josie, ściemniasz. - mruknęłam, krzyżując ręce na piersi. Wciąż trzymałam kieliszek w dłoni.
-Wcale nie. - pokręciła głową. Kłamała.
-Powiedz nam tylko, czy wszystko u ciebie w porządku. - wtrąciła Mia - Jeśli nie chcesz nam czegoś mówić to nie będziemy naciskać, ale jeśli możemy ci jakoś pomóc...
-Nic się nie dzieje. - przerwała jej - A teraz dajcie mi mój kieliszek! - zaćwiergotała radośnie - Mam ochotę się napić z przyjaciółkami! - pisnęła.
I mimo faktu, że wraz z Mią zdawałyśmy sobie sprawę z kłamstw Josie, zignorowałyśmy to i dolałyśmy sobie wina. Bo czy było na świecie coś lepszego niż alkohol?
~~~~~
Wraz z Mią opadłyśmy na moje łóżko, a Josie nalewała sobie wina.
-I gdyby nie moja mama, pewnie znów bym się z nim przespała. - skończyłam opowiadać o moim ostatnim spotkaniu z Grantem.
-Uuu laska. Ciągnie cię do niego niczym magnes. - parsknęła Mia - Nie rozumiem tylko czemu się powstrzymujesz. - zdziwiła się - Ty singielka, on singiel. Oboje atrakcyjni i młodzi. Baw się póki możesz. - zaśmiała się.
-A Tyler? - mruknęłam - Przecież nie mogę tak po prostu...
-Jebać Tylera. - parsknęła - Ej Josie! Weź się zabierz w końcu za ex naszej przyjaciółki, bo ona sobie przez niego seksu odmawia! - blodnynka spojrzała na nas zaskoczona.
-Ja nie zamierzam nic z Tylerem... - zaczęła się jąkać - To fajny facetem, ale nie dla mnie. - dziwne. Dałabym sobie rękę uciąć, że jej się podobał.
-Poważnie? Nie kręci cię Tyler? - pokręciła głową.
-Narazie nikogo nie szukam. - wzruszyła ramionami.
-Tak czy inaczej! - Mia wstała przy okazji łapiąc za swój kieliszek - Ty - spojrzała na mnie - bierz się za Granta, bo to gorący towar! Ktoś ci go w końcu sprzątnie z przed nosa. - poruszyła sugestywnie brwiami - A ty - przeniosła wzrok na Josie - umrzesz jako dziewica. - parsknęła. Ujrzałam się otwartą dłonią w czoło. Mia było nie do okiełznania...
-Ja po prostu narazie nikogo nie szukam! - zbulwersowała się Josie - Co nie znaczy, że nigdy niekogo nie znajdę! - syknęła.
-Łap. - Mia rzuciła mi telefon.
-Po co mi? - zdziwiłam się.
-Jesteś pijana? - przytaknęłam - To wybierz numer Granta i dzwoń, bo na trzeźwo nigdy tego nie zrobisz. - prychnęła. Pokręciłam głową.
-Głupi pomysł. - stwierdziłam. Wyciągnęła w moją stronę dłoń z kieliszek z winem.
-Wypij i dzwoń. - zdawałam sobie sprawę z tego, że to najgłupsze co mogłam zrobić. Mimo wszystko i tak to zrobiłam. Jednym łykiem opróżniłam kieliszek i wybrałam numer Granta.
-Nie rób tego. - usłyszłam jeszcze głos Josie. Jednak było już z późno, gdy sygnał zniknął i zastąpił go zaspany głos Granta.
-Halo? - chrypka w jego głosie była urocza. No tak, było po pierwszej w nocy. Pewnie go obudziłam...
*********
Powiem wam, że w kolejnych rozdziałach będzie się działo 😏
Emilia Mikaelson
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro