Rozdział Dwunasty.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze mile widziane! 💋









Jęknęłam, gdy słońce sprawiło, że się obudziłam. Otworzyłam oczy i poczułam ból głowy. Miałam wrażenie, jakby ktoś wziął młotek i napieprzał mnie nim po głowie. Fatalne uczucie, zwane kacem.

Powoli się podniosłam i rozejrzałam wokół. Spałam na kanapie w salonie u Gastinów.

Dłonią złapałam się za głowę, miałam wrażenie, że zaraz eksploduje. Ile ja wczoraj wypiłam? I co się wczoraj działo?

- Cholera. - mruknęłam pod nosem. W głowie miałam istny chaos. Pamiętałam jak dotarłam na imprezę, tańczyłam z Grantem. Później spędziłam trochę z Tylerem. Poszliśmy grać w butelkę, gdzie Tyler całował się z jakimiś laskami. A ja...

Matko boska!

Całowałam się z bratem mojego chłopaka. Bardzo bardzo niedobrze. Przerażona rozejrzałam się wokół.

-Już wstałaś. - ułożyłam głos Tylera. Odwróciłam się w drugą stronę i ujrzałam mojego chłopaka. Ubrany był w koszulkę i luźne dresy, na głowie miał istny rozgardiasz. Wory pod oczami sugerowały nieprzespaną noc, a koszulka wyglądała jakby wyjął ją psu z gardła.

-Wyglądam tak źle jak ty? - jęknęłam, opadając na kanapę.

-Tak. - odparł. Westchnęłam zniechęcona życiem.

-Co się wczoraj działo? - uniosłam się na łokciach - Film mi się urwał jakoś krótko po grze w butelkę. Co się działo później?

-Na dłuższą chwilę zniknęłaś w łazience, a później zachowywałaś się jakoś dziwnie. Wypiliśmy trochę razem i czułem, że zaraz odpadnę, więc zaproponowałem żebyśmy poszli do mnie, do pokoju, ale wolałaś zostać i pić. - wyjaśnił - Chyba siedziałaś wtedy z moim bratem. - podsunął. Obowiązek na dziś: koniecznie porozmawiać z Grantem.

-Nigdy więcej nie piję... - jęknęłam, przykrywając się kocem - Alkohol to zło. - warknęłam, wywołując śmiech u mojego chłopaka.

-Każdy tak mówi. - zauważyłam, że zakładał bluzę i buty. Zmarszczyłam brwi.

-Wybierasz się gdzieś? - zdziwiłam się. Przytaknął.

-Muszę porozmawiać z sąsiadami o imprezie. - wyjaśnił - Nie pamiętam zbyt wiele, a nie chcę aby na nas donieśli. - skinęłam głową, a szatyn wyszedł z domu. Niechętnie wstałam z kanapy i poprawiłam sukienkę, która przez noc trochę mi się podwinęła.

Przymknęłam oczy, przeciągając się i chwyciłam za telefon, aby sprawdzić, która godzina. Było już po jedenastej, a ja czułam się jakbym przespała zaledwie kilkanaście minut.

Postanowiłam iść do łazienki i się trochę ogarnąć, więc ruszyłam w stronę schodów. Odblokowałam telefon, sprawdzając czy miałam jakieś nowe wiadomości i było ich aż za dużo. Wpatrzona w ekran telefonu nie zwracałam uwagi na świat wokół i robiąc kolejny krok w coś uderzyłam.

Mój tyłek miał zaliczyć bliskie spotkanie z panelami, gdy poczułam mocny uścisk na talii i znów stałam prosto. Spojrzałam w górę i ujrzałam uśmiechniętego Granta. Jego włosy były potargane w każdą możliwą stronę. Wygadał znaczenie lepiej niż ja czy Tyler.

-Dzięki. - mruknęłam, starając się wydostać z uścisku szatyna. Po kilku próbach, w końcu mi się udało. Odchrząknęłam, patrząc chłopakowi w oczy. - Jakim cudem wyglądasz tak dobrze? - zdziwiłam się. Parsknął śmiechem.

-Potrafię pić, a kac się mnie nie trzyma. - wyjaśnił.

-Zazdroszczę. - mruknęłam - Ja się czuję, jakbym miała zaraz zejść z tego świata. - prychnęłam.

-Nie wyglądasz aż tak źle. - puścił mi oczko i ruszył do kuchni. Zagryzłam wargę i niepewnie ruszyłam za nim. Był jedyną osobą, która mogła mi powiedzieć co jeszcze się wczoraj działo.

-To dość głupie pytanie. - zaczęłam zażenowana - Ale twój brat mówił, że spędziliśmy wczoraj razem trochę czasu. - przytaknął i chwycił szklankę, do której nalał sobie wody - Powiesz mi co się działo? Nie wiele pamiętam od gry w butelkę. Mam czarną dziurę i nie jestem w stanie sobie nic przypomnieć. - wyjaśniłam. Stopień zażenowana wyjebał poza skalę. - Pomożesz rozjaśnić co się działo? - poprosiłam.

-Mógłbym. - przytaknął - Pytanie czy, aby na pewno chcesz? - odstawił szklankę do zlewu i spojrzał mi w oczy. Zmarszczyłam brwi. Niby dlaczego miałabym nie chcieć? Zrobiłam coś głupiego?

-Zaczynam się bać. - mruknęłam zaniepokojona - Mów. - rozkazałam. Skinął głową.

-Czyli mówisz, że pamiętasz tylko grę w butelkę... - zastanowił się chwilę - Nie pamiętasz, więc naszych rozmów, wspólnego picia i tego jak całowaliśmy się w...

-Co?! - przerwałam mu. Serce zaczęło bić szybciej, a w głowie przewinęło mi się tysiące myśli. Całowałam się z bratem mojego chłopaka i to nie była tylko głupia gra. Cholera jasna! - Nie. - pokręciłam głową - Nie. Nie. Nie. - odwróciłam się do niego plecami, chowając twarz w dłonie.

Usłyszłam śmiech za plecami. On się świetnie bawił, kiedy ja przeżywałam kryzys życia. Zdradziłam mojego chłopaka. Faceta, na którym tak cholernie mi zależało. W dodatku zrobiłam to z jego młodszym bratem... No gorzej być nie mogło. Zachowałam się jak jakaś szmata. Nie miałam nic na swoje usprawiedliwienie.

Odwróciłam się patrząc na Granta. Co miałam mu niby powiedzieć? Zapomnijny? Wybacz, byłam pijana?

-Grant... - głos mi się załamał - Ja... - nie miałam pojęcia co chciałam powiedzieć - Ja byłam pijana. - wyszeptałam - Nie wiem jak do tego doszło, strasznie przepraszam. - westchnęłam - Niczego nie pamiętam. - Jak można nie pamiętać tego, że się z kimś całowało? Co za wstyd i upokorzenie.

-Nie panikuj. - machnął dłonią - Oboje dobrze się bawiliśmy. - spiorunowałam go wzorkiem. Żarty sobie robił? To był dla niego temat do żartowania? Czułam się fatalnie z tym co zrobiłam. Zawsze byłam uczciwa, nigdy nie kłamałam. Zdrada nawet nie przeszła mi przez myśl, i co? Zrobiłam coś niewybaczalnego. - Właściwie to... - odepchnął się od kredensu - jakim cudem możesz nie pamiętać najlepszego pocałunku w swoim życiu? - zmarszczył brwi, stając naprzeciwko mnie.

-To był błąd... - i koniec rozmowy. Usta Granta znalazły się na moich. Nim zrozumiałam co się dzieje, zacisnęłam dłonie na moich biodrach i przyciągnął mnie bliżej siebie.

Początkowo stałam jak słup soli, starając się zrozumieć całą sytuację. Gdy uświadomiłam sobie, że naprawdę całowałam się z bratem mojego chłopaka, zareagowałam. Przeniosłam dłonie na klatkę piersiową Granta i z całych sił starałam się go odsunąć, ale chłopak był silniejszy i nawet nie drgnął. Wciąż poruszał wargami, starając się mnie zachęcić, ale uparcie nie oddawałam pocałunku.

Zrobiłam krok w tył, jednak szatyn wciaż trzymał mnie blisko siebie. Kolejny krok, on zrobił to samo. Chciałam zrobić jeszcze jeden, ale zapomniałam o kanapie za mną. Poleciałam na sofę, a Grant razem ze mną.

Teraz byłam w pułapce i nie miałam jak uciec. Ciało szatyna przylgnęło do mojego tak, że nie zmieściłaby się między nami nawet kartka papieru. Jednak gorsze było to, że zaczęłam odwzajemniać pocałunki chłopaka. Starałam się. Naprawdę próbowałam się oprzeć, ale nie potrafiłam. To, co ten chłopak ze mną robił, było nie do opisania.

Lekko rozchyliłam usta, gdy język Granta przejechał po moich wargach i już po chwili tkwiliśmy w namiętnym tańcu. Wplątałam palce w potargane włosy chłopaka i lekko pociągnęłam za końcówki.

Czułam się jednocześnie fatalnie, ze względu na fakt, że moim chłopakiem jest jego brat, a z drugiej strony... Nigdy z nikim nie czułam się tak dobrze. To zdecydowanie było złe.







Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro