Rozdział Dziesiąty.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze są mile widziane! 🖤
Miłego czytania! 💋






Rozbawiona przetańczyłam kolejny utwór z Grantem. Gdy chłopak obrócił mnie wokół, w momencie, w którym piosenka dobiegła końca.

-Dziękuję. - ukłoniłam się, tak jak on wcześniej.

-Coś do picia? - zaproponował. Pokręciłam głową.

-Powinnam poszukać Tylera. - odrzuciłam kosmyki włosów w tył, aby nie zasłaniały mi widoku.

-Odwróć się. - zaproponował. Zrobiłam co kazał i ujrzałam mojego chłopaka, który właśnie szedł w moją stronę.

Alkohol we krwi dawał o sobie znać i miałam ochotę się na niego rzucić i wycałować. Czy przez alko wzrasta popęd seksualny? Czemu nikt mi o tym wcześniej nie powiedział?

-Gdzieś ty był? - zaśmiałam się, obejmując chłopaka.

-Tu i tam. - odparł odsuwając się ode mnie. Szybko cmoknął mnie w usta i spojrzał na brata. - Wciąż tu jesteś? - prychnął.

-Tak, ale zrobiło się zbyt ckliwie jak dla mnie. - dodał skrzywiony i rozejrzał się wokół. W salonie było już tylko jakieś siedem osób, gdyż reszta poszła na zewnątrz.

W ogrodzie znajdował się ogromny basen, większość ludzi miała stroje kąpielowe i postanowiła skorzystać z okazji.

Na twarzy Granta pojawił się chytry uśmieszek. Wskoczył na komodę i przyłożył dłonie wokół ust.

-Ludzie! - wrzasnął - Kto chętny na grę w butelkę? - Catie i Lizzie od razu chętnie przystały na propozycję. Oprócz nich w salonie było trzech obcych mi chłopaków i jakaś dziewczyna. Po chwili namysłu oni również się zgodzili, a Grant spojrzał na mnie i Tylera. Gra w butelkę oznaczała całowanie i to niekoniecznie, tylko z moim chłopakiem, ale to była tylko głupia gra.

Spojrzałam na Tylera, a ten wzruszył ramionami.

-Idziemy? - zapytałam.

-W sumie to tylko gra. Nic poważnego czy...

-Dokładnie. - przytaknęłam od razu - Nic nieznacząca gra. - podsumowałam, a on przytaknął.

-Więc co by się nie działo... To tylko gra? - chciał się upewnić. To trochę głupie, ale z drugiej strony, kiedy szaleć jak nie teraz za młodu? Dziś będę sie bawiła, jutro żałowała.

-Tak. - odparłam - Tylko gra. Jutro o wszystkimi zapominamy, pasuje? - przytaknął.

-Wchodzicie w to czy nie? - jęknął znudzony Grant. Od razu skinęła głową.

-Gramy. - uśmiechnęłam się zwycięsko. Szatyn przytaknął.

-Gramy w pokoju gościnnym na piętrze. - mruknął - Chodźcie. - machnął dłonią i wbiegł na schody. Wszyscy zgodnie ruszyli za nim i już w kilka minut, siedzieliśmy w kółku.

Nagle naszły mnie wątpliwości. Co jeśli nie będę mogła znieść widoku Tylera, całującego się z inną? Lub co jeśli ja będę miała całować się z jakąś laską? Ta wizja nie przypadła mi do gustu. Jednak było już za późno żeby się wycofać.

-Kto zaczyna? - Grant sięgnął po butelkę whisky i pociągnął łyk, aby ją opróżnić. Blondynka wyciągnęła dłoń po szkło i już po chwili butelka się kręciła, zatrzymując na brunecie obok Granta, chłopak chyba miał na imię Josh. Przysunął się do blondynki i wpił się w jej wargi, wyraźnie zadowolony. Co innego dziewczyna, która zakończyła pocałunek, tak szybko jak szybko się zaczął.

Zagryzłam wargę, gdy Josh chwycił butelkę i zakręcił nią ponownie. Ta gra chyba jednak nie była dla mnie. Nie należałam do grona zazdrosnych wariatek, które sprawdzały telefon ukochanego przy każdej możliwiej okazji. Co innego patrzenie jak facet na którym mi zależało, miał się przelizać z obcą mi osobą. Fatalny pomysł. Chyba zaczynałam trzeźwieć, gdyż nachodziły mnie wątpliwości. Szybko rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiegoś wysokoprocentowego trunku, gdy kolejni uczestnicy gry wymieniali się śliną. Wokół nie wiedziałam żadnego alkoholu, prócz piwa, które sączył Grant. Spojrzałam na niego błagalnie, a ten jakby zrozumiał, co miałam na myśli podał mi piwo. Zadowolona jednym łykiem opróżniłam butelkę. W głowie znów zaczęło mi szumieć, a wątpliwości odeszły w zapomniane.

Gra toczyła się dalej i wszystko szło świetnie, aż w końcu ruda zakręciło butelką i wypadłoby na Tylera. Czy się martwiłam? Minimalnie. Z drugiej strony, gdyby miało nam nie wyjść to lepiej teraz niż za dwa lata. Teraz by mniej bolało...

Chłopak spojrzał na mnie jakby prosząc o pozwolenie, a ja nie zastanawiając się nawet sekundy, po prostu skinęłam głową. Taka była umowa. Zwykła gra, bez uczuć. Nic więcej.

Tyler przysunął się do rudowłosej, a ta zachłannie wpiła się w jego wargi. A to wywłoka! Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że to moj facet. A już zaczynałam ją lubić...

Pocałunek trwał nieco dłużej niż mogłam się tego spodziewać, ale nie dałam po sobie poznać, że mnie to ruszyło. Udawałam niewzruszoną, gdy mój wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem mojego partnera. Chwycił butelkę i mocną nią zakręcił. Uśmiech zniknął z jego twarzy, gdy szkło zatrzymało się na jasnowłosym chłopaku. Ledwo powstrzymałam wybuch śmiechu, co innego Grant.

-Chciałbym mieć przy sobie telefon! - wrzasnął, śmiejąc się przez cały czas. Otarł łzy z policzków i spojrzał na swojego brata i drugiego chłopaka. - No dalej, panowie. - mruknął - Takie zasady. - wzruszył ramionami. Ta sytuacja sprawiła, że znów zaczęłam się świetnie bawić. Widok mojego zdegustowanego chłopaka, który miał się całować z innym, to coś czego nie zapomnę aż do śmierci.

Wszystko szło gładko, a butelka ani razu nie zatrzymała się na mnie. Tyler był w innej sytuacji, gdyż miał za sobą pocałunki z dwiema dziewczynami i jednym chłopakiem. Miałam wrażenie, że gra się skończy, a ja nie będę zmuszona do brania w niej udział, gdy w końcu szyjka butelki zatrzymała się na mnie, a zadowolony Grant spojrzał na mnie zwycięsko.

-W końcu twoja kolej. - mruknął, będąc wyraźnie zadowolonym tym, że wypadło mnie. Najpierw starałam się to wyprzeć, ale w końcu uświadomiłam sobie, że Grant naprawdę wylosował mnie. To się Tylerowi na pewno nie spodobało. No ale co poradzić? Show must go on.

Uśmiechnięty szatyn przysunął się do mnie, chwytając dłonią za mój podbródek. Spojrzał mi w oczy na sekundę, może dwie i połączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Miałam zamiar odsunąć się już po chwili, jednak Grant miał inne plany. Przymknęłam powieki, gdy dłoń Gustina przyciągnęła mnie bliżej niego. Powoli przesunęłam dłonie na jego tors, przejechałam po jego umięśnionych ramionach i złączyłam je na karku chłopaka.

Nie odpuszczał i z każdą sekundą pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, a mi jakby odjęło rozum. Trwałam w tej chwili i nawet przez myśl mi nie przeszło, aby się od niego odsunąć.

Poczułam język Granta na dolnej wardze, a chwilę później wdarł się do moich ust. Zdecydowanie nie powinno do tego dojść...

W końcu niechętnie odsunęłam się od chłopaka i wróciłam na swoje miejsce, tuż obok Tylera, który wzorkiem próbował zabić brata. Grant nic sobie z tego nie robił i wpatrywał się we mnie. Nasze spojrzenia skrzyżowały się na kilka sekund, jednak zażenowana wbiłam wzrok w podłogę.

Co. To. Miało. Być.

Całowałam się z bratem mojego chłopaka. To jednak nie był największy problem. Najgorsze było to, że to był najlepszy pocałunek w moim życiu.







Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro