Rozdział Ósmy.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze mile widziane, kochani! 🖤






Przewróciłam się na drugi bok i mocniej wtuliłam w ciepły koc. Wzięłam głęboki wdech i wcisnęłam twarz w poduszkę, z myślą, że jeszcze zasnę.

-Grant, to zły pomysł i będziemy mieć przez to problemy! - krzyk Tylera, wybudził mnie doszczętnie. Jednak już dłużej nie pośpię... Jęknęłam i powoli się podniosłam, siadając na kanapie.

Uparłam się wczoraj, że nie będę spała w pokoju Tylera, gdyż ten wyraźnie na coś liczył, a ja nie zamierzałam robić mu złudnych nadziei. Nie byłam gotowa na seks z nim i nie zamierzałam się zmuszać.

Przeciągnęłam się i narzuciłam koc na barki.

-Rodzice wrócą dopiero za trzy dni. - prychnął młodszy - Zresztą, co złego może się stać? - weszłam do kuchni, gdzie ujrzałam Granta opartego o kredens i Tylera siedzącego przy stole.

-Dzień dobry. - mruknęłam, ziewając.

-Siemka. - Grant machnął dłonią.

-Cześć, skarbie. - Tyler od razu poderwał się z miejsca i pocałował mnie w czubek głowy - Jak się spało? - spojrzał mi w oczy.

-Całkiem nieźle póki nie zaczęliście się kłócić. - mruknęłam - Co tym razem? - złączyłam dłonie za plecami i odeszłam od Tylera. Usiadłam przy stole, wpatrując się w dwójkę mężczyzn. - Więc, o co poszło?

-Ten debil chce urządzić imprezę. - prychnął mój chłopak wskazując na brata. Spojrzałam na niego zaskoczona.

-Imprezę? - zdziwiłam się.

-Kolejna. - prychnął - Jesteś studentką i nigdy nie byłaś na imprezie? - zakpił, krzyżując ręce na piersi. Zagryzłam wargę.

-Byłam. - pisnęłam oburzona - Po prostu jestem zaskoczona, że chcesz zrobić Imprezę w... - rozejrzałam się wokół, szukając odpowiedniego słowa. Ten dom był niczym pałac. Wszędzie jakieś drogie ozdoby i masa bibelotów. - tutaj. - mruknęłam.

-Jest ryzyko, jest zabawa. - zaśmiał się i spojrzał na Tylera - To jak, braciszku, wchodzisz w to? - zainteresował się.

-Nie. - prychnął - To głupie i nieodpowiedzialne. - Grant spojrzał na mnie błagalnie.

-A ty co myślisz? - zapytał. Byłam między młotem a kowadłem. Powinnam bronić swojego chłopaka, ale wizja imprezy była tak strasznie kusząca. Już dawno na żadnej nie byłam i chętnie zmieniłabym ten stan.

-Znaczy... To co zrobicie to już wasza sprawa, ale moim zdaniem to fajny pomysł. - stwierdziłam - Trochę zabawy jeszcze nikomu nie zaszkodziło. - podsumowałam - Więc... Jestem za. - posłałam przepraszające spojrzenie do Tylera.

Zadowolony Grant uniósł ręce w geście zwycięstwa, obrócił się wokół własnej osi i spojrzał z wyższością ma brata.

-To jak, wchodzisz w to? - uśmiechnął się chytrze - Twoja dziewczyna już powiedziała, że będzie. - zmarszczyłam brwi. Kiedy zostałam zaproszona? I kiedy niby się zgodziłam?

-Ale ja wcale nie...

-Powiedziałaś, że masz ochotę na imprezę. - przypomniał moje słowa - Chyba logiczne, że jesteś zaproszona. - prychnął - I zdziwiłbym się gdybyś nie przyszła. - wzruszył ramionami - Chyba nie zrezygnujesz z dobrej zabawy, bo mój brat nudziarz, ma kija w dupie? - Grant jawnie starał się mnie podpuścić, co widziałam od samego początku. Niestety nieźle mu szło...

-Nie jestem nudziarzem. - przerwał Tyler. Spojrzałam na niego zaskoczona. Wyglądał na wściekłego, a to nie wróżyło nic dobrego. - I jestem za. - dodał - Możemy zrobić imprezę.

Grant uśmiechnął zwycięsko. Dostał to,  czego chciał.

-Świetnie! - klasnął dłońmi - Ja ogarnę ludzi, a ty kup alkohol. - polecił - Zaczynamy o dwudziestej? - zaproponował. Tyler szybko przytaknął.

-Odwiozę Chris do domu i pomogę Ci wszystko zorganizować. - teraz sprawiali wrażenie całkiem zgranego rodzeństwa.

- Będziesz na imprezie, prawda? - Grant spojrzał na mnie zainteresowany. Uśmiechnęłam się pod nosem.

-Miałabym zrezygnować z zabawy? - zacytowałam jego słowa - Będę o dwudziestej. - potwierdziłam.

-Mam po ciebie przyjechać? - skupiłam uwagę na ukochanym. Pokręciłam głową.

-Nie. - odparłam - Poproszę mamę, a jeśli nie będzie miała czasu to myślę, że Josie mi pomoże. - wyjaśniłam - Wy wszystko zorganizujcie. - uśmiechnęłam się - Nie jestem małą dziewczynką. Poradzę sobie. - cmoknęłam chłopaka w usta. Chwycił moją dłoń i ruszyliśmy do wyjścia. - Do wieczora. - rzuciłam na odchodne Grantowi. Przytaknął i pomachał.

Wskoczyłam na miejsce pasażera i zapięłam pasy. Tyler zrobił to samo i szybko odpalił silnik.

-Robiliście już kiedyś imprezę? - pokręcił głową.

-Nasi rodzice nie lubią obcych w mieszkaniu. Cenią sobie prywatność i... - zawahał się - sama wiesz ile drogiego szajsu mam w domu. Zależy im na tym, choć wcale nie znają się na sztuce. - prychnął. Zmarszczyłam brwi. Multum obrazów, wazonów i innych pierdół, a oni nie znają się na tym co kolekcjonują? Co pieniądze robiły z ludźmi...

-Dlatego nie chciałeś robić domówki? - przytaknął.

-Jeśli coś się zniszczy, to będziemy mieli przesrane. - podsumował - Dla Granta to nie będzie żadna nowość, ale ja wolę nie podpaść rodzicom. - wyjaśnił.

-Rozumiem. - przytaknęłam.

Ten wieczór mógł się skończyć na wiele różnych sposobów.











Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro