Rozdział Pierwszy.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To co? Lecimy z tematem 😜

Gwiazdki i komentarze mile widziane, kochani! 🖤









-Tyler, mówiłam, że się na to nie zgadzam. - warknęłam, siedząc na łóżku mojego chłopaka. Byliśmy razem od trzech miesięcy, co dla mnie było jakimś rekordem, gdyż nigdy nie bawiłam się w związki.

Tym razem mój ukochany uparł się, abym poznała jego rodzinę. Młodszego brata i rodziców. Grzecznie starałam się mu wyperswadować ten pomysł z głowy, ale bezskutecznie.

-To tylko kolacja. - prychnął. Myślałam, że zaprosił mnie do siebie na kolację, w celu randki. Tymczasem spotkanie to miało na celu poznanie jego bliskich. Zostałam postanowiona przed faktem dokonanym i czułam się z tym fatalnie.

-Dla ciebie może i tak. - warknęłam, wstając - Ja prosiłam cię o więcej czasu, ale go nie dostałam. - syknęłam, stając przed nim - Myślałam, że zjemy kolację we dwoje, a ty mi mówisz, że za pięć minut będą tu twoi rodzice i brat. - palcem wskazującym uderzyłam go w klatkę piersiową - Tak się nie robi. - jęknęłam, piorunując go wzorkiem.

-Wybacz. - mruknął i wsunął dłonie w długie włosy i lekko pociągnął - Może nie powinienem tego robić w ten sposób, ale nie widziałem innej opcji. - wzruszył ramionami.

-Jak to, nie widziałeś innej opcji? - syknęłam, wyrzucając ręce w powietrze - Poprosiłam tylko o czas!

-Miałem wrażenie, że unikasz wejścia na poważne tory w naszej relacji. - zmarszczyłam brwi. A ten znów o tym samym.

Między nami było zaledwie pięć lat różnicy, a on momentami mówił do mnie jakbym miała piętnaście lat...

Tymczasem miałam dwadzieścia dwa i nie zamierzałam rezygnować z naszego związku, czy wchodzenia w głębszą relację, po prostu wolałam wszystko przemyśleć i dopiero działać.

-Nie unikam. - westchnęłam. Ponownie usiadłam na brzegu łóżka i ukryłam twarz w dłoniach. Wzięłam kilka głębokich wdechów i spojrzałam na ukochanego. - Nie pomyślałeś może, że dla mnie dwa miesiące związku, to za mało, żeby poznać rodziców chłopaka? - prychnęłam, krzyżując ręce na piersi.

-Wybacz. - przytaknęłam - Mogę to jakoś naprawić?

-Nie zmuszaj mnie, abym tam schodziła. - uśmiechnęłam się krzywo. Pokręcił głową.

-Obiecałem już rodzicom, nie mogę teraz...

-Tyler, już jesteśmy! - usłyszłam kobiecy krzyk, z kuchni. Spiorunowałam szatyna wzorkiem.

-Nienawidzę cię w tym momencie. - warknęłam. Byłam ubrana w krótką, czarną sukienkę i tego samego koloru szpilki. To zdecydowanie nie był strój na poznanie rodziców partnera. Zbyt seksowne na taką okazję.

-Kochasz mnie. - zaśmiał się i objął mnie ramieniem, zmuszając do wyjścia z jego sypialni.

"Kochasz mnie" to bardzo mocne słowa i jeszcze nigdy nie powiedziałam ich do żadnego faceta. Nie wiedziałam czy ten stan rzeczy się zmieni. Zależało mi na Tylerze, ale nie wiedziałam czy to miłość.

Jęknęłam pod nosem i niechętnie ruszyłam z nim do kuchni. Powoli odsunęłam się od Tylera i schowałam dłonie za plecami. Zabijcie mnie, błagam.

-Jesteśmy. - oznajmił zadowolony z siebie. Kobieta automatycznie uniosła wzrok znad zapiekanki, którą przygotowywała, a mężczyzna odłożył telefon, świdrując mnie wzorkiem.

-Dzień dobry. - mruknęłam zażenowana. Właśnie na taką sytuację chciałam się jakoś przygotować.

-Och kochanie, jak miło cię w końcu poznać! - kobieta rzuciła mi się na szyję, a ja niezgrabnie oddałam uścisk.

-Panią również miło poznać. - uśmiechnęłam się lekko, gdy kobieta odsunęła się ode mnie.

-Jaka tam pani. - machnęła dłonią - Mów mi Rachel. - wytrzeszczyłam oczy. Nie podobał mi się taki obrót sprawy. Nie zamierzałam się bratać z rodzicami Tylera.

-Dobrze. - zaśmiałam się sztucznie. Cholernie niezręczna sytuacja.

-Harry. - mężczyzna podszedł do mnie i uścisnął moją dłoń - Miło cię poznać, Christino. - uśmiechnął się lekko.

-Pana również. - mruknęłam, odsuwając się od mężczyzny.

Stałam, sztucznie się uśmiechając i liczyłam, że walnie we mnie piorun i zakończy moje cierpienie.

-A gdzie Grant? - niezręczną ciszę przerwał Tyler. Zagryzłam dolną wargę, starając się uspokoić.

-Zaraz powinien...

-Tutaj. - wypowiedź Rachel przerwał szatyn, który wparował do kuchni. Nieświadomie rozchyliłam wargi. Chłopak był dwa lata młodszy od Tylera, a podobieństwo było uderzające. Młody, przystojny i dobrze zbudowany.

Z wyglądu niczym ideał, ciekawe jak z charakterem.

Wróć! Jaki ideał... To brat mojego chłopaka. Może być przystojny, bo był podobny do Tylera. Tyle. Cała logika.

-Wybaczcie spóźnienie. - podrapał się po głowie. W końcu jego wzrok padł na mnie, a ja pod wpływem jego spojrzenia poczułam jak zaczynam się rumienić. Bardzo źle... - Jestem Grant. - otrząsnął się i podszedł do mnie z wyciągniętą dłonią.

Po raz pierwszy tego wieczoru szczerze się uśmiechnęłam. Chwyciłam dłoń chłopaka.

-Christina. - mruknęłam - Ale wolę Chris. - dodałam, uśmiechając się.

-Zapamiętam. - puścił mi oczko i się odsunął.

-Przyjdzie dzień, że się nie spóźnisz. - zakpił Tyler, obejmując mnie ramieniem. Wzięłam głęboki wdech i spuściłam wzrok na podłogę.

-Kiedyś mi się uda. - zaśmiał się Grant.

-Usiądźmy do stołu. - zaproponowała kobieta - Zapiekanka zaraz będzie gotowa. - oznajmiła z uśmiechem. Wszyscy zgodnie ruszyli do jadalni. Ten wieczór to będzie mordęga.


Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro