Rozdział Piąty.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze mile widziane! 🖤








Zakupy były bardzo udane. Udało nam się znaleźć sukienkę idealną dla mojej mamy. Była granatowa, z przodu konczyła się przed kolanami, a z tyłu sięgała kostek. Kobieta wyglądała w niej po prostu bajecznie.

Dla mnie zakupy były równie owocne. Udało mi się wyrwać czarny, elagancki kombinezon na promocji. Wyszczuplał w talii i optycznie wydłużał nogi.

W centrum spędziłyśmy ponad cztery godziny. Oprócz zakupów poszłyśmy coś zjeść i wypić świeżo wyciśnięte soki.

Wróciłyśmy do domu około szesnastej, więc zdążyłam jeszcze wziąć prysznic i zrobić lepszy makijaż. Ubrałam się w nowo kupioną kreację i moje ukochane czarne szpilki. Zadowolona z efektu końcowego poszłam do salonu, w którym mama czekała na swoją randkę.

-Wyglądasz cudownie. - stwierdziła od razu, gdy mnie zobaczyła. Zagryzłam dolną wargę, uśmiechając się.

-Mam to po tobie. - zaśmiałam się. W tej sukience, butach na obcasie i wyprostowanych włosach miałam wrażenie, że wyglądała młodziej ode mnie.

Zanim któraś z nas zdążyła coś dodać, przerwał dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek, do mojego spotkania z Tylerem jeszcze pięć minut a on zawsze był na czas. Także osoba przed drzwiami to randka mojej mamy. Zobaczymy jak się facet będzie prezentował.

-Tom. - moja mama z uśmiechem na ustach otworzyła drzwi. Do środka wszedł mężczyzna, mniej więcej w jej wieku, brunet o ciemnych oczach, wysoki i dobrze zbudowany. Prezentował się nieźle. Moja mama miała dobry gust. - Wejdź proszę. - przekroczył próg i od razu spojrzał na mnie. Rodzicielka zamknęła drzwi i wskazała na mnie. - Tom, to moja córka Christina. Chris, to mój kolega z pracy, Tom. - uśmiechnięta uścisnęłam dłoń mężczyzny.

-Miło Pana poznać. - oznajmiłam. Wyglądał na porządnego gościa. Ciekawe czy fajnej buźce towarzyszył równie dobry charakter.

-Ciebie również, Chris. - mruknął, robiąc krok w tył - Liczę, że będziemy mieli okazję, aby się lepiej poznać. - skubany, dobry był. Już zdążyłam go polubić.

-Ja również. - zerknęłam za zegarek na nadgarstu - Ale teraz muszę już iść. Mój chłopak czeka. - uśmiechnęłam się, mijając Toma i moją mamę - Bawcie się dobrze, ale nie za dobrze! - zaśmiałam się przed wyjściem.

-Christina! - krzyk matki, był ostatnim, który usłyszałam, gdyż wyszłam na zewnątrz, zamykając za sobą drzwi. Tak jak się domyślał, mój chłopak właśnie podjechał. Wzięłam głęboki wdech i pokonałam kilka stopni, aby podejść do auta.

Szatyn wyszedł z samochodu, z różą w dłoni. No proszę, przygotował się do rozmowy. Wolałabym jedzenie zamiast kwiatów, ale nie zamierzałam wybrzydzać.

-Hej. - mruknęłam.

- Cześć, Chris. - podrapał się po głowie - Jest mi strasznie głupio przez wczorajszą sytuację. Nie chciałem, aby tak wyszło. - wyznał.

-Nie chciałeś czego? - prychnęłam - Żeby twoi rodzice dowiedzieli się, że jestem wegetarianką? Nie chciałeś, żeby twój ojciec mnie obraził? Czy może nie chciałeś być frajerem, który zamiast bronić swojej dziewczyny, siedział i słuchał jak jest obrażana? - skrzyżowałam ręce na piersi - No słucham. Jestem bardzo ciekawa. - zakpiłam.

-Okey. Wiem, że powinienem był zareagować, gdy mój ojciec cię obraził. - westchnął - Zrozum, że na moim miejscu każdy zachowałby się tak samo. - parsknęłam śmiechem.

-Twój brat jakoś zachował się inaczej. - prychnęłam - Mało, że stanął w mojej obronie. To chciał zamówić mi coś do jedzenia, a nie zmuszać do zrobienia czegoś przeciwko sobie. - warknęłam - Więc mi nie wmawiaj, że każdy zrobiłby to samo. - przewróciłam oczami. Wziął głęboki wdech i przytaknął.

-Po prostu przepraszam. - westchnął - Wiem, że zrobiłem źle, ale czasu nie cofnę. Wybacz mi. Obiecuję, że taka sytuacja już nigdy się nie powtórzy. - patrzył mi w oczy. Widziałam, że mu zależało. Nie potrafiłam się na niego długo gniewać, gdyż bardzo mi na nim zależało.

Czy to miłość? Sama nie wiedziałam. Nigdy nie byłam zakochana i nie wiedziałam jak to jest. Jednak zależało mi na nim i był dla mnie cholernie ważny. Tego byłam pewna.

Westchnęłam, wzruszając ramionami.

-Okej. - mruknęłam w końcu - Nie chcę się kłócić. - dodałam - Więc, wybaczam. - zadowolony od razu znalazł się przy mnie i mocno uścisnął. Objęłam go za szyję, trzymając mnie w talii, uniósł w górę i obkręcił wokół. Zaczęłam się głośno śmiać. - Nie upuść mnie! - pisnęłam zadowolona.

-Dziękuję. - odstawił mnie na ziemię i powoli się ode mnie odsunął. Czy byłam zła? Raczej wciąż delikatnie zawiedziona.

Przysunął się bliżej mnie i delikatnie musnął moje usta swoimi. Zależało mi na nim aż za bardzo.







Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro