4 października 2016

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

4 października 2016, 14:01, salon

Tata znowu wyjechał. Przez to, ile czasu spędzałam z Kyle'em, zabrakło go dla rodziców. Może to właściwie dobrze. Mieli czas dla samych siebie, w niczym im nie przeszkadzałam... Bynajmniej nie narzekali na moją nieobecność w domu.

Ale gdy taty znów nie było, doszłam do wniosku, że mamie przyda się jakieś towarzystwo. Jak najlepsze przyjaciółki, siedziałyśmy razem w salonie, z kawą i ciastem, oglądając jakiś serial. Nie zapowiadało się, żeby cokolwiek miało nam przeszkodzić. Tylko my we dwie, od samego rana.

– Twój chłopak nie miał nic przeciwko, że się nie zobaczycie? – zaśmiała się Annie, upijając łyk swojej kawy.

– Mamo... Ja i Kyle nie jesteśmy razem – jęknęłam.

– Nie rób ze mnie głupiej, Ash. Spędzasz z nim całe dnie i całe noce...

– Nie jesteśmy razem – powtórzyłam. – Lubię jego towarzystwo, ale nie na tyle, żeby z nim być. Zastanawiam się nad tym, ale nie. Wolę się wstrzymać.

– Bylibyście uroczą parą. Mogłabym mieć takiego zięcia, jak Kyle – usłyszałam.

Pozostawiłam to na chwilę bez komentarza. Udałam, że jestem bardzo zainteresowana aktualną sceną w serialu.

– Kyle? A nie wolałabyś, nie wiem... kogoś pokroju Jamiego?

Celowo zatrzymałam się, jakbym przywoływała dowolną osobę. Nie, że koniecznie miałam na myśli Jamesa.

Mama chwilę pomyślała.

– Jamie jest dużo spokojniejszy i rozważniejszy, to prawda. Lubię go, podoba mi się jego podejście do życia, zaangażowanie z jakim pomaga rodzicom czy miłość do młodszych sióstr... Ale skoro on już od dawna kogoś ma, to chyba pozostaje mi życzyć ci powodzenia z kimś innym... Chyba, że o czymś nie wiem.

– Nieee. Tak tylko go przytoczyłam. Wiem, że ma dziewczynę. Ale póki co chyba nie chcę nikogo mieć.

– Gdybyś nie chciała, nie zachowywałabyś się tak, jak się zachowujesz. Całowałaś Jamiego, gdy tu przyszedł. Dnie i noce spędzasz z Kylem i nie wmówisz mi, że do niczego między wami nie dochodzi. To kwestia czasu, aż zaczniecie chodzić...

– Ale ja go nie kocham, Annie – powiedziałam. – Lubię jego towarzystwo, ale nie takiego chłopaka potrzebuję. Niby okej, jesteśmy młodzi... Tylko wiesz... Lepiej czuję się, mając przy sobie Jamiego, chociaż tylko się przyjaźnimy. Jest rozważniejszy, poważniejszy, ale mimo to wyjątkowo serdeczny, a ten jeden pocałunek z nim był dla mnie piękniejszy, niż którykolwiek z Kylem.

Westchnęłam. Annie mnie pogłaskała po ramieniu.

– Kochasz go, Shee, prawda? – zapytała.

Serce zabiło mi mocniej. Tylko on tak do mnie mówił.

– Od dłuższego czasu wmawiałam sobie, że go nienawidzę za to, na co skazuje siostry. Jednak gdy wszystko mu wyrzuciłam, a on mnie posłuchał... Chyba pokochałam go bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej – wyznałam, czując, że do oczu napływają mi łzy.

Mama mnie przytuliła.

– Podejrzewałam to od dawna. I wiesz co? Myślę, że to nie jest jednostronne. Jamie jest rozsądnym człowiekiem i myślę, że kwestią czasu jest, aż zerwie z Alexandrą i wyzna uczucie to...

– Nie zrobi tego, choćby nawet chciał – przerwałam jej. – Chciał z nią zerwać, ale zmuszony jest wręcz przeciwnie, prawdopodobnie się z nią ożenić. Będą mieć dziecko.

Annie wyglądała na zaskoczoną, ale się uśmiechnęła.

– Skoro jej nie kocha, nie zrobi tego. Jasne. Z jednej strony, jasne. Dziecko powinno mieć oboje rodziców. Ale z drugiej... On będzie się męczył, a Alexandra... Wiemy, że nie nadaje się na mamę i wcale się nie zdziwię, jeżeli maleństwo ostatecznie trafi pod opiekę Jamiego.

– Tak myślisz? – dopytałam.

– Jestem tego pewna. Jamie nie zmieni swojej decyzji, ale weźmie do siebie dziecko. I jeżeli ty naprawdę go kochasz, pomożesz mu. On to doceni.

Poczułam wibracje telefonu na swoim udzie. Wyciągnęłam go.

Jamie: Stoję przed drzwiami. Otwórz mi.

Jamie: A jeżeli to dla ciebie niedostateczny powód, to jest ze mną Ninnie.

4 października 2016, 16:12, mój pokój.

– Co ty... Co wy tu robicie?

Przystojny gitarzysta i jego młodsza siostrzyczka już zdążyli usiąść na moim łóżku. Jednak z Ninnie ledwo zdążyłam się przywitać, bo postanowiła pozanudzać moją mamę. Właściwie to mama po nią przyszła, jakby wiedziała, że mimo całej miłości, jaką darzę małą Lindsay, wolę zostać sam na sam z jej bratem.

– Muszę ci powiedzieć kilka rzeczy – wyznał Jamie.

Usiadłam obok niego. Bardzo blisko niego. Popatrzyłam w jego oczy i z trudem powstrzymywałam się, żeby się na niego nie rzucić. Ciężko było patrzeć na człowieka, którego nie można pocałować.

– Słucham cię.

James westchnął.

– Posprzeczaliśmy się z Alexandrą. Znowu. Tym razem o ślub.

Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

– Naciskała na to, i to jak najszybciej. Bo póki jeszcze jest szczupła, póki nikt nic nie wie, póki się dobrze czuje... A znasz moje plany, nie było mi w głowie się jej oświadczyć, ani tym bardziej się żenić... Nawet pomimo tego maleństwa.

– Doszliście do porozumienia?

– Pewnie. Poszliśmy na kompromis. Żadnego związku, żadnych zaręczyn, żadnego ślubu. Zerwaliśmy.

Annie miała rację.

– Przykro mi – powiedziałam, choć w środku czułam się niezwykle szczęśliwa.

– Przestań, mała. Mi nie jest przykro, tobie tym bardziej nie powinno.

– Ale dziecko...

– Urodzi i odda pod opiekę mi. Już jedno dziecko przy niej cierpiało. Nie pozwolę tak skrzywdzić drugiego – ton mężczyzny był stanowczy, choć spokojny.

– Dasz sobie radę – zapewniłam.

– Mam praktykę po Ninnie – uśmiechnął się Jamie.

Boże słodki, ten uśmiech... Ashley, bądź ostrożna...

– Nie wrócę na próby. Skorzystam z tego, co proponowałaś. Nagramy demówki sami, ty dasz nagrania Kyle'owi. Teraz muszę co nieco uporządkować, później dziecko... Kyle powinien zrozumieć.

– Jasne, powiem mu – obiecałam.

Jeszcze większa radość. Jamie na wyłączność.

– Dzięki, Shee. Faktycznie wolałbym z nim na razie nie rozmawiać, dobrze będzie, jeśli ty to zrobisz. Ciebie uwielbia.

– Daj spokój. Ledwo się z nim przyjaźnię – zaprzeczyłam.

Nie mógł się przecież dowiedzieć, że spędzałam z nim każdą chwilę i lądowałam z nim w sypialni, gdy tylko była okazja. Już zupełnie nie miałabym szans.

– Nie sądzę. Podobasz mu się. Jesteś piękna, zgrabna, atrakcyjna, mądra... Utalentowana...

Wyliczał, głaszcząc mnie po dłoni. Komplementował mnie, jak nigdy wcześniej. Z każdym jego słowem czułam się coraz milej.

– Nie przesadzajmy z tym talentem. Ty jesteś ode mnie lepszy – zauważyłam.

– Jesteś równie dobra, Ashley – zaprzeczył Jamie. –  Ale nie to ma największe znaczenie. Jesteś cudowna jako przyjaciółka. I Kyle na pewno uważa tak samo.

– Właśnie, jako przyjaciółka...

– I świetnie całujesz – dodał z uśmiechem i pogłaskał mnie po policzku.

Dobrze wiedziałam, czego chciał. Przybliżyłam się do niego i pozwoliłam, żeby zaczął mnie całować. Najpierw delikatnie i niepewnie, stopniowo coraz mocniej, wsuwając do moich warg swój język. Och. Tęskniłam za tym.

Objęłam go za szyję i pociągnęłam za sobą na łóżko. Zdążył podeprzeć się nade mną łokciami. Jedną dłoń wsunął w moje włosy, drugą trzymał na mojej szyi, stopniowo schodząc coraz niżej. Zsunął z moich ramion koszulkę, pogłębiając przez to, i tak głęboki, dekolt. Jego usta zeszły nieco niżej, zatrzymując się na mojej szyi. Złapał zębami skórę i zaczął delikatnie ssać. Jęknęłam cicho. On schodził coraz niżej, całując moje obojczyki, ramiona i dekolt.

– Jamie – szepnęłam. Poczekałam, aż jego oczy odnajdą moje oczy i podniosłam się, uklękając na łóżku.

Przysunęłam się do niego i tym razem to ja go pocałowałam. Najlepiej, jak tylko potrafiłam. Znowu jednak zostałam zdominowana przez przystojnego gitarzystę. Nasze oddechy były coraz cięższe, ale całowaliśmy się dalej. Oboje tego chcieliśmy, oboje za tym tęskniliśmy. Sam pocałunek Jamiego był dla mnie lepszy, piękniejszy i bardziej intymny, niż spędzenie upojnego wieczoru z Kylem.  A jeżeli Jamie był wolny... Chyba pora zakończyć tę specyficzną relację z Kylem.

Z trudem przyszło nam się rozdzielić. Leżałam na ramieniu Jamesa, który obejmował mnie jedną ręką w talii.

– Brakowało mi tego – wyznałam.

– Mi tak samo. Tylko, Ashley... Wiem, że między nami jest szansa na coś więcej i wiem, że byłoby nam razem dobrze. Ale zanim sobie naobiecujemy. Jeszcze nie teraz. Kocham cię, ale potrzebuję jeszcze trochę czasu. Poza tym, nie możemy podburzać opinii publicznej. Pomyślimy później.

– Jasne – przytaknęłam. – Ja też muszę coś przemyśleć.

Pomyślałam o Kyle'u. Złamie mu to serce, jeżeli powiem, że to koniec, a on za jakiś czas zobaczy mnie przy boku Jamiego. Wiedział, że kocham ich obu i że w końcu podejmę decyzję. Ale z korzyścią dla niego. Nie zamierzałam takiej podjąć. Od dawna kochałam kogoś innego.

I w końcu miałam pewność, że ten ktoś kocha mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro