Rozdział 44 Na prawdę?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Lyric] brothers conflict ED (Full dance) (To anime też kocham <3)

-Aria-

Czuję, że ktoś trzyma mnie za moją prawą dłoń. Uśmiecham się pod nosem. Przez iskierki przeskakujące przez moje ciało mam pewność, że to Xavier. 

-Kochanie?- Pyta, a ja próbuję otworzyć oczy, lecz nie udaje mi się to.

-Otwórz swoje oczy... Proszę zrób to dla mnie...- Czuję jego dłoń na mojej głowię. Ponawiam swoją próbę otworzenia oczu i tym razem daje radę je otworzyć. Na początku obraz jest rozmazany, lecz po chwili widzę już wszystko wyraźnie. Mój ukochany nachyla się nade mną i spogląda w moje oczy z troską. Siadam i łapie się za głowę.

-Co się stało?- Pytam po chwili. Mój Matę posyła mi wielki uśmiech po czym przysuwa mnie do swojego ciała. Słyszę jego równy oddech i czuję cudowny zapach drzew iglastych. Mruczę zadowolona, lecz nie mija dużo czasu, bo przypominam sobie o tym dziecku... O dziecku, które zostało zabite przez tego huja! Czy on nie ma serca?! Czy nic nie ma dla niego znaczenia?!

-Kochanie tak się cieszę!- Patrze na niego zszokowana. Z czego on się tak cieszy?! Dowiedział, się  przecież, że w naszej watasze zginęło dziecko!

-Aria, jestem wściekły z tego powodu ale tu chodzi o coś innego...- Mrużę zła powieki. Całkowicie zapominała, że może sprawdzać o czym myślę! 

-Co to takiego jest?! Co jest tak ważne, że nie czujesz gniewu z względu tego zabójstwa?!- Krzyczę, a łzy pojawiają się w moich oczach. Mój ukochany śmieję się po czym czochra mi włosy.

-Fakt, że moja Mate spodziewa się mojego dziecka.- Patrze na niego z wielkimi oczami. Że niby ja... Ja jestem w ciąży?! Xavier przyciąga mnie do swojego ciała i składa na moim czole czuły pocałunek.

-Tak, kochanie. Nosisz nasze dziecko.- Mówiąc to dotyka mojego brzucha. Po moich policzkach lecą łzy. Będę mamą? Będę mieć z nim dziecko? Ale jestem szczęśliwa! Ale co jeśli... Jeśli je stracę?!

-Nie stracisz go!- Warczy, a w jego oczach błyszczy nienawiść. Kręcę przecząco głową.

-Skąd wiesz...- nie dokańczam, bo chwyta mnie brutalnie za podbródek i zmusza bym spojrzała w prost w jego oczy. Jęczę z bólu. Chłopak widząc to rozluźnia uścisk lecz cały czas trzyma mnie tak by moje spojrzenie było utkwione w jego twarzy.

-Nie stracisz go! Nie pozwolę by coś się wam stało!- Oznajmia hardo, a ja uśmiecham się pod nosem. Minął tydzień, a on dalej pamięta o słowie, które mi dał.

-Och... Mała oczywiście, że pamiętam...- Oświadcza przytulając mnie. 

***

Leżę wraz z swoim ukochanym w naszej sypialni i oglądam jakiś tam film. Jestem tak strasznie pochłonięta myślami, że nawet nie wiem o czym on jest. Czy będę dobrą mamą? Czy dam radę? Co z Hope i Tomaszem? Nagle Xavier próbuję zejść z łóżka, lecz ja chwytam w ręce rąbek jego koszuli.

-Gdzie idziesz?- Pytam, a on całuje mnie w policzek.

-Na patrol z chłopakami.- Oznajmia, a ja puszczam jego koszulkę. Robię  naburmuszoną minę, a on wybucha śmiechem. Rzucam w niego poduszką, chcąc by się zamknął. Alfa bez trudu łapie pocisk.

-Och, kochanie... Jak tylko wrócę obiecuję, ci że spędzimy czas jak tylko będziesz chciała.- Deklaruję, a uśmiecham się. Oj pożałujesz tych słów...

-Zgoda!- Krzyczę entuzjastycznie, a czarnowłosy składa na moim czole ostatniego całusa i wychodzi. Kładę się z westchnieniem na materacu. Ale ze mnie szczęściara... Mam cudownego faceta, a za jakieś sześć miesięcy będę mieć i dziecko... Kładę dłoń na swoim płaskim brzuchu.

-Mamusia nie pozwoli by stała ci się jakakolwiek krzywda...- Szepczę, a po moim policzkach lecą łzy szczęścia. Mój spokój nie trwa jednak sługo, bo do pomieszczenia wchodzi ojciec mojego przeznaczonego. Patrzy na mnie z cwanym uśmiechem, a ja posyłam mu tyko grymas. Co on tu robi?!

-Po co przyszyłeś?- Pytam chłodno, a on gromi mnie wzrokiem. Zaczynam się z niego śmiać, gdy nagle czuję jak coś spotyka się z moim lewym policzkiem. On mnie uderzył... On podniósł na mnie rękę! Spoglądam na niego z nienawiścią, a on zaciska dłonie w pięści.

-Jeszcze raz znieważ mnie suko, a przysięgam, że poharatam ci tą buźkę!- Syczy, a ja pluję mu w twarz. Nie będziesz mną kurwa pomiatał! Edward wyciera z twarzy moją ślinę i pochyla się -po raz drugi tego dnia- do mojego ucha.

-Zginiesz szmato, a ten pomiot co rośnie w tobie wraz z tobą...- Warczy, a ja przełykam ślinę. W chwili kiedy chcę coś powiedzieć go już nie ma, Opadam na poduszkę płacząc. A jeśli on cos zrobi mojemu dziecku?! Pytam sama siebie. Jestem przerażona. Nie boję się o siebie, a o swoje nienarodzone dziecko. Teraz mam pewność, że on wcale się nie zmienił! Muszę o tym powiedzieć Xavierowi!

CDN

Kolejny rozdział na dziś. Chyba was odrobinkę rozpieszczam nie uważacie? :P

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro