Rozdział 6 Luna Watahy Śmierci

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

5 Seconds of Summer - Good Girls

-Aria-

Szłam przez park całkowicie pochłonięta swoimi myślami. Na moje nieszczęście Xavier był w centrum każdej nawet najmniejszej z mojej myśli. Po pięciu minutach marszu doszłam pod dom mojego Bety. Jego dom był niezbyt wielkim domkiem jednorodzinnym z pomarańczowymi ścianami z zewnątrz.  Przeszłam przez ogrodzenie  i podeszłam do drzwi frontowych, po czym zadzwoniłam. Po sekundzie drzwi otworzył mi Kacper. Kiedy zobaczył przed kim stoi spuścił głowę w dół. Przewróciłam oczami na jego zachowanie. Tyle razy tłumaczyłam mu i reszcie, że nie chcę by się przed mną płaszczyli, lecz oni i tak robią po swojemu.  

-Czego sobie życzysz, Alfo?- Zapytał, kiedy weszliśmy do środka. Nim jednak zdążyłam coś powiedzieć, po jasnych, drewnianych schodach zbiegła Sara. Sara miała na sobie jasną pomarańczową bluzkę i białe szorty, jej włosy jak zwykle były uczesane w kucyk. 

-Aria? Co się stało? Dlaczego pachniesz Alfą Watahy Śmierci?- Zadawała pytania z szybkością pocisku rakietowego. Na jej słowa moje oczy rozszerzyły się. Ja pachnę Alfą Watahy Śmierci? Przecież ja go nie spotkałam, chyba że..... Nie przecież Xavier nie może być.... On nie może być Alfą! Lecz gdyby nią był to by dużo mi wyjaśniło. Po pierwsze biegał szybciej ode mnie, a ja biegam szybciej niż Bety, lecz wolniej niż Alfy. Po drugie wyjaśniło by to  mi pytanie zbuntowanych czy mogą w dzień festynu przyjść na niego.... Zapewne pytaniem dla wszystkich jest co ja mam do zbuntowanych? Mówiąc, szczerze zbuntowani sami do mnie przyszli i na początku chcieli bym im pomogła w tej wojnie, lecz odmówiłam. Powodami moje odmowy był po pierwsze fakt, że osoby na których mi zależy należą do niej (Moi rodzice), a po drugie nie będę pomagać w zabijaniu niewinnych. W związku z moją odmową, zbuntowani poprosili mnie o nie mieszanie się do tej wojny, przystanęłam na to lecz warunkiem moje zgody był traktat. Traktat, który zabraniał im krzywdzenia osób, na których mi zależy nawet jeśli są członkami Watahy Śmierci, a także o proszenie o zgodę kiedy chcą przebywać w tym miesicie.Sara i Kacper patrzyli na mnie czekając aż coś powiem.

-Mam prośbę, możecie mi coś opowiedzieć o  tym całym Mate's?- Zapytałam ignorując pytanie przyjaciółki.

-Tak, Alfo ale co to ma wspólnego z jego zapachem?- Zapytał, a ja przetarłam czoło i usiadłam na kremowej sofie.

-Sara pamiętasz, że kiedy u mnie byłaś przyjechali do nas goście. Tymi gośćmi była trójka ludzi. Dwóch chłopaków i  jedna dziewczyna. Jeden z tych chłopaków nazywa się Xavier i..... kiedy mnie zobaczył jego oczy zalśniły czerwienią, a ja poczułam potrzebę wtulenia się w niego. Po chwili moi rodzice jaki i reszta jego towarzyszy wyszli do salonu, a on przytulił mnie. Kiedy byłam w jego ramionach czułam się jakbym była w niebie....- Powiedziałam i spojrzałam na nich. Sara jak i Kacper uśmiechali się do mnie znacząco, a ja patrzyłam na nich dalej nic nie rozumiejąc. Po sekundzie ciszy przemówił mój Beta.

-Alfo, to oznacza, że ten chłopak w przyszłości zostanie naszym Alfą.- Oświadcza, a ja zamieram.

-To niemożliwe....- Mruczę.

-A to dlaczego Ario?- Pyta zmartwiona Sara, a Kacper gani ją wzrokiem za powiedzenie mojego imienia. 

-Bo jeśli mówicie, że mam na sobie zapach Alfy Watahy Śmierci to to oznacza, że Xavier jest Alfą.- Wyjaśniam.

-Czy to oznacza, że będziesz Luną największego stada w stanach, a my jego częścią! - Piszczy radośnie Sara, a jej przeznaczony wybucha śmiechem.

-Co się śmiejesz?- Pyta zła, a ja zaczynam chichotać.

-Kotku nie z ciebie się śmiej, a z zbuntowanych.- W tej chwili zaciekawił mnie.  Pokazuje ruchem ręki by mówił dalej, a Sara oddycha z ulgą.

-Śmiej się z nich, ponieważ nie mają oni skrzywdzić osób ci bliskich Alfo, a ich wróg. Alfa Watahy Śmierci jest twoją bratnią duszą, więc nie mają prawa zrobić mu czego kolwiek, bo złamią traktat.- Tłumacz.

-Ario powiesz mu, że wiesz kim jest, i że jesteś podobna?- Pyta po chwili ciszy Sara. Przez chwile zastanawiam się. Jeśli mu powiem oznaczy mnie w prawie tej samej chwili i w ogóle nie będzie to śmieszne, a ja mam ochotę trochę go podrażnić. Jeśli jednak nie powiem mu od razu kiedy dowie się później może być o wiele zabawniej i ciekawiej, i zbuntowani złamią traktat, a ja będę mogła mu pomóc.

-Nie.- Odpowiada, a oni patrzą na siebie zdziwieni.

-Jak to nie?!- Pytają równocześnie.

-Tak to. Uważam, że będzie zabawniej kiedy dowie się trochę później. Więc mam do was prośbę, nie mówcie nikomu o tym, dobrze?- Pytam z nadzieją, a oni patrzą na mnie jak na wariata.

-Alfo, zrobię wszystko czego sobie zażyczysz.- Mówi Kacper.

-Ario, jesteś moją przyjaciółką i spełnię każdą prośbę, lecz jeśli przez niego będziesz cierpieć to nawet całe jego stado go nie obroni.- Oświadcza, a ja i Kacper wybuchamy śmiechem. Patrze na zegar wiszący na ścianie i do chodzę do wniosku, że muszę się zbierać.

-Ja będę już szła.- Mówię wstając.

-Oki. To do zobaczenia na festynie!- Żegna przytulając mnie Sara, po czym wychodzę z ich domu. Kieruje się z powrotem do domu, a całą mnie ogarnia szczęście. Mam Mate! Mam swojego przeznaczonego! A za jakiś czas Wataha Śmierci jak i  Wataha Dzikich Wilków będą jednością, a Xavier zostanie Alfą, a ja jego Luną. Na ta myśl na mojej twarzy wypływa uśmiech. Jestem szczęśliwa, bo kiedy tylko go spotkałam czułam, że jest ważny ale nie wiedziałam, że aż tak.... Oddałabym wiele by zobaczyć miny zbuntowanych kiedy dowiedzą się, że nie mogą skrzywdzić osoby, której szczerze nie nienawidzą. Ciekawe kiedy Xavier dowie się o tym kim jestem i kim on będzie.... Muszę go przez jakiś czas ignorować, bo już od jutra zaczyna się gorączka u wilkołaków i dzikich wilków.(Nawet ja mimo tego, że jestem człowiekiem odczuwam jej skutki, lecz są one minimalne w porównaniu z tym co czuje reszta) A przestą gorączkę mogło by dojść do czegoś, a ja nie jestem na to jeszcze gotowa, a tak w ogóle nike jesteśmy nawet z sobą połączeni! Cała w skowronkach szłam w kierunku domu. Byłam zdesperowana by go zobaczyć i najchętniej przytulić..... STOP! Ta gorączka już zaczyna działać, a to nie dobrze, nawet bardzo nie dobrze.

CDN 

Zapewne dręczy was pytanie dlaczego dodaje  rozdział o jeden dzień wcześniej, co nie? Odpowiedzią jest to, że jestem tak strasznie niecierpliwa i chyba w nocy bym nie mogła zasnąć gdybym go nie opublikowała! Tak więc macie dziś dodatkowy rozdział! Oczywiście jutro też będzie rozdział! Mam nadziej, że akcja nie toczy się  za szybko i że reakcja Arii nie jest dziwna. Napiszcie co sądzicie o rozdziale moje kochane wilczki. A na obecną chwile życzę wam miłej nocy i kolorowych snów! No to do jutra kochane Wilczki! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro